Pewnego wieczoru po zajęciach tanecznych moja pięcioletnia córka oznajmiła, iż będzie miała nową mamę swoją trenerkę tańca. Starałem się zachować spokój, ale jej słowa nie brzmiały jak żart. Im więcej mówiła, tym wyraźniej zdawałem sobie sprawę, iż coś działo się za moimi plecami coś, czego choćby nie śmiałem sobie wyobrazić.
Zrezygnowałem z marzeń dla mojej córki. Od dziecka marzyłem o karierze tancerza turniejowego. Uwielbiałem muzykę, eleganckie ruchy, błysk kostiumów. Taniec sprawiał, iż czułem się żywy, jakbym potrafił latać. Przez chwilę wydawało się, iż moje marzenie jest w zasięgu ręki.
Brałem udział w lokalnych konkursach, ciężko pracując nad techniką. choćby po ślubie z Agnieszką wciąż chodziłem na zajęcia, trzymając się swojego celu.
Nie planowaliśmy dziecka tak szybko, ale życie nas zaskoczyło. Dowiedziałem się, iż zostanę ojcem, i wszystko zmieniło się z dnia na dzień.
Moje priorytety się odwróciły. Przestałem tańczyć, myśląc, iż to tylko na chwilę. Ale gdy na świat przyszła Zosia, było jasne, iż nie wrócę już na parkiet. Czas, energia, szanse wszystko przepadło. Teraz byłem tatą.
Ale nigdy tego nie żałowałem. Zosia była najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła. Jej małe rączki, wielkie oczy, sposób, w jaki mówiła Tatusiu napełniała moje serce w sposób, którego taniec nigdy nie potrafił.
Kocham ją bardziej, niż sądziłem, iż można kochać drugiego człowieka.
Ale marzenie, choćby odłożone na bok, wciąż w nas żyje. I głęboko w sercu miałem nadzieję, iż Zosia też pokocha taniec.
Dlatego gdy przyszła do mnie i powiedziała, iż chce chodzić na zajęcia po tym, jak Agnieszka pokazała jej moje nagrania, o mało nie płakałem. Zapisałem ją jeszcze tego samego dnia. Już tydzień później zaczęła.
Ale niedługo potem zauważyłem, iż Agnieszka zachowuje się inaczej. Była zdystansowana, ciągle pracowała do późna, a gdy wracała do domu, milczała.
Pewnego wieczoru nie wytrzymałem. Spojrzałem na nią przez stół i zapytałem: Czy jesteś przeciwko temu, żeby Zosia tańczyła?
Wyglądała na zaskoczoną. Nie. Dlaczego tak myślisz?
Zachowujesz się inaczej. Wracasz późno, nie rozmawiasz ze mną jak dawniej. Jesteś gdzieś daleko.
Westchnęła. Piotrze, nie ma się czym martwić.
Ale jest, powiedziałem. Nie opowiadasz już o pracy. Jemy obiad w ciszy. Unikasz mojego wzroku.
Oparła się na krześle. Po prostu ostatnio dużo pracuję. To wszystko.
Wiem, iż nigdy nie lubiłaś tańca, powiedziałem. Nie tańczyłaś ze mną. choćby na naszym ślubie. Ani na imprezach. Zawsze to ignorowałem. Ale może teraz ci to przeszkadza. Może nie chcesz, żeby Zosia też tańczyła.
Potrząsnęła głową. To nieprawda. Lubię, gdy jest szczęśliwa. Widzę jej uśmiech po zajęciach.
Więc o co chodzi? spytałem. Proszę, powiedz mi.
Zawahała się. Nic się nie dzieje. Po prostu za dużo myślisz. niedługo skończę pracować do późna.
Wstała, podeszła i przytuliła mnie. Pogłaskała mnie po głowie, tak jak kiedyś. Zamknąłem oczy, ale w piersi wciąż czułem, iż coś jest nie tak.
Po tej rozmowie wydawało się, iż sytuacja się poprawia. Agnieszka zaczęła wracać wcześniej. Nie zostawała tak długo w pracy, więcej rozmawiała. Opowiadała drobiazgi co jadła na obiad, kto powiedział coś zabawnego w biurze, jak straszne były korki. Zacząłem oddychać lżej.
Myślałem, iż może po prostu przesadziłem. Może naprawdę miała dużo pracy i potrzebowała przestrzeni. Tak bardzo chciałem w to wierzyć.
Aż pewnego popołudnia wziąłem jej telefon, żeby sprawdzić przepis. Mój się rozładował, a spieszyłem się.
Gdy wpisywałem wyszukiwanie, wyskoczyła lista ostatnich przelewów. Dziwne płatności. Bez nazw. Bez sklepów. Tylko kwoty i kody. Zamroziłem. Agnieszka zawsze mówiła mi, gdy coś kupowała. Zawsze.
Była typem osoby, która dzwoniła i pytała, czy czegoś potrzebuję, gdy była w sklepie. Więc co to było?
Wpatrywałem się w ekran. Potem przypomniałem sobie, iż zbliżała się nasza rocznica. Może planowała niespodziankę? Wyjazd? Prezent? To mogłoby tłumaczyć tajemnicze płatności.
Tak bardzo chciałem w to wierzyć, iż następnego ranka, gdy wyszła do pracy, postanowiłem poszukać prezentu. Wiedziałem, iż nie powinienem. To było podłe. Ale nie mogłem się powstrzymać.
Najpierw zajrzałem do jej gabinetu. Przeszukałem szuflady, zaglądałem za książki, pod papiery. Nic.
Potem otworzyłem szafę w sypialni. Wszystko było poukładane, jak zawsze. Ale jedna koszula leżała w kącie.
Podniosłem ją. Brokat. Różowy, błyszczący brokat. Tak