Pokojówka, która nakarmiła sierotę, gdy właścicieli nie było. Ich reakcja była niesamowita.

twojacena.pl 4 godzin temu

Wiele lat temu, w domu państwa Kowalskich pracowała kobieta o imieniu Zofia. Pewnego dnia, gdy gospodarze wyjechali, skończywsłam swoje obowiązki, usiadła przy oknie, by odpocząć. Nagle zauważyła chłopca idącego wzdłuż płotu. Był wychudzony, w podartym ubraniu i wyglądał na wyczerpanego.

Pewnie jest głodny pomyślała Zofia, czując litość dla biednego dziecka. Spojrzała na zegarek i wiedząc, iż państwo Kowalscy nie wrócą tak szybko, wyszła na podwórze.

Witaj, jak się nazywasz? zapytała łagodnie, podchodząc do chłopca, który wpatrywał się w ulicę.

Marek odparł nieufnie.

Chodź ze mną zaproponowała Zofia. Poczęstuję cię szarlotką.

Chłopiec, nie namyślając się długo, poszedł za nią. Był tak głodny, iż cały dzień nic nie jadł. W kuchni Zofia odkroiła duży kawałek ciasta i postawiła talerz przed Markiem.

Ale pyszne! wykrzyknął, odgryzając kawałek. Moja mama też takie piekła!

A gdzie twoja mama? zapytała ostrożnie Zofia. Chłopiec przestał jeść, spuścił wzrok.

Szukam jej od dawna Zniknęła szepnął.

Jedz, jedz powiedziała łagodnie. Na pewno ją znajdziesz.

W tym momencie otworzyły się drzwi państwo Kowalscy wrócili. Zofia drgnęła, słysząc kroki.

A to kto? zdziwił się Jan, zaglądając do kuchni. Oczy mu się rozszerzyły, gdy zobaczył chłopca.

Kogo tu sprowadziłaś, Zofia? zapytał surowo.

To dziecko szuka mamy, był głodny, więc go nakarmiłam odpowiedziała spokojnie, wzruszając ramionami.

Więc teraz pomagasz każdemu, kto się nawinie? A nas to nie obchodzi? oburzył się Jan.

Marek rozpłakał się, słysząc te słowa.

Już idę powiedział, zostawiając niedojedzony kawałek ciasta.

Wtedy wtrąciła się Maria, zawsze łagodniejsza od męża. Choć Jan często ją za to krytykował, nie mógł zmienić jej natury.

Zaczekaj, chłopcze powiedziała ciepło. Gdzie zgubiłeś mamę?

Marek wyciągnął z kieszeni starą fotografię.

Mieszkam z dziadkiem, ale on jest zły. Ciągle się złości przyznał. To moi rodzice, kiedyś żyliśmy razem.

Maria wzięła zdjęcie i zbladła, rozpoznając swoją córkę Martę.

Janie, to nasza wnuczka! wykrzyknęła drżącym głosem.

Jan nieufnie spojrzał na fotografię.

Marek, skąd masz to zdjęcie? zapytał zdumiony.

Znalazłem je u dziadka. Na odwrocie był adres, więc tu przyszedłem. Myślałem, iż mama tu jest odparł chłopiec, uspokajając się nieco. Dziadek mówił, iż mama mnie porzuciła, ale ja mu nie wierzę!

Niemożliwe! szeptała Maria, przypominając sobie, jak ich córka Marta uciekła kiedyś z mężczyzną o imieniu Krzysztof. Przez lata nie mieli od niej wieści, aż wróciła i niedługo zginęła w wypadku drogowym wracając do domu. Tamten dzień stał się dla nich koszmarem, po którym zostali sami.

A gdzie twój ojciec? spytał Jan.

Taty już nie ma. Zmarł pół roku temu znów zapłakał Marek.

Para była w szoku. Odnaleźli wnuka! Zmęczeni samotnością, postanowili go zatrzymać.

Wiesz co, malutki, pokażemy ci twój pokój powiedziała Maria.

A mama przyjdzie? zapytał Marek.

Twoja mama jest teraz z tatą odparła smutno.

Chłopiec zbladł.

Wkrótce państwo Kowalscy dopełnili formalności adopcyjnych. Dziadek nie sprzeciwiał się, dowiedziawszy, iż dziecko trafi do zamożnej rodziny.

Zofia była szczęśliwa. Dzięki tamtemu spotkaniu, jej gospodarze odzyskali radość. Z czasem Marek przestał być biednym sierotą. Stał się zadbanym chłopcem, o dobrych manierach i kochającej rodzinie.

Idź do oryginalnego materiału