Kobieta sprzątająca dom poczuła współczucie do sieroty i nakarmiła go, gdy gospodarzy nie było. Gdy bogaci właściciele wrócili, nie mogli uwierzyć własnym oczom.
Anna od lat pracowała w domu rodziny Nowickich. Tego dnia państwo wyjechali, a ona, skończywszy porządki, usiadła przy oknie, by odpocząć. Nagle zauważyła chłopca idącego wzdłuż ogrodzenia. Był chudy, w podartym ubraniu i wyglądał na wyczerpanego.
— Pewnie jest głodny — pomyślała Anna, czując litość. Spojrzała na zegarek — państwo wrócą nieprędko. Wyszła na podwórze.
— Cześć, jak masz na imię? — spytała łagodnie, podchodząc do chłopca, który wpatrywał się w ulicę.
— Kacper — odparł nieufnie.
— Chodź ze mną — zaproponowała Anna. — Poczęstuję cię szarlotką.
Chłopiec, nie namyślając się, poszedł za nią. Był wygłodzony — cały dzień nic nie jadł.
W kuchni Anna odkroiła duży kawał ciasta i postawiła talerz przed Kacprem.
— Ale pycha! — wykrzyknął, odgryzając kęs. — Moja mama też takie piekła!
— A gdzie twoja mama? — ostrożnie spytała Anna. Chłopiec przestał jeść, spuścił wzrok.
— Szukam jej… Zniknęła — szepnął.
— Jedz, jedz — powiedziała czule. — Na pewno ją znajdziesz.
W tej chwili drzwi się otworzyły — państwo wrócili. Anna drgnęła, słysząc kroki.
— A to kto? — zdziwił się Wojciech, zaglądając do kuchni. Oczy mu się rozszerzyły na widok chłopca.
— Kogo tu przyprowadziłaś, Anna? — spytał surowo.
— Dziecko szuka mamy, był głodny, więc go nakarmiłam — odparła spokojnie, wzruszając ramionami.
— Więc teraz każdemu z ulicy pomagasz? A nas to nie obchodzi? — oburzył się Wojciech.
Kacper rozpłakał się.
— Już idę — powiedział, zostawiając niedojedzony kawałek ciasta.
Wanda wtrąciła się:
— Zaczekaj, chłopcze — rzekła łagodnie. — Gdzie zgubiłeś mamę?
Zawsze była łagodniejsza od męża, a choć Wojciech często ją za to krytykował, nie mógł zmienić jej natury.
— Mieszkam z dziadkiem, ale jest zły. Ciągle krzyczy — przyznał Kacper, wyjmując z kieszeni starą fotografię. — To moi rodzice. Kiedyś byliśmy razem — podał zdjęcie państwu.
Wanda wzięła je i zastygła, rozpoznając swoją córkę — Kamilę.
— Wojciech, to nasza wnuczka! — zawołała drżącym głosem, podając fotografię mężowi.
Wojciech spojrzał niedowierzająco.
— Kacper, skąd masz to zdjęcie? — spytał zdumiony.
— Znalazłem u dziadka. Na odwrocie był adres, więc tu przyszedłem. Myślałem, iż mama tu jest — odparł chłopiec, uspokajając się nieco. — Dziadek mówił, iż mama mnie zostawiła, ale ja mu nie wierzę!
— Niemożliwe! — powtarzała Wanda, przypominając sobie, jak ich córka Kamila uciekła kiedyś z mężczyzną o imieniu Przemek. Lata nie mieli od niej wieści, aż wróciła… by niedługo zginąć w wypadku samochodowym w drodze do domu. Tamten dzień stał się koszmarem, po którym zostali sami.
— A gdzie twój tata? — spytał Wojciech.
— Taty już nie ma. Zmarł pół roku temu — znów zapłakał Kacper.
Para była w szoku. Znaleźli wnuka! Zmęczeni samotnością, postanowili go zatrzymać.
— Wiesz co, mały, pokażemy ci twój pokój — powiedziała Wanda.
— A mama przyjdzie? — spytał Kacper.
— Twoja mama jest teraz z tatą — odparła smutno.
Chłopiec zbladł.
Wkrótce państwo sfinalizowali adopcję. Dziadek nie protestował, gdy dowiedział się, iż chłopca przygarnie zamożna rodzina.
Anna była szczęśliwa. Dzięki tamtemu spotkaniu państwo odzyskali radość. Z czasem Kacper przestał być biednym sierotą. Stał się zadbanym chłopcem z dobrymi manierami i kochającą rodziną.