Po 60 latach małżeństwa odkryłam, iż całe moje życie było kłamstwem

polregion.pl 1 godzina temu

Po sześćdziesięciu latach małżeństwa odkryłem, iż całe moje życie było kłamstwem.

Gdy moja żona umarła po sześciu dekadach wspólnego życia, zrozumiałem, iż żyłem w kłamstwie z kobietą, której tak naprawdę nigdy nie znałem.

Zawsze wierzyłem, iż jestem szczęśliwie żonaty z cudowną kobietą, która mnie kocha. A jednak, w wieku 82 lat, musiałem pogodzić się z tym, iż moje życie to jeden wielki fałsz. Nie znałem prawdziwej Elżbiety.

Elżbieta i ja byliśmy małżeństwem przez 60 lat, gdy odeszła nagle po zawale serca. Byłem zdruzgotany. Poślubiłem ją, gdy miałem 22 lata, a ona 20. Była całym moim światem.

Zawsze marzyliśmy o dzieciach, ale gdy w końcu postanowiliśmy stać się rodzicami pod koniec lat 20., okazało się, iż to niemożliwe. Lekarze stwierdzili, iż Elżbieta ma problem, którego w tamtych czasach nie dało się rozwiązać nie było jeszcze zapłodnienia in vitro.

Zaproponowałem adopcję, ale Elżbieta stanowczo odmówiła. Twierdziła, iż nie potrafiłaby pokochać cudzego dziecka. Próbowaliśmy się dogadać, ale omal nie doszło do jedynej poważnej kłótni w naszym małżeństwie.

W końcu ustąpiłem. Kochałem ją ponad wszystko, więc poświęciłem się jej całkowicie. Za to rozpieszczałem dzieci młodszego brata. Co zabawne, Elżbieta unikała kontaktu z jego rodziną.

To tylko przypomina mi, czego nie mogę mieć tłumaczyła. Dlatego odwiedzałem brata sam. To on i jego synowie pomogli mi po śmierci żony.

Pół roku po pogrzebie zacząłem porządkować jej rzeczy przy pomocy starszego siostrzeńca. Chcieliśmy oddać ubrania potrzebującym Elżbieta zawsze chętnie pomagała innym.

Na dnie szafy znalazłem małe pudełko pełne pamiątek: zasuszony kwiat z jej bukietu ślubnego, pożółkłe zdjęcia z podróży poślubnej, drobiazgi z rocznic. I jeden stary list.

Można spędzić całe życie z kimś i wciąż go nie znać.

To pewnie jakiś miłosny list, wujku Tadeuszu powiedział siostrzeniec, podając mi kopertę. Zmarszczyłem brwi. Nigdy nie pisałem Elżbiecie listów, bo nigdy nie byliśmy rozdzieleni. Spojrzałem na kopertę była zaadresowana do mnie.

Wyglądała na otwieraną wielokrotnie. W środku leżał list podpisany przez Halinę! Halina Nowak była moją pierwszą miłością, dziewczyną z dzieciństwa.

Byłem w niej szaleńczo zakochany, dopóki nie zobaczyłem, jak całuje mojego najlepszego przyjaciela. Pewnie dlatego zacząłem spotykać się z Elżbietą z rozpaczy. Ale to okazało się najlepszą decyzją w moim życiu przynajmniej tak myślałem.

Próbowałem przeczytać list, ale wzrok już nie ten. Siostrzeniec zaczął czytać na głos: Drogi Tadeuszu Halina napisała to prawie 55 lat temu pewnie cię zaskoczę, a powinnam była skontaktować się wcześniej, ale zabrakło mi odwagi.

Muszę wyznać ci tajemnicę, którą chciałam zabrać do grobu: miałam dziecko. Nasze dziecko. Byliśmy tak młodzi, gdy zaszłam w ciążę. Bałam się twojej reakcji.

Zwróciłam się o radę do Stefana. To wtedy wyznał, iż mnie kocha, i pocałował mnie. Wszedłeś i wpadłeś w gniew. Nie chciałeś słuchać wyjaśnień.

Dałam ci czas, byś ochłonął, ale w ciągu trzech miesięcy ożeniłeś się z inną. Postanowiłam uszanować twój nowy związek.

Wychowywałam naszego syna sama. Nie spodziewałam się jednak, iż zachoruję na raka. Tadeusz ma prawie sześć lat. Byłbyś z niego dumny.

Czy ty i twoja żona moglibyście go przygarnąć? Nie mam rodziny matka zmarła w zeszłym roku. Gdy odejdę, trafi do domu dziecka.

Lekarze dają mi pół roku. Podaję numer telefonu. Proszę, zadzwoń, powiedz, co postanowiliście.

Łzy spływały mi po twarzy, gdy siostrzeniec czytał: Całuję, Halina. Drżałem. Jak Elżbieta mogła mi to ukryć? Miałem syna! Małego chłopca, który stracił matkę i został sam na świecie.

Dlaczego ona mi nie powiedziała? List musiał nadejść, gdy rozmawialiśmy o adopcji. Teraz rozumiem jej gorzkie słowa o cudzych dzieciach.

Straciłem szansę, by być ojcem. Mój syn musiał tułać się po rodzinach zastępczych, przekonany, iż go porzuciłem. Halina umarła, myśląc, iż odrzuciłem ją i naszego syna…

Elżbieta odebrała mi go przez swoją zazdrość. A może nigdy nie chciała dzieci? Unikała rodziny brata. Mówiła, iż to przypomina jej o porażce, ale czy to był prawdziwy powód?

Myślę, iż Elżbieta, którą kochałem, nigdy nie istniała. Była iluzją, którą pielęgnowałem. Mój syn ma teraz ponad sześćdziesiąt lat. Może jest już dziadkiem, a ja wszystko straciłem.

Siostrzeniec pomógł mi znaleźć Tadeusza. W końcu trafiliśmy na mężczyznę we właściwym wieku. Gdy wyjaśniliśmy sytuację i pokazaliśmy list, zgodził się spotkać. Przyszedł z najstarszym synem, przystojnym chłopakiem o imieniu Michał.

Tadeusz był uderzająco podobny do Haliny, ale miał moje oczy i uśmiech. Od razu poczuliśmy więź obaj pragnęliśmy tego ojcostwa.

Przyjęli mnie do rodziny. Mam teraz trójkę wnuków i pięcioro prawnuków, a szóste w drodze. Najmłodsza wnuczka, Kinga, mówi, iż to chłopiec nazwą go Tadeusz. W końcu odzyskałem rodzinę.

Czego nas to uczy?
1. Można spędzić życie z kimś i wciąż go nie znać.
2. Nigdy nie jest za późno. Czasem to, co najlepsze, przychodzi na samym końcu.

Podziel się tą historią. Może komuś pomoże.

Idź do oryginalnego materiału