Poleciałam biznes klasą jednej z najlepszych linii na świecie

kobietaxl.pl 7 godzin temu

Lotnisko Hamad zajęło w 2025 roku drugie miejsce w rankingu najlepszych lotnisk na świecie, oddając zeszłoroczną palmę zwycięstwa lotnisku Changi w Singapurze. Na tamtym lotnisku nigdy nie byłam, ale Doha jest moim ulubionym portem przesiadkowym. Miejsce jest piękne, odprawy realizowane są sprawnie, lotnisko jest świetnie oznaczone, nie ma szans, żeby się na nim zgubić. Jest mnóstwo sklepów, miejsc, gdzie można coś zjeść, no i są palarnie, co dla mnie jest istotne. To już był plus zmiany biletu. Ale jeszcze ważniejszy był komfort podróży. Z warszawy do Dohy leci się prawie 6 godzin, kolejne 7 czekało mnie w samolocie do Hanoi. Plus prawie 3 godziny na przesiadce, co w sumie oznacza kilkanaście godzin w podróży.

A Quatar Airways, choć w w 2025 roku straciły pozycję lidera linii lotniczych, zajmując tym razem drugie miejsce w rankingu, na zwycięskim podium stawały wielokrotnie. Zdecydowanie należą do jednych z najlepszych linii lotniczych na świecie, korzystałam już z ich usług. Ale nigdy w biznes klasie. Tym razem miałam okazję sprawdzić, jak wygląda taka luksusowa podróż.


Zakup biletu w biznes klasie daje szereg przywilejów. To przejścia przez odprawy w oddzielnych kolejkach, możliwość skorzystania z saloników lotniskowych i zwiększona ilość kilogramów bagażu, który można ze sobą zabrać.

Z Warszawy do Dohy leciałam Airbusem należącym do linii z Omanu. Jak poinformowała mnie stewardesa, Qatar Airways korzystają z usług również innych przewoźników. Biznes klasa w tym samolocie to oddzielone od siebie plastikowymi szybami kubełkowe miejsca, które można rozłożyć, aby zrobić łóżko. Obsługa była obłędna, grzeczna i pomocna. W menu kilka dań do wyboru, karta pełna drinków. Alkoholu nie piję, zadowoliłam się świetnymi sokami. Na kolację wybrałam krewetki i befsztyk z polędwicy. Posiłki serwowane są na białych obrusikach, oczywiście na porcelanowych talerzach, dostaje się też normalne sztućce. Najedzona do granic możliwości, wyspana, dotarłam do Dohy przed północą. Kolejny samolot miałam dopiero za ponad dwie godziny.

W moim promocyjnym bilecie nie było wejścia do saloniku Qatar Airways. Mam jednak priority pass, który upoważnia do wejść do innych saloników, nie zmartwiłam się więc tym zbytnio. Głodna i tak nie byłam, skorzystałam jedynie z herbaty, doskonałego WiFi, które jest dostępne na całym lotnisku i z eleganckiej palarni. Prawdziwa luksusowa podróż była dopiero przede mną. Do Hanoi leciałam Boeingiem 787-9, już katarskich linii, miałam więc okazję poznać smak biznes klasy w zamykanych kabinach. Dostałam zestaw kosmetyków, piżamę, pościelono mi łóżko. Jeść niczego nie chciałam, poprosiłam jedynie, by stewardesa obudziła mnie na śniadanie, które było doskonałe. Do Hanoi doleciałam wyspana i wypoczęta.

W drodze powrotnej niestety nie miałam już szczęścia lecieć tym samym Boeingiem. Nie zmienia to jednak faktu, iż przez cały czas było wygodnie, a jedzenie świetne.

Tym razem na karcie pokładowej miałam adnotację, iż jestem zaproszona do saloniku biznes Al Mourjan Qatar Airways, który też zdobywał laury najlepszego saloniku na świecie. W saloniku, oprócz restauracji i ogromnego lounge z wygodnymi fotelami, mieszczą się 24 ciche pokoje, siedem gabinetów spa, studio fitness oraz malownicze strefy relaksu z niezrównanymi widokami na The Orchard. Jest pięknie, przestronnie, spokojnie, dużo miejsca.

Ponieważ miałam aż cztery godziny czasu, spokojnie wzięłam prysznic, przebrałam się, pospacerowałam też po sklepach, aczkolwiek na dłużej zostałam w moim ulubionym, sprzedającym perfumy arabskie. Obejrzałam najnowszą instalację szwajcarskiego artysty. „Lamp Bear” Ursa Fischera zajmuje centralne miejsce w holu ze sklepami wolnocłowymi. To 7-metrowy, kanarkowożółty miś, wyrzeźbiony z brązu. „Lamp Bear” wita gości na lotnisku w Dosze i celebruje ideę podróży, tak jak artysta celebruje podróż w czasie do symboli dzieciństwa – miejsca, w którym wszyscy byliśmy i do którego od czasu do czasu lubimy wracać.

W samolocie do Warszawy ponownie zapadłam w sen i obudziłam się niedługo przed lądowaniem. Zdążyłam zjeść świetne śniadanie i do Polski dotarłam wypoczęta.

Czy jeszcze kiedyś uda mi się powtórzyć taką podróż? Na razie przede mną kilka następnych lotów, ale już w zgoła innych warunkach. Cóż, będę prawdopodobnie tęsknić do luksusów z Qatar Airways.

Idź do oryginalnego materiału