Płacz matki w dniu ślubu – jej tajemnica na zawsze

twojacena.pl 16 godzin temu

Teściowa płakała na cały głos prosto na weselu. I tylko ona wiedziała, dlaczego.

Głośne „Gorzko!” rozbrzmiewało wśród gości, wszyscy klaskali, w kieliszkach musowało szampana, a pan młody nieśmiało całował pannę młodą w policzek. Potem, jakby według scenariusza, schowali się pod welonem i odgrywali namiętny pocałunek – wymuszony, niezgrabny, niemal teatralny. Widziałam to wszystko. Nie było między nimi tej iskry, która rodzi prawdziwą bliskość. Chichotali, szeptali sobie – jakby odgrywali cudze wesele.

Moja bliska przyjaciółka Ewa wydawała za mąż jedyną córkę – Kingę. Krzątała się, nerwowo wycierała dłonie o sukienkę co chwilę. Giedy goście zajęli miejsca przy stołach, pociągnęła mnie za rękę i szepnęła:

– Zobacz, jak zachowuje się teściowa. Jakby to nie wesele jej syna, a pogrzeb.

Rozejrzałam się. Nigdy wcześniej nie widziałam matki pana młodego, choćby nie wiedziałam, która to z zebranych. Dopiero gdy Ewa wskazała kobietę w szarej sukience z srebrnymi zdobieniami, zrozumiałam. Siedziała przy samym końcu sali, z pochyloną głową, jakby właśnie przeżyła największą zdradę. Ocierała łzy chusteczką, wargi jej drżały, a w każdym jej westchnieniu było tyle bólu, iż aż mnie coś ścisnęło w środku.

– Może źle się czuje? – zasugerowałam, próbując być delikatna.

– Co ty, jaka choroba! – machnęła ręką Ewa. – Ona się tylko boi, iż teraz synowa z dzieckiem „wsiądzie” jej na głowę. Syn dostał po babci mieszkanie w Trójmieście, a ta już widzi, jak nasza Kinga się tam wpakuje.

– No, trochę sobie dopowiadasz. Jeszcze się nie pobrali, a ty już dzielisz metry – zażartowałam, ale napięcie nie znikało.

Nie mogłam przestać obserwować tej kobiety. Giedy goście jedli, śmiali się, wznosili toasty – ona nie tknęła ani sałatki, ani szampana. Nie podnosiła wzroku. choćby na swojego syna, który tego wieczoru powinien być dla niej całym światem, nie spojrzała.

Kiedy znów rozległo się „Gorzko!”, teściowa gwałtownie odwróciła się do okna, zaciśnęła usta tak mocno, iż zrobiły się białe. Nie wytrzymałam i podeszłam do niej cicho.

– Przepraszam… wygląda pani na bardzo smutną. Wszystko w porządku?

Kobieta podniosła na mnie wzrok. W jej oczach były łzy, ale nie słabości – tylko ból, prawdziwy, głęboki.

– Nie potrafię udawać – szepnęła. – Wybaczcie, ale to wszystko to przedstawienie. Mój syn… on nie kocha tej dziewczyny. Kinga jest dobra, szczera. Ona jest szczęśliwa, nie widzi tego, co oczywiste. A on… żeni się na złość swojej byłej.

Zdrętwiałam. Nie spodziewałam się takiego wyznania.

– Niemożliwe… jest pani pewna?

– Sam mi to powiedział. Chciał pokazać tej swojej eks, jaki jest teraz „szczęśliwy”. Błagałam go, krzyczałam, prosiłam, żeby tego nie robił. Ale on – uparty jak osioł. Myśli, iż ból można ukoić, zadając go komuś innemu. A ja patrzę na tę dziewczynę – ma oczy pełne blasku, wierzy w tę miłość całym sercem. A on… on się mści. I mnie od tego mdli.

– A może jednak coś się zmieni? Ludzie się przecież przyzwyczajają, uczucia rodzą się z czasem…

– Chciałabym w to wierzyć… – powiedziała smutno. – Ale sumienie mi nie daje. Szkoda mi jej. Bardzo szkoda. A syn… syn stał się dla mnie obcy.

Wróciłam w milczeniu do stołu. Ewie nic nie powiedziałam. Ale parę dni później sama do mnie zadzwoniła.

– Kinga wróciła. Zabrała swoje rzeczy, nic nie wyjaśnia. Ani łez, ani krzyku – milczy jak grób. Nie rozumiem, co się stało. Wszystko było przecież takie piękne!

– Czekaj, zaraz przyjadę – powiedziałam krótko i odłożyłam słuchawkę.

Jechałam do niej, ściskając kierownicę tak mocno, iż zbielały mi kostki. Czułam niewyobrażalny ból za Kingę. Ale jeszcze większy – za tamtą teściową. Za kobietę, która wiedziała, iż jej syn niszczy komuś życie, i nie mogła nic zrobić. Ewa i Kinga w końcu zapomną. Przetrwają. Spotkają innych, znów nauczą się ufać.

Ale ona… ona będzie pamiętać zawsze. Dzień, w którym jej syn bawił się cudzymi uczuciami jak maską. Dzień, w którym wziął ślub – nie z miłości, ale z zemsty. I dzień, w którym jako jedyna nie biła brawo. Bo nie mogła. Bo znała prawdę.

Idź do oryginalnego materiału