To był zupełnie zwyczajny dzień na lotnisku Chopina w Warszawie. Pasażerowie pędzili między terminalami, walizki turkotały po podłodze, jedni spieszyli na samolot, inni dopiero wylądowali. Wszystko szło jak po maśle.
Funkcjonariusz ochrony Krzysztof Nowak pełnił służbę w strefie kontroli razem ze swoim psem owczarkiem niemieckim o imieniu Burek. Burek był doświadczonym psem służbowym. Po latach pracy znał przepisy lotniska lepiej niż niejedna osoba z personelu.
Mijali ich różni ludzie: zmęczony biznesmen z małą walizką, dwie gadatliwe dziewczyny w dresach, starsze małżeństwo. Burek choćby na nich nie spojrzał.
Ale kiedy zbliżyła się młoda rodzina mama, tata i ich około pięcioletnia córka trzymająca wielkiego pluszowego misia Burek nagle się spiął. Zastygł w bezruchu, położył uszy po sobie, a potem rzucił się do przodu i zaczął głośno szczekać na dziewczynkę, krążąc wokół niej i intensywnie wąchając maskotkę.
Co pan robi?! krzyknęła mama, zasłaniając córkę i przycisk