Początek jest zawsze w zasięgu ręki

newskey24.com 2 tygodni temu

Mamo, zupełnie ci odbiło?

Słowa córki uderzyły Lidię jak nóż pod żebra. Boleśnie. W milczeniu kontynuowała obieranie ziemniaków, ściskając nóż mocniej.

Wszyscy już na nas palcami pokazują! No ojciec jeszcze pół biedy, facet, ale matka?! Kobieta! Strażniczka domowego ogniska! Nie wstyd ci?

Łza stoczyła się po policzku Lidii, za nią druga niedługo potok łez płynął, a córka nie ustawała.

Konrad, jej mąż, siedział na krześle, ramiona opuszczone, warga wydęta.

Ojcu zdrowie szwankuje, jak ty w ogóle?! On potrzebuje opieki! Konrad westchnął. Czy tak się postępuje? Mamo? On ci całe życie oddał, razem dziecko wychowaliście, a teraz co? Zachorował i ty już na boku patrzysz? Nie, moja droga, tak się nie robi

A jak się robi? cicho zapytała Lidia.

Co?! Ty sobie żartujesz?! Tato, słyszysz, ona sobie żartuje!

Kasiu, jakbym nie była ci matką, ale najgorszym wrogiem Ach, jak ty za ojca się martwisz

Mamo! Co ty wygadujesz?! No dobra, koniec! Dzwonię do babć, niech się z tobą rozprawią! Wstyd!

Wyobrażasz sobie prychnęła Kasia, zwracając się do ojca idę z uczelni, a oni po alejce spacerują, pod rękę! On jej wiersze czyta, pewnie sam układał, co, mamo? O miłości, prawda?

Zła jesteś, Kasia. Zła i głupia. Młoda jeszcze

Zero skruchy! Dobra, dzwonię do babć, niech przychodzą!

Lidia w milczeniu wyprostowała się, wygładziła fałdy na sukience, strzepnęła niewidzialne pyłki. Wstała.

No dobrze, kochani. Idę już.

Dokąd, Lidka?

Odchodzę od ciebie, Konradzie.

Jak odchodzisz?! Dokąd?! A ja?!

Córka w tym momencie wrzeszczała coś wściekle do telefonu.

Ka-a-aś! zawył Konrad, jakby po zmarłym. Kasia-a!

Co, tato?! Plecy bolą?! Gdzie?!

Oj, oj Kaś ona matka odchodzi powiedziała

Jak odchodzi?! Dokąd?! Mamo, co ty wymyśliłaś na starość?!

Lidia uśmiechnęła się lekko. Starannie układała rzeczy w walizkę.

Już miała odejść, ale Konrad zachorował rwa kulszowa się zaostrzyła. Jak jęczał, jak marudził

Lid chyba mam przepuklinę

Na rezonansie nic nie było.

A co oni tam widzą, ci lekarze?! Najpierw specjalnie nie mówią!

Tak? A po co?

Pieniądze wyciągają! U Wojtka w pracy tak samo było maści, tabletki, a potem bach! Przepuklina! I to jakaś rzadka, nazwy choćby nie ma

Wtedy nie odeszła. Nie potrafiła porzucić biedaczka.

A teraz

Ile ty masz jeszcze żyć, Lid? mówiła przyjaciółka Ela. Ty jak niewolnica na nich pracujesz. Co dobrego Konrad ci dał? Ni-cze-go! uderzyła dłonią w stół.

Całą młodość hulał! Jak pies! Tę fryzjerkę jak ją

Milena.

Właśnie! Włóczył ją, jak krowę w reklamie czekolady! A ty na dwóch etatach, jeszcze dorabiasz, a on na kanapie!

Elu, jakbyś Konrada nienawidziła nieśmiało spojrzała Lidia w oczy przyjaciółki.

Powiem.

Lidka zastygła.

Nie mam za co twojego kochanego lubić. Pamiętam, jak się do mnie dobierał. Wtedy obchodziliśmy jego urodziny na działce, ja się upiłam, zasnęłam Obudziłam się on mi usta łapą zatkał, drugą ręką pod bluzkę łaził.

Najgorsze? Jego matula na sąsiednim łóżku leżała i patrzyła. Potem mi powiedziała: Samaś winna, kusiłaś Konradka. Zagroziła, iż jeżeli tobie powiem powie, iż to ja mu do spodni lazłam.

Ot, tak.

Lidia milczała.

Jak mogła wcześniej tego nie widzieć?

Przypomniała sobie, jak inne żony chwaliły się prezentami, wspólnymi wyjazdami A u niej? Odkurzacz. Parowar, bo Konrad lubił pierogi. Perfumy które teściowa w kredensie trzymała.

Ela miała rację. Przespała całe życie.

Dlaczego za niego wyszłaś?

Żal mi go było Tak

Idź do oryginalnego materiału