Podziemne lotnisko

adamaswtrasie.blogspot.com 1 rok temu
Jugosławia powstała jako Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców w wyniku zawieruchy na Bałkanach po Wielkiej Wojnie, kiedy to rosnące od kilkudziesięciu lat Królestwo Serbii połknęło świeżo powstałe po rozpadzie Austro-Węgier Państwo Serbów Chorwatów i Słoweńców (wedle znajomego Chorwata była to praprzyczyna czystek etnicznych lat 40. i 90. XX wieku oraz pomniejszych akcji wynaradawiających pomiędzy, ale o tym może później). Po roku 1945, kiedy wypędzono serbską dynastię królewską Karadziordziewiczów Jugosławia się nie rozpadła – mało tego, na nowo zjednoczył ją i trzymał żelazną ręką chorwacki komunista, marszałek Josip Broz, czyli Tito. Drug, jak go również nazywano, stworzył z Jugosławii całkiem bogate państwo (do dziś cieszy się on estymą w wielu miejscach dawnego kraju) i – zgrabnie lawirując między Wschodem a Zachodem (choć różnie o tym mówiono – vide Golicyn) został liderem państw Trzeciego Świata, czyli tych w większości biednych krajów, o które nieraz i zbrojnie walczyły dwa obozy czasów Zimnej Wojny.
A jak Zimna Wojna – to i strach przed atomową zagładą.
Prawdopodobny zakład ubogacania uranu w Prypeci w ZSRS
Jugosławia, jako lider tak zwanego ruchu państw niezaangażowanych sama broni atomowej nie posiadała (w Polsce ZSRS trzymało głowice), ale zabezpieczyć się na wypadek ataku zawsze dobrze by było – więc stwierdzono, iż zbudujemy podziemną bazę lotniczą Żeljawa. Jako, że dziś jest ona już opuszczona, podłączyłem się pod grupę fanów urbex-u i ruszyliśmy na Bałkany.
Jedno z czterech wejść do kompleksy Żeljava
Oczywiście, jak lotnisko, to i cała infrastruktura – na górze Pljesziwica pod którą ukrywały się hangary znajdowała się olbrzymia stacja radarowa – przyczynek do opuszczenia bazy, ale o tym później – niestety, była dość zimna wiosna, i zaśnieżone Góry Dynarskie nie pozwoliły nam dotrzeć do pozostałości radaru. Popłoszyliśmy tylko kilka saren – dziś, dzięki rozminowaniu przez społeczność międzynarodową pól minowych z lat 90-tych zeszłego stulecia swobodnie hasających po zalesionych szczytach na granicy chorwacko-bośniackiej (bo dziś baza znajduje się właśnie na granicy tych dwóch państw – kolejny gwóźdź do trumny podziemnego lotniska).
Plesivica - Góry Dynarskie
Sarna
Niedostępny, bo zamknięty, był też niedaleki zajazd Winnetou – nazwany tak na cześć słynnego Indianina, którego przygody w słynnej jugosłowiańsko-enerdowskiej serii powstawały właśnie w okolicach Żeljawy.
Bistro Winnetou
Warto dodać, że samo położenie bazy wcale nie było tajne – ba, była ona powodem dumy dla jugosłowiańskich włodarzy. Pech chciał, że potężne konstrukcje ukończono w roku 1989 – akurat gdy Zimna Wojna się kończyła, a Jugosławia właśnie dożywała swoich dni.
Sama baza – opuszczona, zakurzona, ciemna – jest ogromna. Zdjęcia prawdopodobnie nie oddadzą tego ogromu – mieściło się w środku kilkanaście radzieckiej konstrukcji MiG-ów.
Tunel wjazdowy
Nie oddadzą też fotografie wspaniałych adekwatności akustycznych i echa, które rozlega się w ciemnych korytarzach – mrocznych niczym krasnoludzka Moria.
Podziemne korytarze
Wielką gratką dla miłośników urbex-u są pozostałości infrastruktury: kwatera dowodzenia, generatory, zbiorniki na paliwo. Wycofujące się wojska jugosłowiańskie planowały wysadzić bazę, ale skoro miała ona przetrwać atak atomowy, to kilka ton TNT nie mogło zrobić na niej wrażenia. I nie zrobiło. Schron wytrzymał.
Prawdopodobna sala odpraw
Na zewnątrz zachowały się też pasy startowe i opuszczone koszary – oraz amerykański DC-7 – jako państwo Trzeciego Świata Jugosławia kupowała broń i na Wschodzie i na Zachodzie.
DC-7 czyli Dakota
Mimo swojej potęgi w konfliktach w Jugosławii Żeljawa nie odegrała adekwatnie żadnej roli. No, może wykreowała jednego chorwackiego bohatera – w latach 80-tych XX wieku jugosłowiańska armia składała się już głównie z Serbów, ale w koszarach w Żeljawie służył także jeden chorwacki pilot. Po ogłoszeniu niepodległości zawinął jeden z samolotów i poleciał nim do Zagrzebia. Dziś maszyna ta dumnie jest eksponowana w niedalekim muzeum wojskowym. Sama baza finalnie opustoszała zaś w 1994 roku – wtedy też jugosłowiańskie wojska podjęły próbę zniszczenia jej – jak wiemy nieudaną. Niestety dla Chorwatów położenie lotniska na granicy państwowej (jedno z wyjść ze schronów znajduje się po bośniackiej stronie – podobno czają się tam miejscowi pogranicznicy, gotowi przyjąć łapówkę: wszak wychodząc tamtędy nielegalnie przekracza się granicę) uniemożliwiło wykorzystanie go militarnie.
Współczesne ślady Serbii w bazie
Dlaczego – mimo, że wojna w Chorwacji skończyła się w 1991 roku – wojska jugosłowiańskie (oficjalnie nie zaangażowane w konflikt w Bośni 1992-95), czyli serbskie, wyjechały stąd dopiero trzy lata później? Otóż efektem konfliktu chorwackiego było powstanie na terenie kraju – sytuacja analogiczna jak w Bośni – quasi-niepodległego państwa Serbów – Republiki Krajiny i (a także Zachodniej Slawonii, Baranji i Zachodniego Sremu - to państewko istniało do 1998 roku) ze stolicą w Kninie. Franjo Tudźman (prezydent Chorwacji) nie bardzo mógł coś z tym tworem zrobić, zwłaszcza, iż wespół z Slobodanem Miloszewiczem (prezydent Jugosławii) knuł jak tu rozebrać pogrążoną w wojnie domowej Bośnię. W 1994 roku sytuacja międzynarodowa delikatnie się jednak zmieniła – i Chorwacja (zapewne za rezygnację z planów rozbioru sąsiada i zaprzestanie walk boszniacko-chorwackich) otrzymała pomoc USA, mocno zaniepokojonych tym, iż prorosyjscy Serbowie mają w swoich rękach potężny radar w bazie Żeljawa – czytający ruchy samolotów w całej niemal środkowej i południowej Europie.
Stary Most w Mostarze - odbudowany po wojnie
Serbowie musieli więc wynieść się z okolic bazy – i dziś nie tylko koszary, ale i okoliczne wioski straszą opuszczonymi budynkami. W poprzednim wpisie pisałem dlaczego nikt o to nie zadba: skoro to jest serbskie, Chorwaci nie będą tego odbudowywać – bo a nuż Serbowie wrócą. Zresztą w okolicy pozostało jeden ślad dawnej świetności Jugosławii – Objekt 99 czyli willa Izvor (czyli po chorwacku i serbsku źródło, zdrój) samego Marszałka Tito.
Idź do oryginalnego materiału