W ostatnim poście opowiadałam Wam o nowym podkładzie, który moim zdaniem idealnie sprawdzi się w okresie wiosennym (klik), a dziś pora na kolejny krok- utrwalanie makijażu dzięki pudru. O ile nie jestem zwolenniczką nakładania na siebie wielu warstw kosmetyków, to zmatowienie problematycznej strefy T jest jak najbardziej na miejscu. Produkt, który zaprezentuję Wam poniżej przywędrował do mnie jako prezent w ramach blogerskiego spotkania i przez dłuższy czas zalegał na dnie szuflady, czekając na swoją kolej. O czym mowa?
Compact Powder marki Pierre René. Delikatna konsystencja idealnie przylega do twarzy, zapewniając efekt satynowego i miękkiego wykończenia makijażu. Łatwo rozprowadza się na skórze i nie pozostawia nieestetycznych smug. Wyrównuje koloryt i pozostawia idealnie zmatowioną twarz na wiele godzin. Puder w swojej strukturze nie posiada widocznych, błyszczących się drobinek, dzięki czemu z powodzeniem może być stosowany na co dzień. Skład kosmetyku został wzbogacony olejem jojoba i minerałami. Opakowanie wyposażono w lusterko i puszek. Dostępny w 4 wariantach kolorystycznych.
Kolor...
Odcień, który zagościł w mojej kosmetyczce to 03 Transparent. Szczęśliwy traf chciał, iż kolor ten jest stosunkowo
jasny. Zgodnie z obietnicą producenta nie znajdziemy tutaj żadnych połyskujących drobinek, a zatem bardzo dobrze wpisuje się w codzienny makijaż. Dodatkowo można doszukać się w nim lekko
żółtawych pigmentów, które ładnie neutralizują różowawe tony podkładów, a przy tym nadają skórze zdrowy wygląd.
Wykończenie...
To, co bardzo spodobało mi się w tym pudrze, to właśnie jego wykończenie. Nie jest ono typowo matowe, płaskie, ale lekko satynowe. Spotkałam się z takim efektem po raz pierwszy i całkowicie przypadł mi do gustu.
Trwałość...
Trwałość niestety nie należy do plusów tego kosmetyku W najlepszym wypadku określiłabym ją jako średnią. Być może jest to spowodowane faktem, iż skład wzbogacono w olejek jojoba. Na pewno nie utrzyma się on przez cały dzień i konieczne będą poprawki. W moim przypadku, w sprzyjających warunkach, już po kilku godzinach mogłam zauważyć nadmiar sebum w strefie T, a należy mieć na uwadze to, iż moja cera nie ma skłonności do nadmiernego przetłuszczania.
Opakowanie...
Co do opakowania moje odczucia są mieszane. Na poczet zalet na pewno możemy zaliczyć to, iż puderniczkę zamykamy na klips, który szczelnie chroni puder przed pokruszeniem. Dodatkowo wzbogacono ją o podręczne lusterko i gąbeczkę, które niejednokrotnie przydają się do wykonania poprawek poza domem. Z drugiej jednak strony wieczko wykonano z przezroczystego plastiku, który w szybkim tempie zbiera zarysowania i otarcia, przez co całość nie prezentuje się zbyt estetycznie.
Cena...
Koszt pudru Pierre Rene to ok. 14 zł. Na pewno nie jest to cena wygórowana. Średnia półka drogeryjna oferuje o wiele droższe kosmetyki, które jakością często mu nie dorównują.
Chociaż moje odczucia względem tego produktu są mieszane, cieszę się, iż miałam możliwość go przetestować. Nie potrafię umieścić go ani po stronie hitów, ani kitów. Grzechem byłoby powiedzieć, iż jest to zły kosmetyk. Ma on naprawdę wiele zalet, choćby sam przepiękny, żółtawy kolor. Od idealnego pudru oczekuję jednak, iż utrzyma się w nienaruszonej formie tak, bym nie musiała martwić w ciągu całego dnia w szkole o to, czy moja twarz już błyszczy, czy jeszcze nie. Na pewno zużyję całe to opakowanie, natomiast nie wydaje mi się, abym ponownie do niego wróciła.