No i żałuję już po raz setny, iż pojechaliśmy z moim nowym chłopakiem, Krzysztofem, na te świąteczne spotkanie do mojej mamy, Elżbiety Kowalskiej. W zasadzie rodzinne święta to taka miła sprawa: babki, pisanki, bliscy przy stole. Ale kiedy zobaczyłam, ile osób wcisnęło się w domu mamy, miałam ochotę zawrócić i uciekać. Wszystkie moje trzy siostry — Kinga, Agnieszka i Weronika — przyjechały z mężami i dziećmi. Do tego wujek Marek, brat mamy, z żoną i dwoma dorosłymi synami. I jeszcze jacyś dalsi krewni, których, szczerze mówiąc, ledwo rozpoznałam po imieniu. A w centrum tego rodzinnego cyrku — ja i Krzysztof, mój nowy chłopak, którego postanowiłam pokazać rodzinie. Lepiej było tego nie robić.
Od progu zaczęły się schody. Ledwo weszliśmy, a mama już rzucała się na Krzysztofa z pytaniami: „Krzysztof, a czym się zajmujesz? Ile masz lat? Jakie macie plany?”. Krzysztof trzymał się dzielnie, odpowiadał spokojnie, z uśmiechem, ale widziałam, jak się spiął. A moje siostry, jakby się zmówiły, postanowiły zrobić mu prawdziwy egzamin. Kinga, najstarsza, od razu zaczęła opowiadać, jak jej mąż dostał niedawno podwyżkę i kupili nowego SUV-a. Agnieszka chwaliła się, iż jej córka już tańczy balet i występuje na scenie. Weronika, najmłodsza, tylko dolewała oliwy do ognia, szepcząc mi z przekąsem: „No i co, siostrzyczko, gdzie takiego młodego znalazłaś?”. Krzysztof jest ode mnie pięć lat młodszy i, jak się zdaje, to stało się główną sensacją wieczoru.
Mama, Elżbieta Kowalska, uznała, iż jej misją jest utuczyć Krzysztofa na zapas. Co chwilę dokładała mu babki, mówiąc: „Jedz, synku, jakiś ty chudy, trzeba się wzmocnić!”. Krzysztof dziękował zmieszany, ale widziałam, iż ledwo radzi sobie z jej gościnnością. A potem mama puściła się w sentymentalne wspomnienia: „Wiesz, Krzysztof, nasza dziewczynka marzyła w dzieciństwie, żeby wyjść za mąż za pilota! Ty wprawdzie nie pilot, ale chłopak przystojny, tylko nie zawiedź!”. Stół wybuchnął śmiechem, a ja marzyłam, żeby się pod ziemię zapaść. Krzysztof tylko się uśmiechnął, ale wiedziałam, iż jest mu niezręcznie.
Wujek Marek, brat mamy, postanowił sprawdzić Krzysztofa na wytrzymałość. Nalał mu domowego wina i wzniósł toast: „Za młodych! Ale, chłopie, zdajesz sobie sprawę, iż u nas w rodzinie jest twarda szkoła? Kobiety u nas z charakterem!”. Krzysztof kiwnął głową, wypił, ale zauważyłam, jak mocniej ścisnął moją dłoń pod stołem. A kiedy wujek Marek zaproponował mu wyjście na podwórko i „pokazanie, jak drwa rąbie”, nie wytrzymałam. „Wujku, przestań, przecież on nie jest drwalem!” — wybuchnęłam. Wszyscy się zaśmiali, ale Krzysztof już chyba myślał o strategii odwrotu.
Dzieci moich sióstr dodały zamętu. Biegały po domu, wrzeszczały, przewróciły wazon z kwiatami. Jeden z nich, syn Agnieszki, podbiegł do Krzysztofa i palnął: „A ty będziesz naszym nowym tatusiem?”. O mało nie zakrztusiłam się kompotem. Krzysztof, na jego szczęście, nie stracił rezonu: „Na razie jestem tylko Krzysztofem, ale mogę być twoim kolegą”. Chłopiec kiwnął głową i pognał dalej, a ja w duchu biłam Krzysztofowi brawa za opanowanie.
Ale najgorszym momentem było wspominanie mojej przeszłości. Kinga, niby od niechcenia, przypomniała mojego byłego męża: „No, tamten był starszy, na dobrym stanowisku, a ty teraz poszłaś w młodych?”. Poczułam, jak płoną mi policzki. Krzysztof udawał, iż nie słyszy, ale wiedziałam, iż było mu przykro. Mama, próbując ratować sytuację, zaczęła opowiadać, jak w młodości piekłam baby, ale tylko pogorszyła sprawę. Siostry i wujek Marek zaczęli wyciągać moje dawne romanse, szkolne wygłupy i choćby ten przypadek, gdy przez przypadek podpaliłam firankę na poprzednich świętach. Krzysztof słuchał, uśmiechał się, ale widziałam, iż czuje się jak intruz.
Pod koniec wieczoru miałam dość. Chciałam złapać Krzysztofa i jechać do domu. Ale on, jakby wyczuł mój nastrój, szepnął: „Wszystko w porządku, daję radę. Twoja rodzina jest… intensywna”. I wtedy zrozumiałam, iż robi to dla mnie. To dało mi siłę. Gdy wszyscy zasiedli do kolejnego toastu, postanowiłam zabrać głos. „Dzięki, iż jesteście — powiedziałam. — Ale chcę, żebyście wiedzieli: Krzysztof jest dla mnie istotny i jestem szczęśliwa, iż jest ze mną. Więc może po prostu świętujmy Wielkanoc bez przesłuchań, co?”. Mama skinęła, siostry ucichły, a wujek Marek podniósł kieliszek: „Za mądrą kobietę!”
Pod koniec atmosfera zrobiła się przyjemniejsza. choćby zatańczyliśmy z Krzysztofem przy starych przebojach, które puściła Weronika. Uświadomiłam sobie, iż mimo całego tego cyrku, ten czas z rodziną jest dla mnie cenny. Tak, potrafią być nie do zniesienia, ale to moja krew. A Krzysztof? Przeszedł tę próbę z klasą. Kiedy wsiadaliśmy do samochodu, odwrócił się do mnie i powiedział: „Wiesz, twoja mama ma rację. Jesteś dziewczyną, której nie wolno zawieść”. Roześmialiśmy się i zrozumiałam, iż ten szalony dzień zbliżył nas do siebie.
Teraz myślę, iż następnym razem przyjedziemy do mamy tylko na herbatę, bez całego tego towarzystwa. Albo przynajmniej poproszę siostry, żeby trzymały swoje komentarze dla siebie. Ale jedno wiem na pewno: Krzysztof jest wart wszystkich tych rodzinnych spotkań.