Pies codziennie przychodził na cmentarz do swojego pana i kopał ziemię: wszyscy myśleli, iż zwierzę po prostu tęskni, aż poznali straszną prawdę.
Pies pojawiał się na cmentarzu każdego dnia.
Bez smyczy, bez obroży jakby doskonale znał drogę. Ludzie na nekropolii przywykli już do tego widoku: smukły owczarek belgijski z nastroszonymi uszami i bystrymi oczami.
Kiedyś był psem służbowym policyjnego funkcjonariusza, Dariusza Kowalczyka. Razem pracowali wiele lat pościgi, zatrzymania, godziny treningów. Dla niego nie był tylko panem, ale partnerem, z którym dzielił wszystko: niebezpieczeństwo, zmęczenie, euforia zwycięstw.
Rok temu Dariusz zginął podczas akcji. Pogrzeb był uroczysty, z udziałem wielu osób. Od tamtej pory pies codziennie przychodził na jego grób, kładł się w wykopanej przez siebie jamce przed nagrobkiem i wtulał pysk w ziemię, jakby wyczuwał zapach, który już prawie zniknął.
Czasem ktoś próbował go zabrać wolontariusze, dobrzy ludzie, choćby dawni koledzy Dariusza. Ale gdy tylko się wyrwał, wracał na swoje miejsce. Siedział, spał lub cicho wył, zawsze tam, gdzie jego pan.
Większość myślała, iż to oznaka żalu szuka pana, próbuje się do niego dokopać, po prostu bardzo tęskni. Ale straszna prawda wyszła na jaw, gdy na cmentarz przyszedł jeden z dawnych kolegów funkcjonariusza i zauważył psa. Wiedział, iż jeżeli coś kopie, to ma powód.
Zbliżył się i zobaczył, iż pies nie kopie pod samym nagrobkiem, ale nieco z boku, przy krawędzi. Następnego dnia wrócił z łopatą. Stróż próbował go powstrzymać, ale on tylko rzucił:
jeżeli się mylę, zasypię wszystko z powrotem.
Ziemia była dziwnie miękka jak na stary grób. Po pół godzinie kopania ukazał się róg materiału. Gdy go rozwinęli, wszyscy zaniemówili: wewnątrz było ciało mężczyzny, bez trumny, w cywilnym ubraniu. Twarz i ręce miał związane, a na szyi ślady pętli.
Policja przyjechała szybko. Okazało się, iż zmarły był świadkiem w sprawie, którą prowadził Dariusz. Po jego śmierci ktoś wykorzystał pogrzeb, by ukryć zwłoki, licząc, iż nikt się nie zorientuje.
Nikt oprócz psa. Znów zrobił to, czego go uczono przez całe życie: znalazł prawdę.
Dziś myślę, iż czasem choćby najwierniejsze serce może kryć więcej, niż widać na pierwszy rzut oka. I iż lojalność nigdy nie umiera ona tylko czeka na swój moment.