– Pojawił się ten, na kogo nie czekaliśmy! – krzyknął Marek Kowalski. – Możesz się wynosić z powrotem! – Tato, co ty robisz?

newskey24.com 4 tygodni temu

A kogo to niespodziewanie przyniosło! warknął Dominik Piotrowicz. Możesz się zaraz wynosić! Tato, o co ci chodzi?

Tato, o co ci chodzi? zdziwił się Adrian. Dwadzieścia lat mnie nie było, a witacie mnie jak wroga?

Gdybym miał władzę, przywitałbym cię pasem! Dominik Piotrowicz sięgnął po rzemień. Ale nic straconego! Zaraz to naprawimy!

Hej, spokojnie! Adrian cofnął się. Nie mam pięciu lat, potrafię odpowiedzieć!

Oto cała twoja natura! warknął Dominik Piotrowicz, nie puszczając pasa. Słabych gnębisz, przed silnymi uciekasz, dobrych oszukujesz, a złym służysz!

Dlaczego adekwatnie się wściekasz? I o co mnie oskarżasz? Adrian wzruszył ramionami. jeżeli choćby zawiniłem, to dwadzieścia lat minęło! Powinno się przedawnić!

Łatwo mówić, gdy to ty zawiniłeś! Oczywiście, chcesz, żeby ci wybaczyli! Ale ja ci nie wybaczam! oświadczył Dominik Piotrowicz.

A adekwatnie co ja wam zawiniłem? W szkole myślałem, dlaczego rodzice uznali mnie za zdrajcę i zakazali wracać! Na moje listy nigdy nie odpowiedzieliście! A pisałem!

Naprawdę nie wiesz? zaśmiał się szyderczo Dominik Piotrowicz.

Adrian patrzył w niemym zdumieniu i chciał dopytać, ale na hałas kłótni wyszła matka.

O, nie! krzyknęła Marianna Michałówna. Przyniósł go licho! Wypędź go, Dominiku, za drzwi! Hańba na nasze siwe włosy!

Zdumienie Adriana było tak wielkie, iż zastygł jak słup soli. A matka dodała:

Dałby Bóg siły, obiłabym cię miotłą! Wszystkie siły bym na to poświęciła! Ale widzę, iż sam Bóg cię naznaczył! Wskazała na sińca pod okiem Adriana.

Ktoś dobrze się postarał! uśmiechnął się Dominik Piotrowicz. Uścisnąłbym mu dłoń!

Rodzice, co z wami? wykrzyknął Adrian. Zgłupieliście? Dwadzieścia lat mnie nie było! Skąd takie przyjęcie?

Kto cię tu przysłał? zapytał Dominik Piotrowicz. Zaraz cię przepędzimy, a jemu podziękujemy!

Skąd mam wiedzieć? wściekł się Adrian. Przyjechałem autobusem! Sąsiad Piotrek mnie poznał, rzucił się witać!

A gdy autobus stanął, podbiegł jakiś młodzik, walnął mnie w oko, splunął w twarz i uciekł! Gdy ochłonąłem, już go nie było!

Niespodziewany bohater! uśmiechnął się Dominik Piotrowicz. Trzeba będzie zapytać Piotrka, kto ci przyłożył!

Tato, tylko to cię interesuje? wykrzyknął Adrian. Czyli to, iż mnie dwadzieścia lat nie było, nie ma znaczenia?

A po co tu zdrajcy? odparła Marianna Michałówna.

Z czego niby jestem zdrajcą?

Bo jesteś! krzyknął ktoś trzeci z głębi kuchni.

A to kto taki odważny? wściekł się Adrian.

Z cienia wyłoniła się postać.

To ten dureń mi dał w oko! wskazał Adrian na chłopaka.

Brawo, wnuczku! uśmiechnął się Dominik Piotrowicz. Nie przegapiłeś okazji!

Jaki do cholery wnuk? odskoczył Adrian.

Właśnie taki! Marianna Michałówna zasłoniła chłopaka. Twój syn! Porzucony!

Nie mam syna! odparł emocjonalnie Adrian. I nigdy nie miałem! Gdybym miał, wiedziałbym!

A przypomnij sobie, dlaczego dwadzieścia lat temu uciekłeś ze wsi! z bólem w głosie powiedział Dominik Piotrowicz.

***
Adrian nie nazywał swojego wyjazdu sprzed dwudziestu lat ucieczką. Wyjazd był zaplanowany. Po prostu wyjechał trochę wcześniej. I było kilka powodów.

Jechał bardzo daleko, niemal przez cały kraj. I jechał się uczyć. A wcześniej wyjechał, żeby nie tylko się urządzić, ale i znaleźć pracę na studia.

Tak, miał stypendium, ale raczej nie starczyłoby na względnie normalne życie. A prosić rodziców o pomoc było wstyd. Bo pieniędzy nie mogli wysłać, tylko jedzenie. A jak je przesłać?

Ale był też inny powód. Niedługo przed wyjazdem we wsi zaczęła się dziwna aktywność. Gdyby został jeszcze dwa tygodnie, mógłby w ogóle nie wyjechać. Narzeczone się dobijały. Właśnie przed nimi wolał uciec.

Na pytanie: Dlaczego? odpowiedź była prosta:

Chcę związać życie z morzem! A zostawiać żonę w domu, gdy jestem w rejsie to nie dla mnie. Nie chcę rogów!

Morze pojawiło się w jego życiu przypadkiem.

Po szkole najpierw oddał dług ojczyźnie, a potem miał się zastanowić, kim zostać. Wysłali go na flotę. Rok służby wystarczył, by zrozumiał, iż ziemia to nie dla niego!

Gdy wrócił do domu, miał już skierowanie do szkoły w miejscu służby. Po studiach miał zostać mechanikiem okrętowym.

Ale przed rozpoczęciem nauki postanowił się wyszaleć, żeby potem nie ciągnęło.

Jak szaleją chłopacy po wojsku, nie trzeba opowiadać. Hamulcem jest tylko utrata przytomności. Reszta czasu to wyczyn za wyczynem.

Adrian, gdy już coś pojął, napatrzył się na takich hulaków.

Wraca z wojska dumny jak paw, gotowy świat przewrócić. A potem obrączka na łapę i łańcuch w postaci żony, dzieci, gospodarstwa.

I tak dumny ptak zmienia się w kurczaka, gotowego do garnka.

Adrian nie chciał takiego losu. I choć hulał, zawsze pilnował portek. choćby sobie pasek drutem skręcał.

Tak, były problemy z potrzebą, ale lepiej się pomęczyć, niż całe życie cierpieć!

A jego osoba zyskała popularność wśród wiejskich panien. Młody, perspektywiczny, z planem na życie. I najważniejsze nie wplątany w żadne skandale.

Sam Adrian był atakowany zewsząd. Zapraszany, częstowany, obiecywano mu czułość. Do rodziców wysyłano delegacje, by przez nich ułożyć sojusz.

Adrian spojrzał na to i zrozumiał obrony nie utrzyma. Albo go zmuszą, albo rodziców przekonają. Więc wyjechał półtora miesiąca wcześniej.

Jak to mówią strzeżonego Pan Bóg strzeże!

Na miejscu się urządził, w porcie dostał pracę, wynajął łóżko w akademiku, złożył papiery. Napisał do rodzic

Idź do oryginalnego materiału