Marcelina Ślusarz mieszka w Dąbrowicy w gminie Potok Wielki. Chodzi do klasy drugiej, a w klasie jest ich dwanaścioro. Dobrze jej w szkole i w domu…
– jeżeli chodzi o mamę i tatę, to najbardziej podoba mi się, iż są mili dla siebie, dla mnie, dla babci i dla innych. A rodzice innych dzieci w klasie też są mili i pani w szkole też jest miła… – tłumaczy dziewczynka. Aż miło…
Ośmiolatka rzadko korzysta z telefonu, bo i po co?! Są zajęcia, rozmowy, zabawa, nauka… I wprowadzanie w dorosły świat przez mamę i tatę…
– Tata ma firmę, a mama w szkole uczy angielskiego. I mnie też uczy i pomaga mi w lekcjach… – informuje Marcysia.
Marcysia uczy się angielskiego, podoba jej się też język francuski, ale najbardziej podoba się jej język polski. I Polska. Kto to jest Polak?
– Polak to ktoś, kto mieszka w Polsce i mówi po naszym języku. I lubi Polskę… I zna hymn Polski i wie, jak wygląda godło Polski, które wisi w naszej klasie obok krzyża… – odpowiada rezolutnie mała Polka… Znać patriotyczne wychowanie…
Brązowe oczy patrzą spokojnie i uważnie…
Czy chciałaby mieć rodzinę?
– No, mogę – odpowiada po zastanowieniu.
Rozmowa trwa. Na chwilę wchodzi tata…
– I jak? – pyta wesoło, obserwując bacznie córkę…
– Dobrze, tato – odpowiada z euforią dziewczynka…
Widać więź, ojcowską troskę i… serce dziecka – otwarte, szczere, ufne…
Dziewczynka dużo się uczy. Czyta książki, ogląda „Myszkę Miki” i „Smerfy”, rysuje i tańczy. I lubi śpiewać, a najbardziej „Barkę”.
– Pan kiedyś stanął nad brzegiem, szukał ludzi gotowych pójść za nim… – nuci przez chwilę…
Marcysia w przyszłości chciałaby zostać piosenkarką lub kosmetyczką. Póki co, „maluje” lalki, mamę i babcię. Wybiera kolory różowo – fioletowe. Ciemnych nie używa, bo są smutne. Maluje oczy, usta, a na końcu „puszki” (policzki). Sama się nie maluje. Czasami widzi panie lepiej lub gorzej pomalowane, z lepszą lub gorszą fryzurą… Widzi, ale bardziej niż wygląd interesuje ją to, czy są miłe i uśmiechnięte…
Marcysię interesuje świat i otoczenie, które obserwuje z ciekawością dziecka. Co prawda, polityka jest jej obca, ale polityczne debaty zdarza się jej oglądać. I choć nie zna procesu wyborczego i nie wszystko rozumie, to swoje zdanie ma.
– Nie podoba mi się, iż się tak kłócą i przezywają. Dzieci w szkole tak się nie kłócą! A oni się kłócą i kłócą, a przecież chodzi o dobro Polaków – moje, mamy, taty, babci, pani i wszystkich – mówi z przekonaniem…
Co by poradziła politykom?
– Policzyć do trzy…, uspokoić się i dopiero wtedy mówić…
Dobra rada.
Czy coś jeszcze?
– Powinni być dla siebie bardziej mili. Chciałabym, żeby się szanowali, podali sobie ręce i żeby się… przytulili… – marzy ośmiolatka, wierząc w świat, pełen euforii i cudów…
Podobno, w demokratycznym kraju „każdy głos się liczy”, tylko czy w świecie dorosłych głos Marcysi będzie słyszalny… Oby…
Tekst; foto: Alina Boś
