Po prostu taka droga w życiu

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Jadzia śpieszyła się do domu. Pod roztopionym śniegiem kryły się jeszcze płaty lodu, a jej nogi ślizgały się, utrudniając marsz. Na jezdni stały kałuże, a rozpędzone samochody obryzgiwały przechodniów brudną wodą. Jadzia trzymała się z dala od krawędzi chodnika.

Gdy dotarła do domu, plecy miała spocone, nogi obolałe od zmęczenia, a do tego była przemoczona. Od dawna trzeba było kupić nowe buty.

W przedpokoju Jadzia osunęła się bezsilnie na puf. Zdjęła buty i poruszyła palcami w mokrych rajstopach. Pomyślała, iż dobrze byłoby napić się mocnej herbaty z cytryną, żeby nie rozchorować się. Nie zdążyła choćby postawić butów przy kaloryferze, gdy rozległo się pukanie w ścianę. Tak mama wołała Jadzię – uderzała łyżką w ścianę. Jadzia westchnęła i poszła do pokoju matki.

– Co, mamo?
Matka coś zamruczała w odpowiedzi.

– Byłam w pracy. – Jadzia podeszła do łóżka i poprawiła zsunięty koc. Owionął ją zapach moczu. „Pielucha przepełniona” – zrozumiała.
Wyjęła nową z paczki stojącej przy łóżku i odsunęła koc. Przezwyciężając mdłości od silnego zapachu, zmieniła matce pieluchę. Przez cały czas matka mruczała. Nie potrafiła mówć.

– Już dobrze. Zaraz zrobię obiad i cię nakarmię. – Jadzia podniosła z podłogi ciężką, przepełnioną pieluchę i wyszła z pokoju, ignorując mruczenie matki. Przyzwyczaiła się nie narzekać i nie mieć do niej pretensji. To i tak nic nie zmieni, a będzie jej tylko gorzej. Odpocząłaby chwilę, ale Jadzia nie mogła sobie na to pozwolić. Matka co chwila pukała, wołając ją.

Kiedyś mieli normalną rodzinę. Ojciec kierował katedrą na uniwersytecie, mama zajmowała się domem i dziećmi, czekając na niego. Ale wszystko rozpadło się w jednej chwili. Jadzia skończyła dziesiątą klasę, a jej brat Bogdan zdał sesję na trzecim roku, gdy umarł ojciec.

Matka jednego z kandydatów próbowała wręczyć mu łapówkę, by pomógł jej synowi dostać się na studia za darmo. Ojciec przewodniczył komisji rekrutacyjnej. Był zasadniczy i uczciwy, nigdy nie nadużywał stanowiska.

Obrażona matka postanowiła się zemścić i doniosła na niego. Twierdziła, iż wziął pieniądze, ale jej syn i tak się nie dostał. Rozpoczęło się śledztwo. Serce ojca nie wytrzymało stresu – zmarł na zawał w drodze do szpitala.

Mama nie potrafiła pogodzić się z jego stratą i powoli traciła zmysły. Nie zauważała Jadzi i Bogdana, godzinami siedziała na kanapie, wpatrzona w jeden punkt. Potem zrywała się do kuchni i zaczynała gotować obiad. Nigdy nie zaakceptowała śmierci męża, codziennie czekała na jego powrót z pracy.

Wcześniej dwa razy w tygodniu przychodziła młoda kobieta, Ania, sprzątała mieszkanie i chodziła na targ po jedzenie. Matka nie uznawała mięsa i warzyw ze sklepu. Po śmierci ojca musieli ją zwolnić. W rodzinie poza ojcem nikt nie pracował. Teraz gospodarstwem zajmowała się Jadzia. Dlatego mama traktowała ją jak sprzątaczkę. Jadzia zmęczyła się tłumaczeniem, iż jest jej córką. Matka uparcie nazywała ją Anią i wydawała rozkazy.

Oszczędności gwałtownie się skończyły, a i tak było ich mało. Matka nie umiała oszczędzać, kupowała sobie sukienki i biżuterię. Była piękną kobietą, ojciec niczego jej nie odmawiał.

Kiedyś często przychodzili do nich koledzy ojca z uniwersytetu. I choćby teraz mama kazała Jadzi nakrywać odświętny stół i sama przebierała się na przyjęcie gości. Później o tym zapominała i krzyczała na Jadzię, iż ugotowała za dużo. Odpoczywała tylko w szkole. Ale i tę musiała porzucić.

Bogdan pierwszy zaczął mówić, iż Jadzia musi iść do pracy. Gdyby on rzucił studia, natychmiast wzięliby go do wojska, więc byłby jeszcze mniej użyteczny. A tak skończy uniwersytet, znajdzie pracę i będzie pomagał Jadzi finansowo.

W tamtym momencie ta decyzja wydawała się jedyną słuszną. Jadzia rzuciła szkołę i poszła pracować. Kiedyś skończyła szkołę muzyczną przy konserwatorium, miała wielki talent. Kierowniczka przedszkola zatrudniła ją do prowadzenia dziecięcych występów. Do tego wystarczało wykształcenie Jadzi. A i tak na małą pensję w przedszkolu kilka było chętnych.

Jadzia mogła w dzień wpaść do domu i sprawdzić, jak mama, gdy dzieci miały drzemkę. To rekompensowało niską pensję, z której większość szła na czynsz i leki dla mamy.

Po studiach Bogdan wyjechał do Warszawy. gwałtownie zapomniał o obietnicy pomocy siostrze i matce. Na prośby o pieniądze na opiekunkę odpowiadał, iż jemu też jest ciężko w obcym mieście, iż płaci za wynajem i nie może pomóc.

Między rodzeństwem zawsze były napięte relacje. Cała uroda przypadła Bogdanowi: piwne, wyraziste oczy, gęste ciemne włosy, regularne rysy i wysoki wzrost. Rodzice pobrali się późno. Mama miała ponad czterdzieści lat, gdy zaszła w ciążę z Jadzią. Długo nie mogła się zdecydować, czy ją zatrzymać.

Jadzia urodziła się wątła i chorowita. Od najmniejszego przeciągu dostawała gorączki i kataru. Rosła chuda i niepozorna, podobna do ojca – szare oczy, cienkie włosy nieokreślonego koloru, wąskie usta i odstające uszy. Po matce nie dostała ani krzty urody.

Mama patrzyła na nią ze smutkiem. Jadzi choćby się wydawało, iż gdyby matka wiedziała, jaka będzie brzydka, nie utrzymałaby ciąży. Za to uwielbiała przystojnego Bogdana i była z niego dumna.

Tylko ojciec żałował Jadzi i chwalił ją za muzyczne sukcesy. Jadzia gotowa była godzinami grać etiudy i gamy, byle tylko ojciec ją pochwalił, pogłaskał po głowie. Ale ojciec umarł, a mama zapomniała o córce, traktując Jadzię jak służącą.

Do domu Bogdan przyjeżdżał rzadko, i to tylko na początku. Pewnego razu, po jego wyjeździe, Jadzia zajrzała do szkatułki matki z biżuterią, chcąc sprzedać jakiś drobny pierścionek. Brakowało im na życie. Większość ozdób zniknęła. Jadzia od razu pomyślała o Bogdanie.Jadzia zamknęła oczy, wciągając pierwszy od lat głęboki oddech wolności, i postanowiła, iż od dzisiaj będzie żyć tylko dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału