Gdy pracowałam, moi rodzice przenieśli rzeczy moich dzieci do piwnicy, mówiąc: Nasz drugi wnuk zasługuje na lepsze pokoje. Nazywam się Alicja. Po rozwodzie zamieszkałam z moimi dziesięcioletnimi bliźniakami, Jakubem i Zosią, w domu rodziców. Wydawało się to błogosławieństwem. Pracowałam na dwunastogodzinnych zmianach jako pielęgniarka pediatryczna, a oni oferowali pomoc. Ale gdy mój brat, Krzysztof, i jego żona, Kinga, urodzili dziecko, moje dzieci stały się niewidzialne. Nigdy nie sądziłam, iż własni rodzice nas tak całkowicie zdradzą.
Dorastałam jako ta odpowiedzialna, podczas gdy mój młodszy brat Krzysztof był złotym dzieckiem. Ten schemat był tak głęboko zakorzeniony, iż prawie go nie zauważałam. Jakub i Zosia byli wspaniałymi dziećmi Jakub, mój wrażliwy artysta, i Zosia, moja pewna siebie mała sportsmenka. Nasza początkowa umowa z rodzicami zdawała się działać. Dokładałam się do zakupów, gotowałam i brałam dodatkowe zmiany, oszczędzając każdy grosz na własne mieszkanie. Moim celem było wyprowadzić się przed świętami.
Wtedy Krzysztof i Kinga urodzili dziecko, Mikołaja, i wszystko się zmieniło. Faworyzowanie przez rodziców, które kiedyś było cichym szumem w tle naszego życia, stało się ogłuszającym rykiem. Przerobili jadalnię na pokój dziecięcy dla Mikołaja, choć jego rodzice mieli dom z czterema sypialniami w innej części miasta. Kupowali mu drogie prezenty, podczas gdy moje dzieci dostawały symboliczne gesty. Twój brat potrzebuje teraz więcej wsparcia mówiła mama. Dopiero zaczyna być rodzicem. Fakt, iż ja od dwóch lat byłam samotną matką, został wygodnie pominięty.
Jakubowi i Zosi kazano ściszać głos, bo Mikołaj śpi. Ich zabawki nazywano bałaganem. Telewizja była stale ustawiona na to, co chciała oglądać Kinga. Chodziłam po linie, próbując chronić dzieci przed jasnym przekazem: jesteście mniej ważni. Potrzebowałam pomocy rodziców przy opiece, czułam się uwięziona.
Sytuacja zaostrzyła się, gdy Krzysztof i Kinga ogłosili gruntowny remont swojego domu. Będziemy potrzebować gdzieś mieszkać powiedziała Kinga, kołysząc Mikołaja na kolanach. To tylko sześć do ośmiu tygodni.
Zanim zdążyłam zrozumieć, co się dzieje, tato już entuzjastycznie przytakiwał. Oczywiście zostaniecie u nas! Mamy dużo miejsca.
Właściwie odchrząknęłam i tak już jest tu trochę ciasno.
Mama spojrzała na mnie surowo. Rodzina pomaga rodzinie, Alicja. To tylko tymczasowe.
Tak podjęto decyzję. Nikt mnie nie spytał. Nikt nie pomyślał o moich dzieciach. Wyprowadzili się następnego weekendu. Podwójne standardy były tak jawne, iż aż szokujące. Krzysztof zachowywał się, jakby to był jego dom, zapraszając znajomych bez pytania. Kinga przemeblowała kuchnię, narzekając na zdrowe przekąski, które kupiłam dla bliźniaków. Pewnego wieczoru wróciłam i znalazłam Zosię na tylnym ganku, rozżaloną. Babcia powiedział








