Po wyjściu z więzienia zamieszkała w namiocie. Opiekunka Violetty Villas odsłania kulisy wyroku

gazeta.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: Kapif


Sprawa Violetty Villas, a zwłaszcza ostatnie lata jej życia wciąż budzą niemałe emocje wśród fanów artystki. Wieloletnia garderobiana, a następnie opiekunka gwiazdy estrady towarzyszyła jej od momentu, gdy wróciła do rodzinnego Lewina Kłodzkiego. W najnowszej rozmowie Elżbieta Budzyńska odsłoniła kulisy codzienności Villas, a także wyznała, jak sama teraz żyje.
Violetta Villas zmarła 5 grudnia 2011 roku. Media informowały wówczas o szokujących kulisach odejścia. Artystka przed śmiercią miała wieść życie w ubóstwie i zaniedbaniu. Do niedobrego stanu miała ją doprowadzić także opiekunka, która całkowicie odcięła ją od świata. Ostatecznie Elżbieta Budzyńska trafiła do więzienia, a sąd uznał ją winną znęcania się psychicznego i fizycznego nad znaną artystką. W najnowszej rozmowie Budzyńska odniosła się do wyroku sprzed lat i opowiedziała, jak wyglądało jej życie po wyjściu na wolność.


REKLAMA


Zobacz wideo Violetta Villas swoim głosem zachwycała widownie w Las Vegas i Paryżu, ale Polska ją zniszczyła


Elżbieta Budzyńska ma żal do sądu. Opiekunka Violetty Villas odsłania kulisy wyroku
Po śmierci Violetty Villas w 2011 roku rozpętał się istny chaos wokół jej majątku. Testament, w którym przekazała swój dom opiekunce Budzyńskiej, został zakwestionowany. Sąd stwierdził, iż artystka nie była w pełni świadoma, kiedy go podpisywała. Opiekunka zaś została skazana za brak udzielenia pomocy, co mogło mieć wpływ na śmierć piosenkarki. W najnowszej rozmowie z ShowNews Elżbieta Budzyńska nie kryła żalu wobec sądu. - My obie tak rzekomo piłyśmy. To dlaczego nie byłam nigdy na żadnym odwyku i normalnie egzystuję? - pytała Budzyńska w rozmowie z portalem.
Po wyjściu z więzienia Budzyńska przez jakiś czas nie miała gdzie się podziać. Tymczasowo zamieszkała w namiocie na terenie posesji w Lewinie Kłodzkim. Dopiero później przeniosła się w okolice Warszawy, gdzie schronienie dali jej przyjaciele Violetty Villas. Budzyńska odniosła się także do częstych zarzutów, jakoby miała wykorzystywać finansowo podopieczną. - Ja nie byłam przy pani Violetcie dla pieniędzy. Jej nie było stać, żeby mi płacić czy mnie ubezpieczać. Opiekowałam się nią tak, jak umiałam przez 30 lat i nie zakładałam w banku kont - przekazała. Wyjaśniła także, jak teraz wygląda jej życie. Mam 800 złotych emerytury, którą sobie wypracowałam w innych miejscach i żyję teraz skromnie pod Warszawą - podsumowała.


Elżbieta Budzyńska negatywnie o synu Violetty Villas. "Kiedy go potrzebowała, to go nie było"
W tej samej rozmowie Budzyńska wyznała, jak wyglądały ostatnie chwile jej podopiecznej. - Pani Violetta w ostatnich miesiącach życia raczej nie leżała. Siedziała w domu, oglądała telewizję i choćby nie chciała wychodzić na zewnątrz w obawie przed swoim szwagrem. Nie mogłam jej do niczego zmusić - wspomina Budzyńska. Relacje rodzinne artystki miały być urwane do tego stopnia, iż rzekomo nie miała kontaktu choćby z własnym synem, Krzysztofem Gospodarkiem. - On pojawiał się tylko przez lata, jak mama była po koncertach i miała pieniądze. Ale kiedy go potrzebowała, to go nie było. Kiedy Violetta zmarła, to sąd początkowo mi przyznał prawo mieszkania w Lewinie i wszystko, co po niej zostało, jako nasz wspólny dorobek. Gospodarek miał mi wydać klucze, ale tego nie zrobił. Weszłam do tego domu dopiero z pomocą mediów. Zaczęłam sobie tam sprzątać i wtedy dostałam wiadomość o śmierci mojego męża. Pojechałam na pogrzeb z małą walizką, a gdy wróciłam, to syn Violetty wymienił zamki i już nie weszłam do tego domu - opowiadała Budzyńska.


Potrzebujesz pomocy?
Doświadczasz przemocy domowej? Szukasz pomocy? Możesz zgłosić się na przykład do Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia". Bezpłatna infolinia czynna jest całodobowo pod numerem telefonu 800 12 00 02. Więcej informacji znajdziesz na tej stronie. jeżeli występuje zagrożenie życia - dzwoń na numer alarmowy 112.
Idź do oryginalnego materiału