**Podróż nad morze**
— Kaziu, nie pozwalam, słyszysz? Masz dopiero osiemnaście lat. Nie rozumiesz… — Halina coraz częściej podnosiła głos. Sprzeczka z córką trwała już od kilku godzin.
— To ty nie rozumiesz. Wszyscy jadą, a ja jak zwykle nie mogę — uparcie powtarzała Kasia.
— Jacy „wszyscy”? Twoja Zosia? Jej matka pozwala jej na wszystko… — Halina nagle zamilkła, czując, iż posunęła się za daleko. — Posłuchaj, córeczko…
— A ty słuchałaś, gdy mówiłam, iż nie chcę żadnego Jana Kowalskiego? Ach tak, zdanie dziecka nikogo nie interesuje. Nie słuchałaś mnie i zrobiłaś po swojemu. Mówiłaś wtedy, iż chcesz być szczęśliwa. I co? Jesteś szczęśliwa, mamo? Nie jestem już dzieckiem, jestem pełnoletnia. Ja też chcę być szczęśliwa. Jadę, czy ci się to podoba, czy nie. Pieniędzy mi nie potrzeba, jeżeli o to chodzi. — W oczach Kasi błyszczały łzy rozpaczy.
— Właśnie dlatego chcę, żebyś była szczęśliwa, naprawdę. Możesz popełnić błąd, którego będziesz żałować całe życie. Pomyśl, Kasiu. Tam będziesz całkowicie zależna od tego swojego Darka. A jesteś pewna, iż go znasz? Zaledwie kilka miesięcy się znacie. Nikogo bliskiego nie będzie przy tobie…
— Nie martw się, „w fartuchu nie przyniosę” — zaśmiała się gorzko Kasia.
— Nie słyszymy siebie nawzajem. — Halina osunęła się na kanapę, wyczerpana.
Była zmęczona tłumaczeniem się. Mąż zostawił ją z trzyletnią Kasią, alimentami i zniknął. Gdy poznała Jana, nie spodziewała się, iż znów pokocha i zaufa mężczyźnie. Jan przez te lata starał się zastąpić Kasi ojca, być dla niej przyjacielem. A Kasia nigdy go nie zaakceptowała.
Halina pamiętała, jak córka przyjęła Jana wrogo, gdy po raz pierwszy przyszedł do nich w gości. Gdy wyszedł, zapytała:
— Będzie z nami mieszkał?
— Tak. Masz coś przeciwko?
— Kto mnie pyta? I tak zrobisz po swojemu — prychnęła dwunastoletnia wówczas Kasia.
Halina próbowała jej wytłumaczyć, iż Jan jest dobry, iż niedługo to zrozumie.
— Po prostu go nie znasz. Zobaczysz, polubisz go.
— Twoja córka po prostu zazdrości — mówiła wtedy przyjaciółka. — Nie możesz iść na jej pasku. Nim się obejrzysz, dorośnie, wyjdzie za mąż, a ty zostaniesz sama. Takiego faceta jak Jan możesz już nie spotkać. Nie musisz wybierać między nim a Kasią. Wszystko się ułoży, daj tylko czas.
Halina starała się nie zaniedbywać córki. Ale nie szło jej to najlepiej. Ciągnęło ją do Jana, a Kasia nieustannie przyciągała uwagę na siebie. Halina rozdarta była na dwoje. Gdy Kasia zrozumiała, iż matka nie należy już wyłącznie do niej, zaczęła się oddalać. I oto rezultat. Nie słyszą się nawzajem.
Teraz Kasia się mści. Darek był miłym, dobrze wychowanym chłopakiem z porządnej rodziny. Halina nie miała nic przeciwko niemu. Ale pozwolić córce jechać z nim nad morze…
Gdy chłopak przychodzi poznawać rodziców dziewczyny, zawsze stara się pokazać z najlepszej strony. Ale jaki jest naprawdę? Widzimy tylko wierzchołek góry lodowej, a co kryje się pod tą piękną warstwą?
Pewnie rodzicom Darka było łatwiej. Halina miała tylko córkę. Nigdy tak naprawdę się nie rozstawały. A tu nagle Kasia chce jechać nad morze z chłopakiem. Wiadomo, iż będzie wino, seks. Halina wychowywała córkę sama. Drżała nad nią. Oczywiście, trudno jej zaakceptować, iż Kasia dorosła, iż ma chłopaka, swoje życie.
Ale nie można jej trzymać na smyczy. Jan też uważał, iż trzeba dać wolność. Dziewczyna nie jest głupia, sama wszystko zrozumie. Gdy Halina powiedziała mu, iż gdyby Kasia była jego córką, pewnie nie pozwoliłby jej jechać z chłopakiem, Jan tylko zarumienił się, ale milczał. Oczywiście, nie pozwoliłby. Halina była mu wdzięczna, iż nie podsycił kłótni, iż się wycofał. Niech matka i córka same rozwiążą ten problem.
Cóż, pozostaje się pogodzić i mieć nadzieję, iż wszystko się ułoży.
Może powinna była zrezygnować z Jana, zapomnieć o sobie, poświęcić się córce? Ale jak zapomnieć o sobie, gdy miała zaledwie trzydzieści kilka lat i pragnęła miłości i szczęścia?
Teraz córka chce być szczęśliwa. Teraz nie słucha matki. I co robić? Łatwo radzić, gdy chodzi o cudze dzieci, ale gdy dotyczy to jedynej córki, zdrowy rozsądek milknie przed miłością i strachem matki. Każda matka chce uchronić córkę przed błędami. A może to właśnie jest największy błąd?
Halina westchnęła, zmęczona rozmyślaniami, i weszła do pokoju córki. Kasia siedziała na łóżku, podkurczywszy nogi, i wpatrywała się w telefon. „Narzeka Darkowi” — domyśliła się Halina.
— Jestem zmęczona walką z tobą. To naturalne, iż się boję, iż chcę uchronić cię przed błędami. Masz dopiero osiemnaście lat… Jedź. Tylko obiecaj, iż będziesz dzwonić i nie wyłączysz telefonu, żebym mogła się do ciebie dodzwonić.
Kasia zdziwiła się, podnosząc wzrok na matkę. Najwyraźniej nie spodziewała się, iż ta się podda.
— Dobrze — powiedziała.
„Dawno rzuciłaby mi się w ramiona, przytuliła, nazwała mamusi. A teraz robi mi łaskę, zgadzając się nie wyłączać telefonu” — pomyślała Halina. Chciała jeszcze coś dodać, ale westchnęła i wyszła. „Niech jedzie. Przynajmniej nie rozstaniemy się jak wrogowie”.
Halina siedziała w kuchni, próbując się uspokoić.
— Wezmę niebieską walizkę? — Kasia zajrzała do kuchni.
— Weź, oczywiście. A kiedy wyjeżdżacie?
— Dziś w nocy, mówiłam.
Tak, pewnie Halina nie pamięta. Już dziś?! Jak szybko. Nie zdążyła jeszcze przywyknąć do myśli, iż pozwoliła córce jechać samej nad morze. „Boże, jak ja mogłam…” Halina zerwała się, sięgnęła po ukryte oszczędziaKasia wróciła do swojego pokoju, ale gdy położyła się spać, dopiero wtedy poczuła, jak bardzo tęskniła za ciepłem i bezpieczeństwem domu, którego wartości nie doceniała, póki nie zobaczyła, jak kruche może być zaufanie do tych, którzy udają, iż ją kochają.