Wychowałam mojego syna sama – z mężem rozstałam się dawno temu. Eugeniusz jest moim jedynym dzieckiem. Od ośmiu lat jest żonaty, mają dwie córeczki – moje wnuczki – w wieku czterech i siedmiu lat. Mieszkają w mieszkaniu, które mój były mąż podarował naszemu synowi. Mają samochód, dobrze urządzone wnętrza, generalnie są zabezpieczeni finansowo.
Bardzo kocham mojego syna i jego rodzinę. Niestety, ostatnio synowa mocno mnie rozczarowała – dowiedziałam się, iż sprzedaje przez internet wszystkie prezenty, które im przynoszę. Gdyby sprzedawała tylko swoje rzeczy – pół biedy. Ale sprzedaje też prezenty dla dzieci i mojego syna!
Jestem już na emeryturze, mieszkam sama, ale mam dużo energii, jeszcze trochę dorabiam i niczego mi nie brakuje. Dlatego mogę pozwolić sobie na to, żeby często kupować upominki dla wnuczek, syna i choćby synowej. Nie kupuję byle czego – zawsze staram się wybierać rzeczy dobrej jakości i ładne!
Ale synowa zawsze była bardzo materialistyczna. Choć mają wystarczająco, syn ma dobrą posadę, ona wciąż narzeka, iż jest im „za mało”. Czasami próbowałam przez syna przekazywać pieniądze na wnuczki, ale zawsze odpowiadał stanowczo: „Mamo, ja zarabiam wystarczająco. Nie przyjmę od ciebie pieniędzy – jesteś emerytką!”. Za to synowa pewnie bez skrupułów by wzięła. Więc myślałam, iż moje prezenty to w jakiś sposób zrekompensują.
Uwielbiam rozpieszczać moje wnuczki – kupuję im piękne sukienki, buciki, czasem, gdy dostaję emeryturę, zabieram je do sklepów z zabawkami. Dziewczynki biegają między półkami, wybierają sobie zabawki, a ja nie szczędzę im radości.
Niedawno synowa miała urodziny, zapytałam syna – co chciałaby dostać? Powiedział, iż marzy jej się robot kuchenny, podał choćby markę. Kupiłam go – nie oszczędzałam, w końcu dla swoich bliskich. Pokazałam ten robot sąsiadce i pochwaliłam się: „Kupiłam porządny, żeby na lata służył”.
Gdyby nie ta rozmowa z sąsiadką, pewnie nigdy bym się nie dowiedziała, iż synowa handluje moimi prezentami! Sąsiadka jakiś czas później przyszła do mnie i powiedziała:
– Wiesz, na jednym portalu sprzedażowym znalazłam identyczny robot kuchenny jak twój. Wystawiony przez twoją synową!
Sprawdziłyśmy numer telefonu sprzedawcy – rzeczywiście jej. Weszłyśmy na inne ogłoszenia i aż mnie zatkało: nowe sukienki dla dzieci, zabawki jeszcze z metkami, a choćby kurtka i koszula mojego syna! A ceny? Wcale nie niskie… Było mi tak przykro, iż aż brak słów.
Zadzwoniłam do synowej i zapytałam: „Dlaczego to robisz?” Najpierw zaczęła się jąkać, a potem powiedziała:
– „I co z tego? To są nasze rzeczy, mogę z nimi zrobić, co chcę. Dzieci wyrastają z sukienek, zabawki się nudzą, a ta kurtka dla mojego męża była zbyt młodzieżowa, koszula w kratkę już niemodna. A robot? Znalazłam lepszy, więc tamten sprzedaję. Lepiej dawajcie nam pieniądze, sami sobie kupimy, co potrzebne.”
Byłam w szoku. Zadzwoniłam do syna – nic nie wiedział o sprzedaży rzeczy. Powiedział tylko, iż nie wtrąca się w sprawy żony… i ostatecznie stanął po jej stronie.
Jest mi okropnie przykro. Sprzedawać nowe sukienki? Przecież starsza z nich wyrosła – ale młodsza jeszcze by je założyła! Wszystko, co kupuję, kosztuje niemało, a ona to sprzedaje i chowa pieniądze do kieszeni.
Mimo wszystko nie przestanę zabierać wnuczek do sklepów z zabawkami – widzę, ile to dla nich radości. One nie są winne temu, iż ich mama tak robi.
Ale co mam zrobić w tej sytuacji? Jak dogadać się z taką synową?