Po chuj, wciąż żyjesz wyobrażeniami…

tomeknawrocki.pl 1 rok temu

Uwielbiam słuchać takich historii… Ona poznaje jego, on poznaje ją… On mówi jej, iż lubi małe kotki i ratować pandy, ona opowiada, iż chciałaby ratować świat, a teraz to tylko gorszy okres przejściowy albo on chwali się, iż jest kimś, tylko chuj wiadomo kim… Ona opowiada, iż robi karierę, tylko nie wiadomo w czym… Na tym etapie ludzie zaczynają kręcić o sobie nawzajem filmy we własnych głowach. Kobiety, komedie romantyczne, faceci przeważnie porno. Chociaż wszystko zależy od reżysera, bo jaki reżyser, taki film…

Cieszę się, iż wychowałem się w dużej mierze na podwórku, a nie w sieci. Dzięki temu potrafię wciąż nawiązywać znajomości w realnym świecie, a nie tylko w gadce online. To ułatwia, bo nie mam oporu podejść do kobiety na ulicy i powiedzieć, iż ujął mnie jej uśmiech i może wypijemy razem kawę. Chociaż życie online spowodowało, iż kobiety różnie na to reagują… Z drugiej strony, kiedy rozmawiam z kobiety, a rozmawiam dużo, to coraz bardziej wiedzę to, iż ludzie nie potrafią napisać dwudziestu słów do dziewczyny w siebie, w taki sposób, żeby nie wyjść na zwyrola… Zasób słów się zmniejsza z pokolenia na pokolenie…
Poza tym, według badań, iloraz inteligencji również spada. Mam teorię, iż niektórzy są już na minusie…

Zaraz wrócę do tematu wyobrażeń… Internet pozwala na wiele mistyfikacji, a ja lubię czuć to narastające napięcie w trakcie rozmowy, to wzajemne czytanie gestów, te poukrywane uśmiechy, przyśpieszony oddech… Wszystko to, czego nie widać w sieci, ja uwielbiam, jest dla mnie szalenie podniecające.

Niestety. Internet nauczył nas tego, iż można kłamać, można wysyłać wersje DEMO samych siebie.

Działa to na dwa sposoby… Jedni grają, a Ci, którzy nie grają i tak są podejrzewani o grę…

Wracając do wyobrażeń. Dwoje ludzi się poznaje. Gadają online, gadają dużo, w końcu sami orientują się, iż czekają na wiadomość o siebie każdego dnia. Tworzy się więź… Tyle, iż jest to wirtualna więź… Są znajomości, które zostają w sieci, są znajomości, w których zaczyna się czuć, iż to jest to i trzeba się spotkać, bo musisz kurwa dotknąć, spojrzeć, zobaczyć…

I jak to w życiu bywa, są dwie wersje wydarzeń. Pierwsza jest cudowna, bo nagle patrzysz, jak ona idzie ulicą, patrzysz, jak się porusza, jak się uśmiecha, a potem gadacie i macie wrażenie, iż ktoś, jak na złość, przyśpieszył czas i chwila, która miała trwać wiecznie, a gadacie już piątą godzinę, skończyła się zbyt szybko, wiem, jak to jest… I potem nie możesz przestać myśleć, bo bohaterka z Twojej głowy, stała się Twoją rzeczywistością.

W drugiej wersji przygotowujecie się do spotkania, szykujecie się w chuj, już macie wychodzić i nagle przypominacie sobie, iż zapomnieliście wziąć ze sobą swojego plecaka z wyobrażeniami o tym człowieku. Idziecie na spotkanie z całym tym wyobrażenie o człowieku, którego nigdy nie widzieliście na oczy, ale…

Po kilku sekundach orientujecie się, iż coś jest nie tak, iż rozmowa, tak płynna online, w realnym świecie przelewa się jak olej po tuńczyku w basenie, no ni chuja nic nie gra… Jesteście w jednym miejscu, ale jakby obok siebie, niby miała być pięknie, a wiele brakuje do tego, żeby było średnio.
Miało być tak i tak, a wyszło zupełnie inaczej.
Możecie choćby iść do łóżka, żeby sprawdzić poziom dotarcia, ale to też nie jest to… Miało być 50 twarzy Greya, a wyszła Pasja…

Zatem kończycie znajomość w poczuciu wielkiego rozczarowania. I jeszcze zwykle macie do siebie pretensje, iż tak się stało…

Otóż…

Nie ma w tym winy ani jednej, ani drugiej strony…

Wina leży w wyobrażeniach…

(Pomijam tutaj pomyłki typu, iż on nie miał dwójki, a ona myślała, iż ma nieziemskich uśmiech, albo ona była kulawa, a on marzył o jej kołyszących się biodrach…)

Problem polega na tym, iż kręcicie sobie w głowach film, a potem na siłę próbujecie wcisnąć swoje wyobrażenia w drugą osobę. To jest główny powód niepowodzeń. Rozczarowań. Masz takie i takie wyobrażenia, masz kilka puzzli osobowości drugiej osoby i kręcisz w głowie, nie wiadomo, jak scenariusze, o człowieku, którego choćby jeszcze się nie widziało.

Popełniłem ten błąd kilka razy i dzisiaj wolę się zaskoczyć niż rozczarować. Wyzbyłem się oczekiwań. Wyzbyłem się wbijania w ramy wyobrażeń. Wolę płynąć, doświadczać i poznawać.

Drugim problemem jest pragnienie natychmiastowej gratyfikacji. Czyli poklikaliście parę razy, coś tam o sobie wiedzie, resztę sobie dopowiedzieliście, więc spotkanie jest tylko formalnością przed związkiem, który wisi w powietrzu. Niestety często jedyne, co wisi w powietrzu to fetor zawodu…

To wszystko powoduje, iż mamy zaburzony obraz postrzegania siebie. W pięknym, idealnym świecie online, w którym wszystko jest przefiltrowane, chcielibyśmy, żeby spotkania również były idealne. Chuj z tym. Chcemy, żeby druga osoba była idealna i pasowała do naszych wyobrażeń…

Ludzi nie dopasowuje się do wyobrażeń. Ludzi się poznaje i zaczyna się ich akceptować lub nie…
W tajemnicy powiem, iż to działa w dwie strony…

Jeżeli wciąż Ci nie wychodzi, to wiń za to ludzi…

Bo może wciąż kurwa żyjesz wyobrażeniami, które nie pozwalają Ci dostrzec wartości w drugim człowieku…

Więcej tekstów i wskazówek znajdziesz w moich książkach.

Idź do oryginalnego materiału