Po 65. roku życia podjęłam decyzję, iż czas wreszcie żyć dla siebie, i poprosiłam syna, by opuścił moje mieszkanie. Być może kiedyś tego pożałuję, ale kiedy, jeżeli nie teraz, poczuć prawdziwy smak życia?

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Mam na imię Lidia, mam 65 lat. Dwa lata temu straciłam męża. Przez prawie 15 lat pracowałam za granicą, by zapewnić mojemu synowi dobrą przyszłość.

Jak to bywa w starszym wieku, zaczynamy inaczej patrzeć na życie i swoje priorytety. Zaczynamy rozumieć, iż w pewnych sytuacjach mogliśmy postąpić inaczej, żałujemy tego, czego nie zdążyliśmy zrobić. Staramy się nauczyć dzieci, by nie popełniały tych samych błędów, i żeby żyły lepiej.

Po przeanalizowaniu swojego życia, postanowiłam pójść pod prąd. Nie narzekać na trudne doświadczenia, ale zacząć żyć lepiej tu i teraz. Zwłaszcza iż zdrowie mi na to pozwala. Przez te wszystkie lata żyłam dla kogoś, zapominając o swoich pragnieniach. Najpierw poświęcałam się dla męża, żeby jemu było dobrze, a potem starałam się dać synowi wszystko, co niezbędne.

Teraz przyszedł czas, by żyć dla siebie. Moja decyzja może wydawać się komuś egoistyczna. Syn przyprowadził do mojego domu kobietę z dwójką dzieci. Przez wszystkie te lata, kiedy byłam za granicą, zarządzali moim mieszkaniem, jak chcieli.

Kiedy wróciłam na stałe, okazało się, iż nie mam choćby własnego kąta. Dlatego uprzejmie poprosiłam ich, żeby się wyprowadzili, bo chcę wreszcie żyć w spokoju i cieszyć się życiem, a nie tkwić w ciągłym hałasie, który tworzą dzieci synowej.

Mój syn ma 39 lat, uważam, iż jest w stanie wynająć mieszkanie i utrzymać swoją rodzinę. Kiedy dowiedzieli się o mojej decyzji, byli w szoku. Jeszcze jak.

— Mamo, poczekaj jeszcze trochę — prosił syn.

Nie rozumiem, na co mam czekać. Byli bardzo zaskoczeni, gdy poprosiłam ich o opuszczenie mieszkania, a po jakimś czasie zmieniłam zamki. Ile jeszcze mam poświęcać się dla innych, rezygnując ze swoich potrzeb? I wiecie co? Postanowili walczyć o moją część mieszkania w sądzie. Ale nie mają żadnych praw do mojego majątku.

Kiedyś na pewno przepiszę wszystko synowi, ale nie teraz. Chcę wreszcie zacząć żyć dla siebie. I nareszcie odetchnąć spokojnie. Chcę przestać gonić za pieniędzmi, przestać żyć pod presją „musisz”, a zamiast tego czerpać euforia z życia. Dałam wszystko, co mogłam, więc teraz nie jestem nikomu nic winna.

Wszyscy moi znajomi mówią, iż naoglądałam się życia za granicą. Oni wciąż żyją dla swoich dzieci, opiekując się wnukami, podczas gdy młodzi się bawią.

Jednak niewielu jest gotowych na takie odważne zmiany. Nie wiem, czy nie pożałuję swojej decyzji. Ale najważniejsze, iż w końcu zdecydowałam się puścić wszystkie troski.

A wy co o tym sądzicie?

Idź do oryginalnego materiału