Podczas gdy mój mąż trwonił nasze oszczędności w kurorcie z przyjaciółką, ja udzieliłam schronienia tajemniczemu nieznajomemu.

newsempire24.com 1 tydzień temu

**10 lutego**
Dzisiaj obudziłem się z dziwnym przeczuciem jakby coś miało się zmienić. Niby nic złego, ale w powietrzu wisiało coś niepokojącego. Poranek zaczął się zwyczajnie: zrobiłem kawę, a Marek siedział już przy stole, wpatrzony w telefon. Milczał, tylko nerwowo stukał palcami w blat.
Kasia, posłuchaj w końcu przerwał ciszę. Wyjeżdżam jutro.
Łyżka omal nie wypadła mi z ręki.
Dokąd?
Na południe. Słońce, morze, w końcu odpocznę. Bilet już kupiony.
Mieszałem stygnącą kawę, czując, jak myśli mi się plączą. Dwa lata oszczędzaliśmy na wspólne wakacje! Odkładaliśmy każdego miesiąca, odmawiając sobie wszystkiego. choćby nową kurtkę, którą obiecywałam sobie od miesięcy, odłożyłam na później.
A co ze mną? spytałam. Nie potwierdzono mi jeszcze urlopu.
I co z tego? Wzruszył ramionami. Myślisz, iż mi tu łatwo? Jestem kompletnie wypalony tą rutyną.
Nerwy nie są już dla niego ważne?
Ale pieniądze były wspólne przypomniałam cicho.
I co z tego? Zerwał się gwałtownie. Ja też pracuję i sam decyduję, kiedy odpocząć!
To był pierwszy raz, gdy coś mi zaiskrzyło w głowie. Ostatnie miesiące zmieniły go w obcego. Telefon nosił przy sobie zawsze, choćby do łazienki. Kiedyś zostawiał go bez problemu.
Patrzyłem, jak pakuje walizkę. Nowe kąpielówki w szafie i tę koszulkę z brokatem to nie był jego styl. Kiedy to kupił?
Jak zostaną pieniądze, przywiozę ci magnes rzucił, zamykając walizkę.
Magnes no dzięki, dzielny bohaterze.
Drzwi się zatrzasnęły. Zostałem sam. Myślałem, iż przesadzam. Może naprawdę potrzebował odpoczynku? Tylko dlaczego nie pomyślał o mnie?
Siedziałem tak, gdy nagle zadzwonił jego telefon. Spojrzałem. Ekran się rozświetlił, a na nim wiadomość: Kotku, jestem na lotnisku. Zaczekam, aż
Kotek. Nie nazywał mnie tak od pięciu lat. Mówił, iż jesteśmy dorośli, a dziecinne czułości to nie dla nas.
Dziesięć minut później wrócił po telefon. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
Co tu robisz?
We własnym domu odpowiedziałem. Nie wolno?
Wziąłem telefon, sprawdzając, czy go dotknął. Pocałował mnie w czoło protekcjonalnie:
Nie dąsaj się. Przywiozę ci coś, jak wrócę.
I wyszedł.
Zostałem jak wryty. Serce waliło mi jak młotem. Kim była ta kotka? Dlaczego był taki nerwowy?
W pewnym momencie jakby się ocknąłem. Ubrałem się gwałtownie i pojechałem na lotnisko. Taksówka droga, ale co tam. Chciałem prawdy.
I zobaczyłem ich. Przytuleni, śmiejący się. Dziewczyna, może dwudziestolatka, z długimi włosami i zgrabną sylwetką, w tej samej brokatowej koszulce, którą widziałem w naszej szafie. Marek szepczący jej coś do ucha, a ona śmiejąca się, przytulona do niego.
Oszczędzaliśmy półtora roku na wspólny wyjazd. A on przez ten czas planował to z kimś innym.
Chciałem podejść, nakrzyczeć, może choćby uderzyć. Ale już szli w stronę odprawy. Za późno.
Wyszedłem na zewnątrz, usiadłem na ławce i rozpłakałem się. Nie płacz, tylko szloch, jakby ktoś wyrwał mi serce. Przechodnie patrzyli dziwnie, ale miałem to gdzieś.
Zaczął padać śnieg, najpierw delikatnie, potem gęstszy. Siedziałem tam, zesztywniały, ale nie mogłem się podnieść.
Chłopaku, wszystko w porządku?
Odkręciłem się. Przede mną stał mężczyzna. Miał znoszone ubrania, zmarzniętą twarz i potargane włosy.
Potrzebujesz pomocy? zapytał zaniepokojony.
Mnie pomóc? Uśmiechnąłem się gorzko. Już nic mi nie pomoże.
Nie jest tak źle, jak myślisz odparł cicho. Może masz jakieś zajęcie? Choćby tymczasowe?
Spojrzałem na niego i pomyślałem: oboje dziś przegraliśmy. Ale on przynajmniej nie ukrywa swojej porażki.
Wiesz co zdecydowałem chodź do mnie. Zjesz coś i się ogrzejesz.
Naprawdę? Był zaskoczony. Ale jestem dla ciebie obcy.
Jesteś psychopatą? spytałem.
Nie uśmiechnął się. Po prostu życie tak się potoczyło.
No to chodź. I tak nie ma co jeść Marek wyczyścił lodówkę przed wyjazdem.
W taksówce kierowca burczał, ale dałem mu więcej, więc się zgodził.
W drodze przedstawił się jako Wojtek. Z wykształcenia inżynier, stracił pracę, potem mieszkanie. Żona wyjechała do matki, mówiąc: Jak się ogarniesz, wrócisz.
Każdy ma swój ból.
W domu od razu podszedł do kaloryfera, rozgrzewając ręce.
Możesz wziąć prysznic zaproponowałem. Ręczniki w szafce, a szlafrok Marka obok.
Jesteś pewien? wahał się.
Pewnie. Mój mąż jest właśnie na wczasach z kochanką, więc szlafrok wolny.
Gdy się mył, podgrzałem zupę. Zastanawiałem się, czy oszalałem. Wpuścić obcego do domu? Ale ten dzień był tak dziwny, jakby świat stracił równowagę.
Gdy wyszedł spod prysznica, nie wierzyłem własnym oczom. Zupełnie inny człowiek. Może ze czterdzieści lat, inteligentne spojrzenie. Wyglądał nieco komicznie w szlafroku Marka mój mąż był niski i chudy.
Na pewno nie jesteś włóczęgą? spytałem, patrząc na niego.
Pewnie, iż nie zaśmiał się. Po prostu życie mnie zaskoczyło.
Przy stole zaczęliśmy rozmawiać. Wojtek pracował jako inżynier w firmie budowlanej, miał projekty. Potem nadszedł czarny okres: firma splajtowała, pół roku nie płacili pensji, w końcu wszystko zamknięto. Szukanie nowej pracy okazało się bezskuteczne wszędzie chcieli młodych, a on miał już czterdzieści parę.
Oszczędności gwałtownie się skończyły westchnął. Żona wytrzymała chwilę, ale w końcu powiedziała: Nie chcę żyć w biedzie.
Miłość do pierws

Idź do oryginalnego materiału