Pierwsze Kwiaty

newsempire24.com 1 dzień temu

Był tylko chłopcem — piegowatym, nieco niezdarnym, z niedbale zawiązanym krawatem i błyszczącymi oczami, które patrzyły na nią tak, jakby na świecie nie istniała żadna inna dziewczynka. Wiosna dopiero się zaczynała. Na szkolnym podwórku topniały zaspy śniegu, a z rozmokłej ziemi nieśmiało wychylały się małe żółte kwiatki.

— To dla ciebie — powiedział, podając jej malutki bukiecik. Pierwiosnki.

— Zostaniesz moją narzeczoną? — zapytał cicho, prawie szeptem, jakby obawiał się, iż wiatr usłyszy go pierwszy.

Nie byli przyjaciółmi, ale czasem rozmawiali o błahostkach. Często przechodził koło jej domu, zawsze wołając i machając ręką.

Roześmiała się — z zaskoczenia, ze zmieszania.

Wokół wszystkie dziewczynki w klasie chwaliły się różami, ktoś przyniósł goździki, ktoś inny miał ogromne bukiety tulipanów. A ona dostała te dziwne, skromne kwiaty, których nikt nie nazywał pięknymi.

— Pierwiosnki? — koleżanki chichotały w dłonie. — Żal mu pieniędzy na porządne kwiaty? Fuj! To takie niemodne!

Nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc tylko schowała bukiet do torby. Nic nie powiedziała. Uciekła z koleżankami. choćby się nie odwróciła. Bardzo chciała. Ale co, jeżeli zauważą?

Nie przechodził już koło jej okna. Wiedziała — czekała na niego, choć przed sobą się do tego nie przyznawała.

Omijała go szerokim łukiem. Żeby nie zawołał, żeby nie spotkać jego wzroku.

Wstydziła się tamtego postępku. jeżeli to w ogóle odpowiednie słowo.

A potem chłopiec wyjechał.

Rodzina przeprowadziła się do innego miasta. Dowiedziała się od tych samych koleżanek. Już go nigdy nie widziała.

Tylko czasem, w ciche, wiosenne wieczory, zdawało jej się, iż wciąż słyszy jego głos: *Zostaniesz moją narzeczoną?* — i widziała te maleńkie żółte płatki.

Minęły lata.

Dziewczynka stała się kobietą — piękną, pewną siebie, mądrą. Uczyła się w szkole artystycznej, potem na uniwersytecie, aż pewnego dnia trafiła na wykład o angielskiej porcelanie.

Wykładowca postawił na katedrę filiżankę o złotym obrzeżu, ozdobioną delikatnymi żółtymi kwiatami.

— Kolekcja Royal Albert, seria *Friendship*, lata 70. — powiedział. — Tu widzimy *primrose* — pierwiosnek. W języku kwiatów to symbol przyjaźni, pierwszych ciepłych uczuć, przywiązania, które nie mija z czasem. Tylko rzadki człowiek podaruje te kwiaty — bo jeżeli ofiarowane są z miłością, ich żółty blask zostaje z tobą na zawsze. To jak dotyk słońca na sercu.

I nagle coś ścisnęło ją w piersi. Przed oczami stanęło tamto ranku: szkolne podwórko, chłopiec z niezdarnym uśmiechem i jego ciepła dłoń, w której trzymał bukiecik, którego nikt nie docenił.

Zamknęła oczy i uśmiechnęła się przez łzy.

— Jak się masz, tam, gdzieś w innym mieście…

I patrząc na filiżankę z żółtymi pierwiosnkami, nagle zrozumiała: on, ten mały chłopiec, dał jej kiedyś coś, czego nikt inny nie potrafił.

Jego maleńki bukiet stał się niewidzialną nicią, która świeci przez lata.

I w tej chwili wydało jej się, iż gdzieś daleko, za obcymi domami i drogami, on też pije herbatę — i wspomina dziewczynkę, której kiedyś podarował wiosenne słońce w dłoniach. Może… jego filiżanka też ma pierwiosnki…

Ktoś dostaje pierwiosnek. Ktoś inny pamięci stokrotkę. Może muszelkę lub mały kamyk. Coś, czego nie da się powtórzyć, ocenić ani kupić za żadne skarby świata…

Idź do oryginalnego materiału