Miłość nie zawsze trwa wiecznie. Niestety. Uczucia mogą zgasnąć, a relacja — się rozpaść. Ale są sytuacje, gdy jedno z małżonków przekracza granice przyzwoitości. I właśnie o tym jest ta historia.
Magda i Marek – pozory szczęśliwego małżeństwa
Magda, 38-letnia nauczycielka z Torunia, od lat była żoną Marka, dobrze zarabiającego kierownika projektów. Mieli córkę, dom pod miastem, wspólne konto i… zupełnie różne wizje przyszłości.
Magda od dawna przeczuwała, iż coś jest nie tak. Zmiany w zachowaniu męża, tajemnicze telefony, „delegacje” bez śladu faktur. Ale mimo wszystko nie podejrzewała, iż planuje ją nie tylko zdradzić — ale i wykorzystać.
Rozmowa, która zmieniła wszystko
Pewnego wieczoru, wracając wcześniej z zakupów, Magda podsłuchała rozmowę męża. Marek nie zauważył, iż nie jest sam w domu. Przez telefon mówił do kochanki:
„Jeszcze tylko chwilka. Kupię mieszkanie na naszą dwójkę. Część kredytu pójdzie na Magdę, nic się nie skapnie. Oficjalnie przez cały czas jesteśmy razem.”
Dla Magdy to był szok. Wiedziała o zdradzie, słyszała plotki o dziecku z tamtą kobietą. Ale to, iż chce na nią zrzucić część kredytu za nowe mieszkanie… to była już czysta podłość.
Cichy kontratak
Magda zagrała idealnie. Udała, iż wszystko jest po staremu. choćby zaproponowała, iż nowe mieszkanie można przepisać na teściową — „tak będzie bezpieczniej”. Marek uwierzył.
W międzyczasie Magda złożyła pozew o rozwód i… konsekwentnie wyrzucała przychodzące wezwania do sądu, by Marek się nie zorientował. Wyrok zapadł bez jego udziału.
Kredyt? Oczywiście na niego. Wspólne oszczędności? Trzymane w pudełku w kuchni — w końcu „ufamy sobie”.
Zniknięcie i zwrot akcji
Magda zabrała córkę do swojej mamy. Sama wróciła w nocy do domu, podczas gdy Marek — szczęśliwy, iż ma dom dla siebie i kochanki — zaprosił ją na „romantyczny weekend”.
Ale zamiast romantyzmu był dramat. Pieniądze zniknęły. Winę automatycznie przypisał kochance. W panice zadzwonił do Magdy — wyznał wszystko. A ona? Pokazała mu… wyrok rozwodowy.
„To już nie twój dom. I nie twoja rodzina.”
Wściekły Marek próbował grozić, iż „nie da rady spłacić kredytu sam”. Ale nie miał wyjścia. Spakował się i odszedł — ostatni raz trzaskając drzwiami.
Nowy początek
Dziś Magda mieszka z córką w małym, ale przytulnym mieszkaniu, które kupiła dzięki wsparciu swojej mamy. Ma spokój. I poczucie godności.
Nie zamierza się mścić — już to zrobił za nią los.
Bo, jak mówi stare polskie przysłowie:
„Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada.”