Pociąg do nowego życia

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Pociąg do nowego życia

Jagoda obudziła się i nasłuchiwała. Po ciszy w mieszkaniu zrozumiała, iż Krzysztofa nie ma w domu. Wstała, przeciągnęła się i poszła do kuchni. Na stole leżała kartka: „Przepraszam, zapomniałem uprzedzić wczoraj. Będę w pracy do obiadu.”

Jagoda uśmiechnęła się gorzko, zmięła kartkę i wyrzuciła do kosza. Od dawna podejrzewała, iż Krzysztof ma kogoś. Ciągle go nie było w domu, dawno przestali rozmawiać szczerze, a i zwykłych rozmów było mało. Córka wyszła za mąż i wyjechała z mężem do garnizonu, gdzie stacjonował. Tylko pozory rodziny.

W pokoju zadzwonił telefon. Bogusia.

„Co robisz?” — spytała jedyna bliska przyjaciółka jeszcze z czasów szkolnych.

„Nic. Właśnie wstałam.”

„Słuchaj, pogoda cudna, wiosna, słoneczko. Przejdziemy się po sklepach? Tak chce mi się czegoś ładnego i kolorowego. Mam nadzieję, iż nie masz żadnych planów?”

„Żadnych. Krzysztof w pracy.”

„W wolny dzień? Dobrze, ogarnij się, ubierz odpowiednio, za godzinę po ciebie podjadę.” — I Bogusia się rozłączyła.

Jagoda postawiła czajnik na kuchence i poszła do łazienki. Lubiła chodzić z Bogusią na zakupy. Miała nosa do mody. Potrafiła wśród setek ubrań znaleźć dokładnie to, co było potrzebne. Jagodzie zwykle mąciło się w głowie od nadmiaru, ale Bogusia, jakby czarowała, wyciągała idealną sukienkę we właściwym rozmiarze i fasonie.

Uczyła Jagodę, iż na zakupy trzeba iść w pełnym makijażu i eleganckim stroju, żeby sprzedawcy widzieli w niej damę, a nie wiejską babę. Wtedy pokazywali lepsze rzeczy. I, o dziwo, to działało. Zawsze wracały z pełnymi torbami.

Jagoda podkreśliła oczy, ubrała się, spojrzała w lustro i była zadowolona. Zakupy świetnie poprawiały humor. A tego akurat potrzebowała.

Po dziesięciu minutach Bogusia zadzwoniła, iż już pod domem.

„Cześć. Masz coś konkretnego na oku?” — spytała Jagoda, wsiadając do jej Skody.

„Nie. Mają nową kolekcję, a starą wyprzedają na przecenie. Wiosna, czujesz?” — zaśmiała się Bogusia.

„Krzysztof mnie zabije. Zbieramy na wakacje…”

„Nie zabije. Wytnij metki, wyrzuć paragony, powiedz, iż wydałaś połowę.”

„Tak, tylko wydam dwa razy więcej.”

„Mam sprawdzony sposób, jak uśpić czujność męża.”

„Jaki?” — Jagoda zainteresowała się.

„Zobaczysz.”

Bogusia była okazałą kobietą. Nie grubą, ale postawną, z szerokimi biodrami, wysoką piersią i wąską talią. Miała wyraziste brązowe oczy, pełne usta i gęste, ciemne włosy sięgające ramion. Mężczyźni odwracali się za nią.

Jagoda była jej przeciwieństwem. Niska, szczupła, z jasnymi, kręconymi włosami i zielonymi oczami. W dżinsach z tyłu wyglądała na nastolatkę. Przy Bogusi czuła się jak nieporadna dziewczynka.

Gdy Bogusia podchodziła do sprzedawców, ci od razu chcieli jej dogodzić, pokazywali najlepsze rzeczy. A ona obdarzała ich królewskim uśmiechem. Jagoda nie potrafiła tak. Sprzedawcy traktowali ją z góry, gubiła się, odmawiała pomocy i uciekała ze sklepu.

Po dwóch godzinach, obładowane firmowymi torbami, wyszły z kolejnego butiku.

„Już dość, mąż mnie zabije za to” — jęknęła Jagoda.

„Chodźmy jeszcze” — Bogusia pociągnęła ją do działu bielizny.

„Nie, nie! Za to Krzysztof choćby nie odezwie się do mnie przez tydzień!”

„Patrz, jakie koronki! Weź ten granatowy komplet. Pasuje do twoich włosów.” — Bogusia trzymała w rękach przepiękny stanik. — „Można dobrać szlafrok… Nie, to już przesada.”

„Kto to zobaczy pod ubraniem? I drogo. Nie, nie skuszę się.”

„Uczę cię, uczę… Po co nosić taką bieliznę pod sukienką? Zakładasz ją na noc, żeby mąż docenił twoje wdzięki. Z twoją figurą tylko taką nosić. A i z suchego patyka zakwitnie. A mąż to już w ogóle. Nie będzie myślał o awanturach. Bierzemy.” — I Bogusia poszła do kasy.

„Stopy mnie bolą. Koniec. Posiedźmy gdzieś. Rano tylko kawę zdążyłam wypić.” — Jagoda westchnęła. — „Wiesz, chyba Krzysztof mnie zdradza.”

„Tak myślisz, bo poszedł w weekend do pracy?” — Bogusia zmarszczyła brwi, idąc w stronę kawiarni.

„Od dawna mam podejrzenia…”

„O, kawiarnia! Chodźmy.” — Bogusia przerwała jej.

Usiadły przy oknie. Czekając na kelnera, Jagoda rozglądała się. Dwa stoliki dalej siedział mężczyzna plecami do nich. Ta sama fryzura, biały sweter. Dała mu go na święta. Ale nie mógł przecież założyć eleganckiego swetra do pracy. I jak się tu znalazł? Jego biuro było na drugim końcu miasta.

Jagoda pomyślała, iż się pomyliła, ale wzrok ciągle wracał do tamtego mężczyzny. Jakby wyczuwając to, odwrócił głowę. Jagoda zobaczyła jego profil i nie miała już wątpliwości. To był Krzysztof.

Przestraszyła się, jak dziecko przyłapane na psocie. Ale Krzysztof nie mógł jej widzieć, więc się uspokoiła.

„Zobaczyłaś ducha?” — spytała Bogusia.

„Cicho… Tam jest Krzysztof. Wyjdźmy, zanim nas zobaczy.”

„No i co? Czego się boisz? To on powinien się przejmować. Co tu robi? Mówiłaś, iż w pracy. A pracuje przecież gdzie indziej. Nie? — Bogusia nie odpuszczała. — Wyszykował się jak na randkę. Na pewno na kogoś czeka. Patrz, zerka na zegarek. Co mówiłaś o swoich podejrzeniach?”

Jagoda wstała.

„Gdzie idziesz?” — Bogusia złapała ją za rękę.

„Podejdę do niego. Prędzej czy później nas zobaczy, a wtedy będzie gorzej.”

Podeszła do stolika i usiadła naprzeciwko.

„Cześć.”

Krzysztof nie spodziewał się jej, zmieszał się.

„Co ty tu robisz? — spytała Jagoda. — Napisałeś, iż jesteś w pracy. Czy tak to teraz nazywasz?”

„A ty?”

„My z Bogusią byłyśmy na zakupach, zmęczyłyśmy się, więc wstąpiłyśmy naJagoda uśmiechnęła się przez łzy, patrząc, jak córka i nieznajomy żołnierz idą w jej stronę, i poczuła, iż ta podróż to dopiero początek czegoś nowego.

Idź do oryginalnego materiału