Płacz na weselu – tajemnica, którą znała tylko ona

polregion.pl 3 dni temu

Teściowa płakała na głos zaraz na ślubie. I tylko ona wiedziała, dlaczego.

Grono gości wesoło krzyczało „Gorzko!”, klaskało w dłonie, a w kieliszkach musowało się wino. Pan młody nieśmiało pocałował pannę młodą w policzek. Potem, jak w scenariuszu, schronili się razem pod welonem i zaserwowali namiętny pocałunek – wymuszony, nieporadny, niemal sztuczny. Widziałam to wszystko. Nie było między nimi tej iskry, która rodzi prawdziwą bliskość. Śmiali się cicho, szeptali – jakby odgrywali cudze wesele.

Moja bliska przyjaciółka Marysia wydawała za mąż swoją jedyną córkę – Kingę. Krzątała się, nerwowo ocierała dłonie o sukienkę co chwilę. Gdy goście zajęli miejsca przy stołach, pociągnęła mnie za rękę i szepnęła z grymasem:

– Spój, jak się zachowuje swacha. Jakby nie wesele syna miała, a pogrzeb.

Rozejrzałam się. Matki pana młodego wcześniej nie widziałam i choćby nie wiedziałam, która to z kobiet. Dopiero gdy Marysia wskazała na kobietę w szarej sukience z srebrnymi wstawkami, zrozumiałam. Siedziała przy samym końcu sali, z twarzą tak posępną, jakby właśnie ją zdradzono. Pochylona, ocierała oczy chusteczką. Wargi drżały jej niemal niezauważalnie, a w każdym oddechu czuć było taki ból, iż i mnie coś ścisnęło w gardle.

– Może źle się czuje? – zasugerowałam, próbując być delikatna.

– Co ty, jak to źle! – machnęła ręką Marysia. – Ona tylko myśli o swoim mieszkaniu! Boi się, iż teraz synowa z dzieckiem na niej „wsiądzie”. Syn dostał kawalerkę z rodzinnej spuścizny, a ona już widzi, jak moja Kinga się w nią wbije jak nóż w masło.

– No, trochę przesadzasz. Jeszcze się nie pobrali, a już dzielisz metry – zażartowałam, ale w powietrzu wisiało napięcie.

Mimowolnie przyglądałam się tej kobiecie. Podczas gdy goście jedli, śmiali się, wznosili szklanice – ona nie tknęła ani surówki, ani wina. Nie podnosiła wzroku. choćby na syna, który tego wieczoru powinien być jej całym światem, nie spojrzała.

Gdy w sali znów rozległo się „Gorzko!”, teściowa gwałtownie odwróciła się do okna, zacisnęła usta tak mocno, iż zbie, iż aż zbielały, a ja w końcu nie wytrzymałam i podeszłam do niej, pytając cicho: „Czy wszystko w porządku?”.

Idź do oryginalnego materiału