Pies codziennie przychodził na cmentarz do swojego pana i kopał ziemię: wszyscy myśleli, iż zwierzę po prostu tęskni, aż poznali przerażającą prawdę.
Pojawiał się tam każdego dnia. Bez smyczy, bez obroży jakby znał drogę na pamięć. Ludzie na cmentarzu przywykli już do tego widoku: smukły owczarek belgijski z czujnie nastawionymi uszami i bystrymi oczami.
Kiedyś był psem służbowym policjanta o imieniu Krzysztof Nowak. Razem pracowali przez lata pościgi, zatrzymania, godziny ćwiczeń. Dla psa nie był tylko panem, ale partnerem, z którym dzielił wszystko: niebezpieczeństwo, zmęczenie, euforia zwycięstw.
Rok temu Krzysztof zginął podczas akcji. Pogrzeb był uroczysty, przyszło wielu ludzi. Od tamtej pory pies każdego dnia przychodził na grób, kładł się w wykopanej przez siebie jamce przed nagrobkiem i wtulał pysk w ziemię, jakby wyczuwał zapach, który już niemal zniknął.
Czasem ktoś próbował go zabrać wolontariusze, dobrzy ludzie, choćby dawni koledzy Krzysztofa. Ale gdy tylko się wyrwał, wracał na to samo miejsce. Siedział, spał lub cicho wył, ale zawsze tam, gdzie jego pan.
Większość sądziła, iż to oznaka żalu iż szuka swojego pana, chce się do niego dokopać, po prostu bardzo tęskni. ale straszna prawda wyszła na jaw, gdy na cmentarz przyszedł dawny partner Krzysztofa. Znał tego psa i wiedział: jeżeli kopie, to nie bez powodu. Zbliżył się i zauważył, iż zwierzę nie grzebie pod samym nagrobkiem, ale trochę z boku, przy krawędzi.
Następnego dnia wrócił z łopatą. Strażnik próbował go powstrzymać, ale mężczyzna tylko rzucił:
jeżeli się mylę, zasypię wszystko z powrotem.
Ziemia była luźniejsza, niż powinna być na starym grobie. Po pół godzinie kopania ukazał się skraj materiału. Gdy go odsłonili, wszyscy zastygli: w środku było ciało mężczyzny, bez trumny, w cywilnym ubraniu. Twarz i ręce miały ślady więzów, a na szyi widniały ślady stryczka.
Policja przybyła szybko. Okazało się, iż zmarły był świadkiem w sprawie, nad którą pracował Krzysztof. Po jego śmierci ktoś wykorzystał pogrzeb, by pozbyć się niewygodnego ciała, licząc, iż nikt się nie zorientuje.
Nikt oprócz psa. Znów zrobił to, czego był uczony przez całe życie: znalazł prawdę.