**Pierwsze Wrażenie**
Mamo, przedstawiam ci Elżbietę powiedział Krzysztof z lekkim zażenowaniem, wskazując na dziewczynę, którą przyprowadził do domu o tak późnej porze.
Dobry wieczór odparła Halina, mierząc niespodziewaną gościę niechętnym spojrzeniem. Czarująca pora na przedstawianie się! Za pięć minut północ
Mówiłam Kasi, iż to za późno broniła się Elżbieta. Ale czy on mnie słucha? Uparte chłopisko!
Spryciara pomyślała Halina z goryczą. Wybiela się, jego przedstawia jako tyrana. Niezbyt sympatyczna ta dziewczyna.
No to wejdźcie westchnęła, po czym oddaliła się do swojego pokoju bez słowa.
Co mogła zrobić? Wyrzucić jedynego syna w środku nocy? Z powodu obcej? jeżeli chcą żyć razem, niech żyją. Matka jest po to, by chronić syna i otwierać mu oczy. A Halina zrobi to szybko. Krzysztof odeśle tę dziewczynę, skąd przyszła, bez żalu. Będzie choćby wdzięczny!
Całą noc Halina układała plan, jak pozbyć się Elżbiety z mieszkania.
Nie, nie sprzeciwiała się małżeństwu Krzysztofa. W jego wieku trzydziestka czas założyć rodzinę.
Ale z nią? Nigdy!
Po pierwsze, dziewczyna była znacznie młodsza. Dowód, iż wiatr jej dmie w głowie.
Żona? Matka? Gospodyni?
Po drugie, jej zachowanie mówiło samo za siebie: zjawiać się u ludzi o niewłaściwej porze, bez słowa przeprosin! Do tego ośmieliła się oskarżyć jej ukochanego syna bez powodu
A do tego została na noc!
Czy to u niej norma, czy wyjątek?
W każdym razie Halina po prostu jej nie lubiła.
Więc Krzysztof w końcu też przestanie.
Po co tracić z nią czas?
Plan okazał się zbędny.
Elżbieta sama dała jej mnóstwo okazji, by postawić sprawę na swoim miejscu.
Pierwszy sygnał zabrzmiał już rano.
Zamknęła się w łazience na godzinę.
Krzysztof, bezradny, krążył po mieszkaniu, z każdą minutą bardziej wściekły.
Kochanie, co się stało? spytała Halina, przesadnie łagodnie. Dziewczyna się szykuje, chce ci się przypodobać
Ale ja muszę iść do pracy!
To zapukaj, wytłumacz, iż nie jest tu sama podsunęła matka.
To byłoby niezręczne mruknął. Pogadamy później. A ty, mamo, nie spóźnisz się?
Ja? Nie. Od dawna jestem gotowa. Masz, zrobiłam naleśniki. Chodź na śniadanie.
choćby się nie umyłem!
Trudno, zrobisz to potem. Tymczasem nie marnuj czasu zjedz porządnie, potrzebujesz sił na cały dzień.
Krzysztof usiadł do stołu.
Wtedy Elżbieta wyszła z łazienki, z ręcznikiem na głowie, promienna.
Wreszcie! wykrzyknął Krzysztof, rzucając się do zaparowanego lustra.
Umył się w pośpiechu, ogolił na szybko, połknął naleśnika w trzech kęsach i już w progu rzucił:
Do wieczora! Mam nadzieję, iż się dogadacie.
Krzysiu! przywołała go Elżbieta. Mieliśmy dziś zabrać moje rzeczy.
Zabierzemy. Wieczorem. Nie nudź się! Jego głos już słychać było na klatce.
Halina wstała, zamknęła drzwi za synem, odwróciła się do Elżbiety i spytała sucho:
Nie wstyd ci?
Nie odparła dziewczyna z uśmiechem. Powinnam?
Krzysztof się spóźni przez ciebie!
Nie spóźni się. Pewnie weźmie taksówkę. Niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze.
Tak czy inaczej, zapamiętaj: nie jesteś tu sama. jeżeli chcesz blokować łazienkę na godzinę rano, wstawaj wcześniej. Na szczęście dziś nie pracuję.
To się nie powtórzy odparła Elżbieta. Przepraszam.
Halina oniemiała. Liczyła na kłótnię, a tu
No dobrze burknęła, kierując się do łazienki.
Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to nowa tubka pasty do zębów, otwarta, choć stara jeszcze się nie skończyła.
Elżbieta, po co otworzyłaś nową pastę?
Chciałam taką.
Mam nadzieję, iż przyniesiesz swoją? I swój szampon?
Oczywiście, pani Nowak
I swoje ręczniki!
Przyniosę
Mimo prób wywołania awantury, Elżbieta nie dała się sprowokować. Wszystkiemu przytakiwała, kiwała grzecznie głową, zapamiętywała swoje obowiązki.
Bezradna Halina przeszła do frontalnego ataku.
Po co tu przyszłaś?
Krzysztof i ja się kochamy
Oczywiście, iż go kochasz, taki chłopak! Ale ja nie rozumiem: co on w tobie widzi?
Nie pytałam go
A twoi rodzice?
Mama jest krawcową.
A ojciec?
Nigdy go nie poznałam.
Rozumiem. Dziecko bez ojca. I jak zamierzasz być dobrą żoną dla mojego syna?
Postaram się
Choćbyś nie wiem jak się starała, nic z tego nie wyjdzie. Mój syn cię nie kocha. Tylko mu się wydaje. Ja go znam! I nigdy cię nie poślubi! Po co miałby to robić? Już i tak masz go u stóp.
On mnie kocha szepnęła Elżbieta, drżącym głosem. Jestem pewna.
Łudzisz się. Myślisz, iż jesteś pierwsza?
Nie ale to nie ma znaczenia
Nie ma znaczenia? Znudzisz mu się w tydzień! Nie jesteś jego poziomem! Inteligencję znasz?
Owszem. Ale tu to słowo nie pasuje.
A dlaczego?
Mam dyplom uniwersytecki.
I co z tego? Słuchaj, dziewczyno, wracaj do siebie. To nie twoje miejsce. Próbuję ci to wytłumaczyć od rana, ale ty nic nie rozumiesz.
Dobrze, wyjdę. Ale co pani powie Krzysztofowi? Nie będzie zadowolony.
To nie twój problem! Wynoś się i nie wracaj. Nie jesteś mile widziana.
Halina zdziwiła się własnej brutalności. Nigdy nie przypuszczała, iż jest zdolna do takich słów. Gorycz lała się bez opamiętania.
A Elżbieta?
Dziewczyna patrzyła na nią, doskonale rozumiejąc.
Jej matka była zazdrosna. Ledwo się poznały, a nienawiść już kipiała.
Drzwi wejściowe zatrzas













