Po prostu taka droga życia

newsempire24.com 4 dni temu

To po prostu przeznaczenie

Weronika spieszyła się do domu. Pośród topniejącego śniegu co rusz trafiały się płaty lodu, przez co ślizgała się na chodniku, utrudniając sobie marsz. Na jezdni zalegały kałuże, a pędzące samochody obryzgiwały gapowiczów brudną wodą. Weronika trzymała się z dala od krawężnika.

Gdy wreszcie dotarła do bloku, plecy miała mokre od potu, a nogi bolały ze zmęczenia – do tego przemoknięte buty. Najwyższy czas było kupić nowe kozaki.

W przedpokoju osunęła się wyczerpana na pufę. Zrzuciła buty i poruszyła palcami w przemokniętych rajstopach. Pomyślała, iż dobrze byłoby napić się mocnej herbaty z cytryną, żeby nie rozchorować się. Ledwie zdążyła postawić buty przy kaloryferze, gdy rozległo się pukanie w ścianę. Tak mama wzywała Weronikę – stukając łyżką w ścianę. Weronika westchnęła i poszła do jej pokoju.

— Co, mamo?
Matka zamruczała coś w odpowiedź.

— Byłam w pracy — powiedziała Weronika, poprawiając zsunięty koc. Powiało zapachem moczu. „Pielucha przepełniona” – zrozumiała.

Wyjęła nową z opakowania koło łóżka i odsunęła koc na bok. Przezwyciężając mdłości od ostrego zapachu, zmieniła pieluchę. Przez cały czas mama mruczała. Mówić nie potrafiła.

— Już po wszystkim. Zaraz ugotuję obiad i cię nakarmię. — Weronika podniosła z podłogi ciężką, przepełnioną pieluchę i wyszła, ignorując mruczenie matki. Przyzwyczaiła się już nie narzekać i nie użalać nad sobą. To i tak nic by nie zmieniło, a tylko pogorszyłoby jej samopoczucie. Chętnie by odpoczęła, ale na taki luksus nie mogła sobie pozwolić. Mama co chwilę stukała, wołając ją.

Kiedyś mieli normalną rodzinę. Ojciec kierował katedrą na uniwersytecie, mama zajmowała się domem i dziećmi, czekając na niego. Ale pewnego dnia wszystko się zawaliło. Weronika skończyła pierwszą klasę liceum, a jej brat Bartek zaliczył sesję na trzecim roku studiów, gdy ojciec zmarł.

Matka jednego z kandydatów próbowała wręczyć mu łapówkę, by pomógł jej synowi dostać się na studia dzienne. Ojciec przewodniczył komisji rekrutacyjnej. Był zasadniczy i uczciwy, nigdy nie nadużywał stanowiska.

Obrażona matka postanowiła się zemścić i doniosła na niego, twierdząc, iż wziął pieniądze, a jej syn i tak się nie dostał. Rozpoczęło się śledztwo. Serce ojca nie wytrzymało – zmarł na atak w drodze do szpitala.

Mama nie potrafiła pogodzić się z jego stratą i stopniowo traciła rozum. Nie zauważała Weroniki ani Bartka, godzinami siedziała na kanapie, wpatrując się w jeden punkt. Potem nagle zrywała się do kuchni i zaczynała gotować obiad. Nigdy nie pogodziła się ze śmiercią męża, każdego dnia czekała na jego powrót z pracy.

Wcześniej przychodziła do nich dwa razy w tygodniu młoda kobieta, Ola, sprzątała, robiła zakupy na targu. Mama nie uznawała mięsa ani warzyw ze sklepu. Po śmierci ojca musieli ją zwolnić. Nikt oprócz niego w rodzinie nie pracował. Teraz domem zajmowała się Weronika. Dlatego mama traktowała ją jak służącą. Weronika zmęczyła się tłumaczeniem, iż jest jej córką. Matka uparcie nazywała ją Olą i wydawała rozkazy.

Oszczędności gwałtownie się skończyły, a i tak było ich niewiele. Mama nie potrafiła oszczędzać, kupowała sobie sukienki i biżuterię. Była piękną kobietą, ojciec nigdy jej w niczym nie ograniczał.

Wcześniej często odwiedzali ich koledzy ojca z uniwersytetu. Do dziś mama kazała Weronice nakrywać odświętny stół i sama ubierała się elegancko na przyjęcie gości. Potem zapominała o tym i krzyczała, iż córka narobiła za dużo jedzenia. Jedynym odpoczynkiem dla Weroniki była szkoła. Ale i z niej musiała zrezygnować.

Bartek pierwszy zasugerował, iż Weronika powinna zacząć pracować. Gdyby on rzucił studia, od razu trafiłby do wojska i byłby jeszcze mniej przydatny. A tak skończy uczelnię, znajdzie pracę i pomoże finansowo siostrze.

W tamtym momencie ta decyzja wydawała się jedyną słuszną. Weronika rzuciła szkołę i poszła do pracy. W swoim czasie skończyła szkołę muzyczną przy konserwatorium, miała wielkie nadzieje. Dyrektorka przedszkola przyjęła ją do pracy. Do prowadzenia dziecięcych przedstawień wykształcenie Weroniki wystarczało. I tak mało kto chciał pracować za niewielką pensję w przedszkolu.

Weronika mogła w ciągu dnia wpaść do domu i sprawdzić, jak mama, podczas gdy dzieci miały leżakowanie. To rekompensowało niskie wynagrodzenie, z którego większość szła na czynsz i leki dla matki.

Po studiach Bartek wyjechał do Warszawy. gwałtownie zapomniał o obietnicy pomocy siostrze i mamie. Na prośby o pieniądze na opiekunkę odpowiadał, iż sam ma ciężko w obcym mieście, płaci za wynajem i nie może pomóc.

Między rodzeństwem zawsze były napięte relacje. Cała uroda przypadła Bartkowi: piwne, wyraziste oczy, gęste ciemne włosy, regularne rysy i wysoki wzrost. Rodzice pobrali się późno. Mama miała ponad czterdzieści lat, gdy zaszła w ciążę z Weroniką. Długo wahała się, czy ją zostawić.

Weronika urodziła się wątła i chorowita. Od najmniejszego przeciągu dostawała gorączki i kataru. Rosła chuda i niepozorna, podobna do ojca – szare oczy, rzadkie włosy nieokreślonego koloru, cienkie usta i odstające uszy. Po mamie nie odziedziczyła ani odrobiny urody.

Matka patrzyła na nią z politowaniem. Weronice choćby wydawało się, iż gdyby mama wiedziała, jaka się urodzi, nie zdecydowałaby się na dziecko. Za to ubóstwiała przystojnego Bartka i była z niego dumna.

Tylko ojciec litował się nad Weroniką i chwalił ją za muzyczne postępy. Gotowa była godzinami ćwiczyć etiudy i gamy, byle tylko usłyszeć jego pochwałę i poczuć, jak głaszcze ją po głowie. Ale ojciec umarł, a mama zapomniała o córce, traktując ją jak służącą.

Bartek rzadko przyjeżdżał, a i to tylko na początku. Pewnego razu, po jego wyjeździe, Weronika zajrzała do szkatułki zTak właśnie skończyła się jej historia – samotna, ale w końcu wolna.

Idź do oryginalnego materiału