Polka mieszka w Norwegii i jeździ "na śmietniki". Pokazała, co w nich znajduje. "Istny raj"

kobieta.gazeta.pl 6 godzin temu
Zaglądanie do śmietników i altan to coraz częstszy sposób na zdobycie interesujących przedmiotów i prawdziwych perełek, nieraz wartych kilkaset złotych. Jak to działa w Norwegii? Tiktokerka pokazała tamtejsze "śmietniki".
W Polsce coraz większą popularnością cieszą się "polowania na hasioku" i inicjatywy takie jak Fundacja Uwaga Śmieciarka Jedzie. Cel jest jeden: ratowanie rzeczy w dobrym stanie, wciąż nadających się do użytku, wyjątkowych, cennych lub po prostu potrzebnych i przydatnych przed lądowaniem na wysypisku śmieci. Jedni zostawiają je dla siebie, inni sprzedają ze sporym zyskiem. O przygodach śmietnikowych poszukiwaczy pisaliśmy w tym artykule. Jak się okazuje, nie jest to zjawisko obserwowane wyłącznie w Polsce. Przykładem może być Norwegia. Tam wygląda to jednak nieco inaczej.


REKLAMA


Zobacz wideo Polski wątek w "Sojusznikach" z Johnem Ceną i Idrisem Elbą: Musimy przyjechać do Warszawy


Co można znaleźć na śmietniku? Pokazała skarby w Norwegii
Walentyna, na TikToku znana jako WampiArt, jest fotografką i od lat mieszka w Norwegii. W mediach społecznościowych pokazuje m.in., jak wygląda jej życie na emigracji. Jakiś czas temu opublikowała filmik, w którym opowiedziała, jak wyglądają "łowy" w Norwegii. - Jak każdy porządny Polak mieszkający w Norwegii, jadę na śmietnik - zażartowała na początku. Nie ma się o co oburzać, bo tym "śmietnikiem" jest po prostu namiot, w którym ludzie zostawiają swoje rzeczy, a inni mogą je kupić za bezcen.


Kiedy jeżdżę do Oslo, wpadam do takiego wielkiego namiotu, gdzie za grosze kupisz wszystko. Nieraz są to nowe rzeczy. Ale jest o to walka, jeżdżą tam handlarze i stali bywalcy
- tłumaczyła w opisie. W zależności od rodzaju danego przedmiotu kosztują one 10-20 do kilkudziesięciu koron, co w przeliczeniu na złotówki daje od 3 do 20-30 zł. Są też i droższe rzeczy, szczególnie jeżeli chodzi o elektronikę, rowery lub meble.
Podczas jednej z wizyt Walentyna zdobyła cztery fotele, nowe urządzenie do krojenia warzyw, nowy mini grzejnik, kosz na pranie lub koce i spory regał bambusowy. Za wszystko zapłaciła 650 koron norweskich, czyli ok. 230 zł.


Skarby za grosze albo za darmo. Tak wygląda "norweski śmietnik"
W namiocie w Oslo przedmioty można kupić, ale są też "śmietniki", w których można zdobyć skarby za darmo. To stacje selektywnej zbiórki odpadów, w których składowane są m.in. meble, ale też domowe i kuchenne akcesoria, obrazy, książki. Skorzystać mogą jedynie osoby zameldowane w okolicy, które mają aplikację wysypiska i specjalny kod QR uprawniający do wjazdu. Można tam zostawić posortowane odpady, elektrośmieci i to, co jeszcze nadaje się do użytku. Te trafiają do dużego namiotu.


Jest bardzo dużo książek, różnorodnych mebli, rzeczy dla zwierząt, sprzętu sportowego. Są również dywany - wyliczała na filmie. Na nagraniu widać narty, narciarskie buty, torby, wózki dziecięce i zabawki, bardzo dużo zastawy stołowej. - Widziałam też, jak pan przywiózł dużą torbę podróżną z Louis Vuitton. Oczywiście zastanawiałam się, czy jest oryginalna - dodała.
Dla mnie to istny raj!
Super pomysł takie punkty
- czytamy w komentarzach pod nagraniami. Nie wszyscy zareagowali z entuzjazmem na tego typu inicjatywy. Część osób wprost przyznawała, iż nie zdecydowałaby się na takie skarby w obawie przed "niechcianymi lokatorami" w postaci pluskiew i prusaków. Inni zwracali uwagę, iż wystarczy ostrożność i porządne wyczyszczenie i zdezynfekowanie przedmiotu. A ty co myślisz o takiej inicjatywie? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.


Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału