Podróże to zawsze duży wydatek? W tym kraju wystarczy 40 zł dziennie, by żyć po królewsku

natemat.pl 3 godzin temu
Podróżowanie najczęściej wiąże się z dużymi wydatkami. choćby weekendowy wyjazd w Europie potrafi kosztować kilka tysięcy złotych, o ile lubicie dobre hotele i restauracje. Niedawno odwiedziłam jednak kraj, w którym wakacje bez zmartwień można mieć już za 40 zł dziennie.


Na świecie przez cały czas nie brakuje miejsc, w których choćby Polak poczuje się jak bogacz. Takie wakacje można spędzić np. w Wietnamie, Uzbekistanie, czy Gruzji. Bez większych zmartwień można odpoczywać także w Tajlandii, gdzie za obiad w knajpce zapłacicie ok. kilkunastu złotych. Jednak przepięknym krajem, w którym niskie ceny zaskakiwały mnie na każdym kroku, była Kambodża. To jedno z miejsc, do których będę chciała gwałtownie wrócić.

Wakacje w Kambodży? Raczej nie kojarzą się z kurortem i luksusem


Gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś powiedział mi, iż spędzę zimowe wakacje w Kambodży, to chyba kazałabym mu stuknąć się w czoło. O tym kraju wiedziałam tyle, iż kiedyś była tam wojna domowa, której stroną byli Czerwoni Khmerowie, a efektem konfliktu było ludobójstwo. I tu pewnie musiałabym postawić kropkę.

Nie brzmi to jak reklama rodem z pierwszej strony folderu biura podróży. Jednak odkąd zajmuję się zawodowo turystyką o tym kraju słyszałam wiele dobrego. Wojna domowa zakończyła się ponad ćwierć wieku temu. przez cały czas lepiej nie poruszać się tam poza szlakami, bo w lasach można wpaść na minę lądową. Jednak od kilku lat tamtejsza turystyka sukcesywnie się rozwija, głównie dzięki kompleksowi świątynnemu Angkor Wat.

I to właśnie chęć zobaczenia tego wyjątkowego miejsca, w połączeniu ze stosunkowo niedużą odległością od Bangkoku sprawiły, iż zarezerwowałam bilet na autobus w dwie strony. Na miejscu spędziłam 3 dni, które były najbardziej intrygującymi podczas całego dwutygodniowego wyjazdu.

Kambodża za 10 dolarów dziennie. 40 zł wystarczy, żeby żyć po królewsku


Żeby przekroczyć granicę Kambodży trzeba mieć paszport, a także wizę. Uzyskacie ją na wybranych przejściach lądowych lub lotniczych, a najlepiej dopełnić formalności online. Moja e-wiza przyszła po dwóch dniach i kosztowała ok. 30 dolarów (120 zł). Pamiętajcie, żeby ją wydrukować przynajmniej w dwóch kopiach. Jedna przyda się na wjeździe, druga na wyjeździe.

Pierwszym szokiem podczas planowania wyjazdu były ceny. Bilet na autobus z rozkładanymi siedzeniami kupicie już za ok. 100-150 zł. Ja przespałam w nim całą drogę. W cenie przejazdu były woda, nielimitowana kawa i herbata, przekąska i śniadanie. Do tego każdy pasażer dostał też kocyk. Dalej cena hotelu. Za noc w obiekcie z pięcioma gwiazdkami ze śniadaniem płaciłyśmy z koleżanką ok. 100 zł od osoby. I to nie na uboczu. W imprezowym centrum byłam po ok. 10 minutach spaceru. A dostępnych jest też wiele jeszcze tańszych opcji.

Kolejny szok czekał nas podczas obiadu w lokalu. Wiele dań dostępnych było za… 1,5 dolara (ok. 6 zł). Za tyle zjecie np. smażony makaron, ryż z kurczakie czy 4 sajgonki. Dokładając kolejnego dolara, czyli za 2,5 dolara (ok. 10 zł) spróbujecie tradycyjnego kambodżańskiego amoku. Pod tą nazwą kryje się khmerskie curry z kurczakiem lub rybą gotowane na parze w liściu z banana. Inne danie, które zamówicie za ok. 3 dolary (ok. 12 zł) to Lok Lak, czyli mięso z kurczaka lub wołowiny serwowane w specjalnym sosie. Bardzo smaczne i sycące.

Kolejne ceny były równie śmieszne. Piwo z nalewaka za 0,5 dolara, normalna butelka piwa za dolara. Lody tajskie za 2,5 dolara. T-Shirt na straganie też kupicie już za 1-2,5 dolara. W bardzo niskiej cenie dostępny jest także masaż. Za 30 minut masowania całego ciała zapłaciłam 3 dolary. Było to bardzo miłe doświadczenie, ale wyglądało zupełnie inaczej niż w Europie.

Masaże w Tajlandii, Wietnamie, czy Kambodży często odbywa się nie w zamkniętych salach, gdzie jesteście nago (przykryci ręcznikiem). Najczęściej są to zbiorowe sale z kilkoma lub kilkunastoma łóżkami, gdzie równocześnie obsługiwanych jest wiele osób. Dodatkowo podczas masażu jesteście w swoich ubraniach. Tych samych, w których przyszliście do lokalu.

A dlaczego ceny podaję w dolarach? To właśnie w tej walucie zapłacicie tam dosłownie wszędzie. choćby w sklepach znajdziecie cenniki, które pokazują, ile trzeba zapłacić za dany produkt w dolarach a ile w rielu kambodżańskim.

Atrakcje Kambodży. Po zwiedzaniu usłyszałam "dziękuję, iż przyjechałaś"


Jeżeli tak jak ja planujecie kilkudniowy wypad, którego głównym celem będzie Angkor Wat, to waszą bazą wypadową będzie miasto Siem Reap. To jedno z największych miast Kambodży, pełne tuk tuków i z własną dzielnicą imprezową.

Wystarczy jednak oddalić się o kilka uliczek od głównych arterii miasta, żeby zobaczyć, jak skromnie żyją Khmerzy (mieszkańcy Kambodży). Turystyka jest tam bez wątpienia głównym źródłem dochodu.

Angkor Wat cieszy się bardzo dużą popularnością. I większość z nas sądzi, iż jest to tylko jedna duża świątynia, a to nie do końca prawda. W całym kompleksie archeologicznym Angkor znajdziecie aż 72 świątynie.

Samo Angkor Wat po przetłumaczeniu na język polski oznacza "Miasto Świątynię" lub "Stolicę Świątyń". Ta najsłynniejsza, którą świetnie znamy ze zdjęć, została wzniesiona w XII wieku. Pierwotnie była to świątynia hinduistyczna, a dopiero później zmieniono ją w buddyjską.

Spacerując tam, można jedynie podziwiać kunszt ówczesnych inżynierów. Architektura zachwyca geometrią, a także detalami. Każdy element jest pieczołowicie i starannie ozdobiony.

I o ile sądziliście, iż choć na chwilę będziecie mieli to miejsce wyłącznie dla siebie, to jesteście w dużym błędzie. W świątyni byłam ok. godziny 5 rano, bo chciałam zobaczyć wschód słońca nad Angkor Wat i uwiecznić go na zdjęciach. Podobny pomysł miało kilka tysięcy innych osób, a na domiar złego jedno z jeziorek, w których odbija się kompleks, było właśnie w trakcie renowacji, więc wszyscy zgromadzili się w jednym miejscu.

Po wschodzie słońca, tłum ruszył na zwiedzanie. Ludzie byli dosłownie wszędzie. Spacerowali po kamiennej posadzce, skrywali się pod dachem, albo próbowali wchodzić lub schodzić po bardzo stromych schodach. Mimo tego naprawdę warto zobaczyć to miejsce. Zwłaszcza iż w cenie 37 dolarów za dzień macie wstęp do wszystkich świątyń. W sprzedaży są także bilety tygodniowe.

Po zwiedzaniu Angkor Wat ruszyłam do kolejnej świątyni. Ta Prohm, ze względu na to, iż w 2001 roku nagrano tam sceny do filmu "Lara Croft: Tomb Rider", do dziś nazywana jest potocznie Świątynią Lary Croft. I szczerze, nie wiem, czy nie była ona jeszcze ładniejsza od Angkor Wat.

Choć wiele jej miejsc jest zrujnowanych, to widok drzew dosłownie wrastających w mury dawnych świątyń pozostaje w pamięci na zawsze. Całość wydaje się o wiele bardziej autentyczna niż Angkor. Sprawia wrażenie dzikiego i nieujarzmionego miejsca. Spacerując po nim, można było się poczuć niczym Lara Croft lub Indiana Jones.

Jeżeli zdecydujecie się na taką wycieczkę, to pamiętajcie, iż kolejne świątynie są oddalone od siebie choćby o kilka-kilkanaście kilometrów. Można się między nimi przemieszczać rowerami, choć przy ponad 30 st. C to trudne.

Zwłaszcza iż po godzinie 11:00 w styczniu temperatura odbierała siły do życia. Druga opcja to wynajem własnego skutera, albo skorzystanie z tuk tuków, których jest tam bardzo dużo. Pamiętajcie tylko, żeby najpierw uzgodnić cenę, a dopiero później ruszyć w drogę.

Kambodża nie pozostało zniszczona przez turystów. To jej ogromny atut


Będąc w Siem Reap warto zwiedzić także okolicę. Na południe od miasta znajduje się ogromne jezioro Tonle Sap. To największy taki zbiornik w Azji Południowo-Wschodniej. Możecie tam zwiedzić np. pływającą wioskę Kampong Phluk.

Możecie też ruszyć na północ od Angkor. W odległości ok. 50 kilometrów znajduje się stanowisko archeologiczne Kbal Spean. Jego największą atrakcją jest wysoki na kilka metrów wodospad. Szczególnie okazale prezentuje się w porze deszczowej, ale i w suchej robi wrażenie. Tym bardziej, iż żeby do niego dojść, trzeba przespacerować się ok. 1,5-kilometrową szeroką ścieżką w środku dżungli. Po południu oprócz mnie i koleżanki były tam jedynie cztery osoby.

Podobnych perełek, które nie zostały jeszcze odkryte przez turystów, w Kambodży z pewnością jest więcej. I chyba tym najbardziej urzekł mnie ten kraj. pozostało nieodkryty, dzięki czemu prawdziwy. Nie dostaniecie tam wszystkiego podanego na tacy tak jak w Tajlandii, gdzie wystarczy wyjść na ulicę i za chwilę znajdziecie biuro podróży, które sprzeda wam wycieczkę. Tu trzeba się naszukać, a później zorganizować transport.

Różnicę widać też w podejściu miejscowych. Kierowca naszego tuk tuka przed drogą powrotną spytał mnie, na jak długo przyjechałam do Kambodży. Szczerze odpowiedziałam, iż tylko na 3 dni, ale już planuję, co zrobić, żeby wrócić tam na dłużej. I w tym momencie bardzo mnie zaskoczył. – Dziękuję, iż jesteś i chcesz wrócić – odpowiedział.

I zestawcie to teraz z Hiszpanią, gdzie realizowane są strajki, bo miejscowi mają dość zagranicznych gości...

Idź do oryginalnego materiału