Choć wielu kojarzy Wolin głównie z plażami i parkiem narodowym, ta część Polski oferuje znacznie więcej niż tylko walory krajobrazowe. Na powierzchni zachwyca naturą, ale pod ziemią skrywa historię, która przez dekady była utajniona. Kompleks militarno-obronny z czasów zimnej wojny do dziś budzi emocje - szczególnie gdy pozna się jego przeznaczenie.
REKLAMA
Zobacz wideo Ustroń lepszą wersją Zakopanego? Sprawdziliśmy to!
Z czego słynie wyspa Wolin? Wdech, wydech. W krainie zieleni
Przybrzeżną Wyspę Wolin o powierzchni około 265 kilometrów kwadratowych bez wahania można nazwać turystyczną perłą. Katalog atrakcji jest obszerny i różnorodny - miłośnicy ciszy i spokoju najpewniej postawią na odkrywanie malowniczych pagórków i wąwozów. Trudno byłoby pominąć Woliński Park Narodowy, będący swoistą wizytówką regionu.
Przez jego teren przebiegają dwa z trzech głównych szlaków pieszych.
Jednym z nich jest fragment czerwonego Szlaku Nadmorskiego (który w całości ma niemal 380 km i prowadzi wzdłuż większości polskiego wybrzeża Bałtyku). Na tym odcinku pozwala on podziwiać wolińskie plaże, latarnię morską Kikut z 1960 r. czy Jezioro Koprowo
- podaje Onet. Kolejną czołową atrakcją regionu jest Jezioro Turkusowe. Niegdyś znajdowała się tu kopalnia kredy. Po czasie zbiornik wypełnił się wodą; dzięki zalegającym na dnie związkom węglanu wapnia w tej chwili możemy podziwiać jezioro o niezwykłej, egzotycznej barwie.
Co było na wyspie Wolin? O krok od zagłady
Wyspa Wolin może okazać się atrakcyjnym miejscem nie tylko dla miłośników natury, ale i turystów zainteresowanych historią. Jednym z najciekawszych obiektów jest bez wątpienia Podziemne Miasto Wolin. W czasie II wojny światowej mieścił się tam kompleks militarny. Pod nadmorskimi wydmami znajdują się sieci korytarzy, które łączą ze sobą kilka schronów.
Po zakończeniu wojny kompleks został przebudowany, a schrony połączono korytarzami, tworząc w ten sposób w pełni niezależne "podziemne miasto"
- czytamy na stronie nocowanie.pl. Mimo iż ukryty kompleks jest dziś popularną atrakcją turystyczną, w dalszym ciągu roztacza się nad nim aura niepokoju. To właśnie w tym miejscu miała rozpocząć się atomowa zagłada, która doszczętnie zniszczyłaby Europę.
Na sygnał, miały tam zjechać odpowiednie osoby, w tym również rosyjscy generałowie i to właśnie stamtąd, miała rozpocząć się atomowa zagłada. Instrukcje dotyczące operacji znajdowały się w kopertach ukrytych w sejfach
- tłumaczy Piotr Piwowarczyk, dyrektor Muzeum Obrony Wybrzeża w Świnoujściu w rozmowie z portalem Interia.
Według propagandy sowieckiej to miał być atak wyprzedzający, w razie, gdyby nastąpił rzekomo planowany atak przez Zachód. O tajnych stanowiskach wiedzieli tylko nieliczni - była to jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic z okresu zimnej wojny.