Pierwszy krok w nieznane

polregion.pl 14 godzin temu

**Pierwszy naleśnik zawsze się przypali**

Dzisiaj znów wracam myślami do tego, jak to wszystko się zaczęło. Mam na imię Kinga, mam dwadzieścia siedem lat i w moim życiu wszystko układało się jak w piosence: „Wybieramy, jesteśmy wybierani, ale rzadko kiedy się to zgadza…” Lubiłam się wielu chłopakom, ale większość z nich chciała od razu wszystkiego, bez zbędnych ceregieli. Czas taki – nie można przegapić okazji, bo zaraz skorzysta z niej ktoś inny.

Wychowywałam się w świecie kobiet. Moja babcia, Jadwiga, i mama, Elżbieta, to inteligentne, stateczne kobiety. Nazwano mnie na cześć praprababci, która uczyła się w szkole dla panien z dobrych domów, jeszcze w tamtych, przedwojennych czasach.

Dziadek odszedł wcześnie, a mama rozstała się z ojcem, gdy miałam dwanaście lat. Od dziecka kochałam czytać książki, w których romantyczni bohaterowie bronili honoru ukochanych, gotowi byli na wszystko, by chronić je przed biedą i nieszczęściem. Marzyłam o takiej miłości – czystej, pełnej poświęcenia, z potajemnymi pocałunkami w świetle księżyca. Byłam nowoczesną dziewczyną, wiedziałam, jak to wszystko działa, ale w głębi duszy pragnęłam właśnie takiej historii.

A współcześni faceci? Większość z nich nie zna umiaru ani subtelności. Śpieszą się, by korzystać z życia. Kwiaty – a adekwatnie jedną różę – dawali na pierwszej randce, a od pocałunków od razu przechodzili do rzeczy. Żadnych spacerów przy księżycu. Kwiaty później pojawiały się tylko na rocznice i święta, jeżeli w ogóle doczekały się tych dat.

Ja nie byłam gotowa na takie relacje. Zakochiwałam się aż po czubki palców, czułam motyle w brzuchu, a potem cierpiałam, widząc, jak obiekt mojego uczucia ciągnie do łóżka inną dziewczynę – często moją przyjaciółkę. Mężczyźni spieszą się, by nacieszyć się wolnością, póki mogą.

Wszystkie koleżanki dawno wyszły za mąż, urodziły dzieci, zdążyły się rozwieść i znów wyjść za mąż. Gdy się spotykałyśmy, pytały ze zmęczeniem: „Kinga, kiedy w końcu znajdziesz swojego księcia?”. Tylko gdzieś się zawieruszył ten jedyny, który miał być moim przeznaczeniem. A jeżeli w ogóle go nie spotkam?

Marzenia marzeniami, ale czas ucieka. Wokół mnie coraz mniej wolnych mężczyzn, coraz więcej rozwodników. I wtedy poznałam Przemka – przystojnego, z samochodem i własnym mieszkaniem. Czemu nie? Rzuciłam się w to uczucie jak w wir.

Minęły miesiące, a Przemek wciąż nie mówił o ślubie. Potem okazało się, iż jest żonaty. Nie ukrywał tego specjalnie – po prostu stracił dla mnie głowę. A ja? Nie pytałam. I tak nie mieszkał z żoną. Nie rozwodził się, bo nie było potrzeby. Ale teraz, gdy poznał mnie, na pewno to zrobi. Jutro, pojutrze…

Czekałam cierpliwie, aż się uwolI w końcu doczekałam się – rozwód się odbył, ale Przemek został z niczym: samochód i mieszkanie oddał byłej żonie, a ja zostałam z długami, dzieckiem i goryczą, iż marzenia o romantycznej miłości okazały się tylko złudzeniem.

Idź do oryginalnego materiału