Piotr Świerczewski w jeden dzień stracił fortunę. „W Marsylii czułem się jak gwiazda filmowa”

party.pl 1 godzina temu
Zdjęcie: Wielechowski S/AGENCJA SE/East News


W czasach piłkarskiej kariery Piotr Świerczewski dorobił się majątku. Przełomem w jego życiu była przeprowadzka do Francji, gdzie występował przez dekadę. Wychowanek Sandecji Nowy Sącz zakładał trykoty takich klubów jak AS Saint-Etienne, Bastia oraz Olimpique Marsylia. Oprócz tego grywał również w japońskiej drużynie Gamba Osaka oraz Birmingham City w Wielkiej Brytanii. Najlepiej czuł się jednak w położonym nad morzem, francuskim mieście. Kurort, który podczas wakacji jest latem dla wielu osób, był jego domem. W Marsylii był jak gwiazda. Jednak w tym czasie niezbyt dobrze zarządzał pieniędzmi. Świerczewski stracił miliony.

Piotr Świerczewski żył jak gwiazda w Marsylii

Do tego, iż Piotr Świerczewski nie lubi nudy, nie trzeba już chyba nikogo przekonywać. Choć piłkarz w 2010 roku zakończył karierę, to przez cały czas jest o nim głośno. Widzowie mieli okazję zobaczyć go na gali freak-fight, natomiast w tej chwili były sportowiec jest uczestnikiem „Tańca z gwiazdami”. Dzisiaj przyznaje, iż chyba za gwałtownie podjął decyzję o powrocie do Polski. Przed przejściem na emeryturę zagrał jeszcze na boiskach w ojczyźnie, reprezentując m.in. Lech Poznań. Z rozmarzeniem wspomina życie na południu Francji. Tam urodziły się jego dzieci: Tomasz i Anna. Nie ukrywa, iż czasem w Marsylii czuł się jak gwiazda filmowa.

Mieszkaliśmy w cudownych miejscach, miałem fajną pracę, za która mi płacili. To było cudowne. (…) Mieszkaliśmy na Korsyce i w Marsylii, i chyba na wyspie było jeszcze fajniej, bardziej tak wakacyjnie. Żyliśmy tam, gdzie ludzie jeżdżą na wakacje. (…) Jakoś tak się nie doceniało tego, co się miało. I dzisiaj, tak jak patrzymy się z perspektywy czasu, uważam, iż trochę źle zrobiliśmy. Mogliśmy dłużej zostać tam we Francji niż wracać do naszego zachmurzonego kraju. Choć oczywiście też są piękne chwile
– poinformował w programie „Niezatrzymani”.
Wynajęliśmy bardzo ładny dom z basenem, życie – można powiedzieć – jak gwiazda filmowa. To, co dzisiaj mają moi młodsi koledzy, Robert Lewandowski czy Arkadiusz Milik, luksusowe życie. To był mój czas
– dodał.

Nie tylko luksusowy dom z basenem. Niektóre butiki specjalnie zamykano wyłącznie dla Świerczewskiego, by piłkarz mógł razem z żoną spokojnie zrobić zakupy. Pod sklepami potrafił godzinami rozdawać autografy kibicom. Nie dało się go nie zauważyć. Sam kilka robił, by się ukryć przed fanami. Po mieście przemieszczał się kabrioletem. Porównał się choćby do jednej z największych legend Hollywood, Roberta De Niro.

Mieliśmy z żoną »swoje« butiki. Takie kameralne, małe. (…) Na dwie, trzy godzinki udostępniali nam sklepy na wyłączność. Wybierałem marynarkę, żona torebkę, czy jakieś inne ubrania. W Marsylii czułem się jak gwiazda filmowa, jak Robert De Niro. Dwie godziny spędzałem przed supermarketem, rozdając autografy. Jedni odchodzili, drudzy przychodzili. Po mieście jeździłem kabrioletem. Trąbili do mnie na każdym zakręcie, światłach. Wszyscy machali
– przyznał na łamach WP Sportowe fakty.

Wielkie wrażenie zrobiła na nim także przeprowadzka do Japonii, którą uznał za „najpiękniejszy kraj na świecie”. Przyznał, iż gdyby miał taką możliwość, to zamieszkałby w Osace na stałe. Do dziś Świerczewski wspomina wyjazdy do egzotycznych miejsc, które wyglądały jak bajkowe krainy.

To była dla mnie egzotyczna przygoda (…). Gdybym otrzymał dziś propozycję wyjazdu na stałe do Japonii, to pakuję się i jadę. To jest tak fajny, piękny, zdyscyplinowany kraj... Mieszkałem w Osace, w ogromnym mieście, ale kapitalnie się czułem. Restauracje, sklepy, wszystko mi pasowało. Na obozy przygotowawcze wylatywaliśmy w miejsca wyglądające jak z bajki, ciężko sobie choćby wyobrazić
– stwierdził dla TVP Sport.

Piotr Świerczewski stracił miliony

Nie tylko zarobił, ale też i stracił kilka milionów. Duże pieniądze trochę zawróciły mu w głowie, gdy był młody, czego Piotr Świerczewski w tej chwili nie ukrywa. Lubił otaczać się luksusem, kupował kolejne samochody, ale też nigdy nie był zbyt ostrożnym inwestorem. Pokaźne sumy lokował w sklepach, restauracjach, które nie przyniosły mu zysków. Jako czynny sportowiec nie miał też wystarczająco dużo czasu, by doglądać biznesów.

Parę milionów euro zarobiłem, ze 3-4 mln
– zdradził na kanale „Biznes Misja” w serwisie YouTube.
Zarabialiśmy pieniądze i człowiek chciał się pokazać. Np. chciałem mieć lepszy samochód. Wszyscy mieli duże fiaty, polonezy. To był max. A ja chciałem mieć lepszy. No to super, miałem. (…) Wtedy nie było leasingów, kredytów, trzeba było wyciągnąć żywą gotówkę. To są błędy młodości, których żałuję. Ale czasu nie cofnę. Przewaliło się te pieniądze, co były. Jestem optymistą, idziemy do przodu
– dodał.

Świerczewski nie trafiał też na odpowiednich wspólników, za co również zapłacił wysoką cenę. Jedna z osób, z którą inwestował, w pewnym momencie spakowała się i uciekła. Na listę złych wyborów może też wpisać udziały w firmie z kartami telefonicznymi, które nagle się „rozpłynęły”. Największą stratę odnotował jednak przez inwestycję bankową. W dzień pożegnał się z kilkoma milionami.

Najwięcej straciłem na inwestycji bankowej. Fundusze inwestycyjne. (…) Miałem bardzo dużo pieniędzy w tych akcjach, a one tak pospadały…
– powiedział w programie „Audiochwile”.
W jeden dzień straciłem kilka milionów
– ujawnił w „W cieniu sportu”.

Dzisiaj były piłkarz jeździ jednym samochodem, ale – jak podkreśla – nie narzeka na swoje życie. Nie oczekuje powrotu luksusu z przeszłości, choć Świerczewski z pewnością nie jest bankrutem. Jego ulubionym kierunkiem w okresie lata – jeżeli akurat nie ma go w Mikołajkach – jest Dubaj. Podkreśla jednak, iż w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie zostawia dużych pieniędzy.

Oczywiście, mógłbym mieć lepsze i niektórzy (przyp. red. – mogliby powiedzieć), iż powinien mieć nie wiadomo co. Ja jeżdżę starym samochodem, jeżdżę na wakacje parę razy w roku, np. do Mikołajek albo gdzieś indziej
– wyjaśnił w „Biznes Misji”
Ja naprawdę żyję tam tanio, normalnie, lecę tylko po to, żeby się poopalać i poleżeć na plaży. A żyję tak jak w Polsce. Nie chodzę po luksusowych restauracjach, bo mnie na to nie stać (…)
– dodał.

„Świr” ma świadomość, iż gdyby wstrzymał się z inwestowaniem pieniędzy, dzisiaj jego biznesy mogłyby działać z sukcesem. Być może bardziej skupiłby się na karierze sportowej w młodości i dzięki temu miałby na koncie jeszcze więcej trofeów. Pieniądze za bardzo go pochłonęły, a powinien zajmować się swoją pasją – piłką nożną. Wciąż wiążę swoje plany z tą dyscypliną. Marzy mu się jeszcze praca trenera. Jednak obawia się, iż liczne podróże mogłyby okazać się zbyt wyczerpujące. w tej chwili jak najwięcej czasu chce spędzać z rodziną.

Piotr Świerczewski w „Tańcu z gwiazdami”

Niedawno Piotr Świerczewski wrócił do show-biznesu z przytupem, gdy zgodził się na udział w najnowszej edycji „Tańca z gwiazdami”. Były reprezentant Polski tańczy razem z Izabelą Skierską. Emerytowany piłkarz przyznał, iż od zawsze lubił tańczyć. Oferta występu w tanecznym programie jednak nie spodobała się jego żonie Lidii. Przekonała się do tego dopiero z czasem.

Na początku była sceptyczna, może choćby nieco przeciwna, ale kiedy zobaczyła, jak ciężko trenujemy, doceniła ten wysiłek, starania. Przekonała się, iż to bardzo pozytywny program, w którym nikt nikomu nic złego nie robi. Jest taniec, kultura, szyk i elegancja. Chyba żonie się to spodobało
– przyznał na łamach „Faktu”.

W przeszłości Świerczewski wziął udział w walce freak-fight w formule MMA. Najpierw w grudniu 2019 roku zmierzył się Grzegorzem „Gregiem Collinsem” Chmielewskim. Cztery lata później zawalczył z Dariuszem „Daro Lwem” Kaźmierczukiem. Nie ukrywa, iż lubi dreszczyk emocji, a „fajna gaża” wciąż może go przekonać do podobnych wydarzeń. Poza tym były sportowiec przypomina, iż przez cały czas czuje się młodo i jest gotowy na kolejne wyzwania.

W moim życiu nie ma nudy, jest uśmiech, jest cały czas dążenie do jakiegoś celu i wyzwania sportowe. Każde przyjmuję: walki MMA, Ninja Warrior, mecze towarzyskie, reprezentacja artystów polskich. Także pomimo mojego wieku, a ja jestem jeszcze młody chłopak, to mam chęć i ochotę rywalizować i spełniać się jeszcze sportowo
– stwierdził w programie „Niezatrzymani”.

Za swój największy sukces Piotr Świerczewski uważa zdobycie wicemistrzostwa podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich 1992 w Barcelonie. Medal zapewnił mu nie tylko zapis w historii, ale również emeryturę olimpijską, która od 2024 roku wynosi 4203,04 zł miesięcznie. Na świadczenia nie nakłada się podatku dochodowego, nie potrąca się też żadnych składek. Były piłkarz stwierdził, iż „coś kapie”, wspominając o wpłatach.

Ten medal jest najbardziej cenny. Jest moją największą pamiątką sportową, która do dziś mi coś daje
– podkreślił w „W cieniu sportu”

Zobacz także: Danilczuk jest wściekły na Pavlović? „Pani Iwonka ma chyba od dwóch edycji ze mną problem”

Piotr Świerczewski
Pawel Wodzynski/East News
Idź do oryginalnego materiału