Podwórko w jednym rytmie

newsempire24.com 1 tydzień temu

Podwórko na jednej fali

Osiedlowe podwórko na obrzeżach wielkiego miasta budziło się w hałasie i zamieszaniu, gdzie każdy znał swoje miejsce. Wśród bloków z odrapanymi elewacjami życie toczyło się według ustalonego porządku: rano rodzice wynosili wózki podjazdami, emeryci powolutku wyprowadzali psy, a młodzież z plecakami lawirowała między klombami a śmietnikami. Po niedawnym deszczu asfalt wciąż lśnił, odbijając jasne letnie słońce. Na rabatach pod oknami kwitły nasturcje i aksamitki dzieci w podkoszulkach ganiały piłkę lub jeździły na rowerach, od czasu do czasu zerkając na dorosłych.

Przy klatce już zbierała się mała kolejka: ktoś próbował przecisnąć się z siatką mleka, ktoś wyciągał wózek dziecięcy z ciasnego przedpokoju. I wtedy nieodłączna przeszkoda ostatnich miesięcy: hulajnogi elektryczne. Było ich co najmniej pięć; jedna leżała w poprzek podjazdu, tak iż mama z dzieckiem musiała zręcznie manewrować między kołami. Obok emerytka Halina Wójcikowa gniewnie stukała laską po chodniku.

Znowu nawrzucali! Ani przejść, ani przejechać
To ta młodzież rzuca, gdzie popadnie! dodał mężczyzna w średnim wieku w sportowej kurtce.

Na to dziewczyna około dwudziestki wzruszyła ramionami:
No i gdzie je niby zostawiać? I tak nie ma wyznaczonych miejsc.

Sąsiedzi gderali pod drzwiami; ktoś ironicznie zauważył, iż niedługo zamiast kwiatów będą stały tylko hulajnogi i rowery. Ale nikt nie kwapił się do działania wszyscy przywykli do drobnych niedogodności podwórkowego życia. Dopiero gdy kolejny rodzic ledwo nie zahaczył wózkiem o chwiejną konstrukcję i cicho zaklął, napięcie stało się wyczuwalne.

Na podwórku rozbrzmiewała znajoma kakofonia: ktoś głośno omawiał ostatnie wiadomości przy ławce obok piaskownicy, nastolatki kłóciły się o mecz piłkarski na placu zabaw. Ptaki szumiały w gęstych gałęziach topoli w rogu podwórka; ich odgłosy przerywały podniesione głosy mieszkańców.

Dlaczego nie można ustawić bliżej płotu? Przecież byłoby lepiej!
A jeżeli ktoś akurat musi naładować? Ja wczoraj prawie nogę złamałem przez to żelastwo!

Jeden z chłopaków spróbował odciągnąć hulajnogę bliżej krzaków ta zdradliwie zaskrzypiała i przewróciła się pod nogi przechodzącej kobiecie z siatką. Ta rozłożyła ręce:

No i proszę! Może wreszcie ktoś to tutaj posprząta?

Tego wieczoru kłótnie wybuchały jak iskry z niedopałka: wystarczyło, iż ktoś się poskarżył już pojawiali się nowi uczestnicy sporu. Jedni bronili technologii jako symbolu postępu, drudzy wzywali do porządku według starych zasad.

Emerytka Halina Wójcikowa mówiła stanowczo:
Rozumiem, czasy się zmieniły Ale są tu też starsi ludzie! My też chcemy spokojnie przejść!

Młoda mama Kinga odpowiedziała łagodniej:
Mam małe dziecko Czasem wygodniej mi wziąć hulajnogę niż jechać autobusem do przychodni.

Ktoś proponował zadzwonić do administracji, a choćby wezwać dzielnicowego, by zapobiec chaosowi; inni śmiali się z tych sugestii i radzili po prostu być dla siebie milsi.

Długie jasne wieczory przeciągały rozmowy pod klatką do późna: rodzice zostawali z dziećmi na placu zabaw, mieszając w rozmowach wiadomości z narzekaniem na hulajnogi. W pewnym momencie energiczny sąsiad Krzysztof wyszedł z odwiecznym pytaniem:

Może się wszyscy spotkamy? W końcu normalnie to przedyskutujemy?

Poparła go para młodszych sąsiadów; choćby Halina Wójcikowa niechętnie zgodziła się przyjść, skoro wszyscy będą.

Następnego wieczoru pod klatką zebrała się różnorodna grupa: od studentów po emerytów i rodziców z dziećmi. Niektórzy przyszli przygotowani: jeden przyniósł notes na pomysły czegoś takiego na podwórku jeszcze nie widziano, drugi zabrał miarkę, inni stali z boku i obserwowali z ciekawością.

Okna na parterze stały otworem słychać było śmiech dzieci i gwar rozmów z ulicy; lekki wiatr niósł zapach świeżo skoszonej trawy.

Dyskusja zaczęła się burzliwie:
Trzeba wyznaczyć miejsce na te hulajnogi!
Niech administracja namaluje linie!

Ktoś zaproponował zrobić tabliczki samemu, ktoś obawiał się biurokracji:
Znowu zacznie się zgrywanie przez Warszawę!

Student Tomek odezwał się niespodziewanie rozsądnie:
Sami zdecydujmy, gdzie to ustawić Potem damy znać zarządcy niech tylko zatwierdzi!

Po krótkiej wymianie zdań wybrano kąt między śmietnikiem a stojakiem na rowery, gdzie nie przeszkadzały ani podjazd, ani klomb.

Mama Kinga zabrała głos:
Ważne, żeby zasady były jasne dla wszystkich, zwłaszcza dzieci I żeby potem nikt się nie czepiał!

Halina Wójcikowa pokiwała głową; kilku nastolatków od razu zgłosiło się do narysowania kredą schematu nowego postoju. Kolejna sąsiadka obiecała wydrukować regulamin po pracy. Rozmowa toczyła się żywo; ludzie żartowali, każdy czuł się częścią zmian.

Następnego ranka podwórko tętniło zwykłym życiem, ale atmosfera była inna. W wyznaczonym miejscu krzątało się troje zapaleńców Krzysztof, student Tomek i mama Kinga. Krzysztof trzymał miarkę i kierował akcją:

Tak, od śmietnika półtora metra. Taśmę tutaj!

Tomek rozkładał jaskrawą taśmę, a Kinga układała na ławce tabliczkę: Hulajnogi tylko w wyznaczonym miejscu! Nie blokować przejść!

Emerytka Halina Wójcikowa obserwowała to z okna. Nie wtrącała się tylko spoglądała znad okularów i czasem skinęła głową. Na dole dzieci próbowały ozdobić tabliczkę flamastrami: narysowały słońce i uśmiechniętą buźkę obok hulajnogi. choćby nastolatki zatrzymały się na chwilę, by spojrzeć.

Gdy wszystko było gotowe, mieszkańcy zebrali się przy nowym postoju. Krzysztof uroczyście przymocował tabliczkę do słupka. Mamy z wózkami od razu się ucieszyły:

Teraz nie trzeba się przeciskać między kołami

Idź do oryginalnego materiału