Między blokami zauważam młodego pasterza, który pogania stadko kóz. Kojarzy Salamata i każe mi iść za sobą. Przeszliśmy kilkaset metrów i zostawia mnie przed metalową bramą. Dalej muszę sobie poradzić sam, mój przewodnik oddala się szybkim krokiem, dobrze wie, iż za płotem „dyżuruje” jeden z najgroźniejszych psów świata. Chcę po raz pierwszy zobaczyć z bliska owczarka środkowoazjatyckiego alabaia i słyszę, iż jestem pod adekwatnym adresem. Pies wyczuł obcego, jego niskiego tonu szczekanie budzi trwogę w sercu. Przez dziury w płocie widzę jego wielki łeb. Zwierzę jest zamknięte w kojcu, mimo to obawiam się wejść na podwórko.