**Dziennik, 12 czerwca**
Pies nie pozwalał lekarzom zbliżyć się do dziecka, nie godził się, by zabrano je na operację. Chłopiec leżał na sali blady, ledwo oddychający. Lekarze przygotowywali go do pilnego zabiegu. Każda minuta miała znaczenie Nikt nie wiedział, czy przeżyje.
W ostatniej chwili, zanim go zabrano, wyszeptał słabym głosem:
Czy mogę pożegnać się z moim psem?
Jak mu odmówić? Psa wpuszczono natychmiast.
Pobiegł prosto do chłopca, polizał mu dłonie, położył się na jego piersi i długo wpatrywał mu się w oczy jakby rozumiał wszystko, jakby czuł więcej niż człowiek.
Lecz gdy weszły pielęgniarki, pies nagle się zmienił. Stanął między nimi a dzieckiem, warknął, zaczął głośno szczekać, jakby go bronił. Lekarze zatrzymali się. Coś było nie tak.
Kilka minut później na korytarzu rozległy się krzyki. Drzwi się otworzyły, a chłopiec wykrzyknął, gdy zobaczył, kto wszedł
Pies nie pozwalał lekarzom zbliżyć się do dziecka, nie godził się, by zabrano je na operację.
Na salę wszedł mężczyzna zmęczony, pokryty pyłem, z twarzą naznaczoną drogą. Jego peleryna była brudna od błota, a w dłoniach trzymał zniszczony plecak.
Ledwo stał na nogach, jakby przeszedł ogromny dystans bez odpoczynku. To był ojciec chłopca.
Dotarł niemal cudem gdy dowiedział się o stanie syna, porzucił wszystko. Pracę, długi, odległość nic się nie liczyło. Serce nim kierowało i nie mógł się spóźnić.
Pies nie pozwalał lekarzom zbliżyć się do dziecka, nie godził się, by zabrano je na operację.
Pies pierwszy wyczuł jego nadejście. Na chwilę przed tym, zanim mężczyzna pojawił się w drzwiach, zatrzymał się, nasłuchiwał, potem cicho zaszczekał i spojrzał w stronę korytarza.
Grał na zwłokę nie ze strachu, ale bo wiedział, iż musi przyjść ktoś bardzo ważny. Ktoś, na kogo chłopiec czekał całe życie.
Gdy ojciec wszedł na salę, czas jakby się zatrzymał. Chłopiec otworzył oczy, z trudem, ale wyraźnie. W jego spojrzeniu było coś głębszego niż zaskoczenie jakby świat wreszcie się złożył w całość.
Pies nie pozwalał lekarzom zbliżyć się do dziecka, nie godził się, by zabrano je na operację.
Pies wycofał się w ciszy. Jego misja została wypełniona. Dał im tę chwilę.
Po kilku minutach wrócili lekarze czas był na operację. Ale teraz chłopiec nie szedł już sam. Wiedział, iż nie został zapomniany. Ojciec był przy nim.
**Dzisiaj zrozumiałem, iż czasem najmniejsze stworzenia widzą więcej niż myślimy. A miłość? Ona zawsze znajdzie drogę.**