Pochód
– Idziesz na pochód? – zapytałem sam siebie, w nadziei, iż bez trudu uzyskam jednoznaczną odpowiedź. Już po chwili usłyszałem jak ktoś mi odpowiada.
– Eeee, jak pochód, człowieku? Zgłupiałeś. Popatrz za okno – odezwało się moje drugie ja.
Spojrzałem. Faktycznie. Ciemno, mgliście, dżdżyście, po prostu zaje…fajnie. Cóż, jak to w listopadzie. Rzadko kiedy na jedenastego jest ładnie. Mimo tego, nie odpuszczałem.
– No chodź! Nie wypada siedzieć w domu, gdy wszyscy idą? – przekonywałem sam siebie.
– Ciebie naprawdę porąbało! W taką pogodę, to ja choćby z łóżka nie wychodzę, iż o jakimś durnym maszerowaniu w „rozentuzjazmowanym tłumie” nie wspomnę. Zresztą, w którym pochodzie miałbym iść? – odparowało moje drugie ja i przewróciło się na drugi bok.
Oho, będzie stawiał – pomyślałem, choć tak po prawdzie starałem się go zrozumieć. Ostatecznie najłatwiej wybaczamy sami sobie, a jakby nie było moje drugie ja, to jednak ciągle ja. Niezrażony niepowodzeniem drążyłem temat dalej.
– Wstawaj. Rocznica niepodległości, a ty gnijesz w wyrze i mało cię to obchodzi. Weź się ogarnij. Może byś się z tej okazji przynajmniej ogolił, bo wyglądasz z tym zarostem jak stary dziad, a te zmarszczki, to chyba jak nic, po wczorajszym…
– Jakim wczorajszym? Co ty gadasz? Przecież wiesz, iż z mocniejszych rzeczy biorę jedynie leki na nadciśnienie. A właśnie, chyba muszę wziąć szybciej, bo mi przez to twoje nagabywanie ciśnienie skoczyło – odparowało moje drugie ja siadając na brzegu łóżka.
– No! Jest postęp! Wstałeś wreszcie – próbując nie być zbyt protekcjonalnym, starałem się zachęcić własne zwłoki do życia. Zaraz ci zrobię herbaty i będziesz do życia. Z cukrem czy bez?
– Głupie pytanie. Z cukrem, z cukrem. Jak ma mi skoczyć cukier, to niech przynajmniej wiem, po czym i za czyją przyczyną. Ciśnienie już mi skoczyło z powodu twojego gadania – odparowało moje drugie ja na odczepne.
Za oknem dzień już wstał na całego. 11 listopada. Jak to w listopadzie, ciemny, zimny, mglisty i dżdżysty. Moje drugie ja powlokło się do łazienki celem ablucji. Pośpieszyłem za nim, bo jednak, co jak co, to poza naszym wewnętrznym dialogiem resztę czynności wykonujemy wspólnie. Jakoś tak wyszło, iż tej całej reszty oddzielić się nie da. Popatrzyliśmy w lustro. On na mnie. Ja na niego. I nagle nas olśniło…
Cokolwiek się dzisiaj wydarzy. Jakąkolwiek decyzję podejmę ja czy on w kwestii udziału w pochodzie z okazji święta niepodległości, będzie to jedynie stan umysłu. Tak naprawdę, będąc cieleśnie jednością, pójdziemy na pochód albo nie choć skutki tej decyzji każdy z nas odczuje inaczej. Nie chcąc zaburzać tego błogiego stanu świadomości, chcąc jednak sprostać wyzwaniu jakim byłoby pogodzenie dwóch, zdałoby się niemożliwych do pogodzenia, stanowisk, postanowiłem iż ja pójdę, a on nie.
Pomysł, w zamierzeniu idealny w swej prostocie, okazał się jednak karkołomnym.
Małżonka, zobaczywszy mnie ubranego od dołu w piżamę, w kurtce zimowej i czapce na uszy, z racą i flagą w jednej ręce, z poduszką pod pachą drugiej oraz w kapciu na lewej i zimowym trzewiku na prawej stopie, wybuchła śmiechem. Widocznie nie zrozumiała, iż niepodległość ma wiele znaczeń. Również takie, które pozwala dojść do głosu naszemu drugiemu ja. Jedyne, co może budzić niepokój, iż tym sposobem wpisałem się w odwieczną linię podziału na owych i onych, stając swoją groteskową postacią jakby okrakiem ponad podziałami, a sami wiecie jak trudno w tej pozycji dłużej wytrzymać.
To co? Idziecie na pochód czy nie?
Bydgoszcz, 11 listopada 2024 r.,
© Wojciech Majkowski
W felietonie radiowym jako podkład muzyczny w pliku audio wykorzystano nagranie pieśni „My, pierwsza Brygada” z portalu You Tube umieszczonego pod linkiem https://youtu.be/_yYEEfg59FE?si=_nLgukIqmOhb-hhF z konta https://www.youtube.com/@polisheagle4346 . Zdjęcie flagi: Image by nie podaje from Pixabay.
Felietonu można wysłuchać na portalu YouTube pod tym linkiem https://youtu.be/Dg4cvpXRbxY