W szpitalu w Warszawie o 2 nad ranem panowała nienachalna cisza tak cicha, iż jedynym dźwiękiem było rytmiczne beepbeep monitora i słaby szmer fluorescencyjnych lamp, które trzymały Emilię Sadowską przy życiu. Od trzech lat opiekowała się oniemiałym miliarderem, prezesem Łukaszem Hajkiem, który po tragicznym wypadku samochodowym zapadł w śpiączkę. Odwiedzała go tylko rodzina i zespół lekarzy. Poza nimi tylko ona.
Nie wiedziała, co przyciągało ją do niego. Może jego spokojna twarz, może myśl, iż pod tą zewnętrzną skorupą kryje się człowiek, który niegdyś rozgrzewał sale konferencyjne. Emilia tłumaczyła sobie to jako czystą empatię i zawodową więź, ale w głębi serca czuła, iż to coś więcej.
Tamtego wieczoru, po zakończeniu rutynowego badania, usiadła przy jego łóżku, patrząc na mężczyznę, który stał się nieodłączną częścią jej codzienności. Jego włosy odrósły, a szorstka broda znów kontrastowała z bladą skórą. Szepnęła: Tak tęskniłem za Tobą, Łukaszu. Świat się zmienił, a ja wciąż czekam.
W pokoju wypełniła się niewyobrażalna cisza. Łza spłynęła po jej policzku. Pod wpływem nieprzemyślanej impulsu, położyła się i delikatnie przycisnęła wargi do jego. To nie miał być romantyczny pocałunek, a jedynie ludzki gest pożegnania.
I nagle…
Z gardła Łukasza wydobył się niski, zamglony dźwięk. Emilia zamarła. Oczy rzuciły się na monitor rytm serca uległ zmianie, a dźwięk beep przyspieszył. Zanim zdążyła cokolwiek przetrawić, silne ramiona objęły ją w talii.
Zadrżała.
Łukasz Hajek człowiek, który nie ruszał się przez trzy lata otworzył oczy i przytulił się do niej. Jego głos był szorstki, ledwie szeptem: Kto jesteś?
Serce Emilii na chwilę zatrzymało się.
Tak właśnie wszyscy wyobrażali sobie, iż zmarli wstają w ramionach tej, którą właśnie pocałowali.
Lekarze nazwali to cudem. Aktywność mózgu Łukasza była uśpiona latami, a w przeciągu kilku godzin zaczął oddychać, mówić i przywoływać fragmenty przeszłości. Dla Emilii cud przyszedł z nutą winy. Ten pocałunek nie miał być przeznaczony nikomu poza nią.
Gdy w końcu pojawiła się rodzina Łukasza adwokaci, asystenci i ludzie, którym zależało bardziej na firmie niż na sercu Emilia próbowała zniknąć w tle. Nie mogła jednak zapomnieć, jak jego spojrzenie śledziło ją podczas sesji rehabilitacyjnych, jak łagodny był jej głos, gdy wymawiał jej imię.
Dni zamieniły się w tygodnie. Łukasz walczył z chodzeniem, składał wspomnienia jak puzzle. Pamiętał wypadek kłótnię z partnerem biznesowym, deszcz, zderzenie. Poza tym wszystko było zamglone, dopóki nie otworzył oczu i nie zobaczył jej.
Podczas jednej z terapii zapytał nieśmiało: Byłaś przy mnie, gdy się obudziłem, prawda?
Emilia zawahała się. Tak.
Jego wzrok spotkał się z jej. I pocałowałeś mnie.
Dłonie jej drżały. Pamiętasz to?
Pamiętam ciepło, odparł. I głos. Twój.
Chciała zniknąć. To był błąd, panie Hajek. Przepraszam.
Łukasz pokręcił głową. Nie przepraszaj. Myślę, iż to właśnie to mnie przywróciło.
Nie mogła w to uwierzyć. Uśmiechnął się nieśmiało nie jak charyzmatyczny prezes z okładek magazynów, ale jak prawdziwy człowiek, nieco podatny na emocje.
Gdy wracał do zdrowia, plotki rozchodziły się po szpitalu: iż lekarz zakochał się w pacjencie, iż Emilia przeszła granicę. Dyrektor szpitala wezwał ją do swojego gabinetu. Zostaniesz przeniesiona, rzekł chłodno. Ta historia nie może wyjść na zewnątrz.
Serce jej pękało. Zanim zdążyła pożegnać się z Łukaszem, pokój był pusty sam sam wypisał się wcześniej, wracając do swojego świata.
Powiedziała sobie, iż to koniec. Ale w głębi duszy wiedziała, iż ich historia jeszcze się nie skończyła.
Trzy miesiące później Emilia pracowała w małej przychodni w Krakowie, gdy zobaczyła go w poczekalni, w szarym garniturze i z tym samym nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Potrzebowałem kontroli, powiedział nieformalnie. Może spotkać kogoś.
Puls Emilii przyspieszył. Panie Hajek
Łukaszu, poprawił. Szukam właśnie Ciebie.
Starała się zachować profesjonalizm, ale głos jej drżał. Dlaczego?
Bo po wszystkim zrozumiałem coś, szepnął. Kiedy się obudziłem, pierwsze, co poczułem, to nie ból ani dezorientacja. To spokój. I od tamtej chwili staram się go odnaleźć.
Spojrzała w dół. Jest pan wdzięczny. To wszystko.
Nie, odparł stanowczo. Jestem żywy dzięki Tobie. Chcę żyć, bo chcę znów Cię zobaczyć.
Klinika tętniła życiem wokół nich, ale dźwięki przycichły. Podszedł bliżej, oczy utkwione w jej spojrzeniu. Dałeś mi powód, by wrócić. Może ten pocałunek nie był przypadkiem.
Emilia poczuła łzy w oczach. Nie był, wyszeptała. Ale nie miał znaczyć niczego.
Uśmiechnął się ten cichy, znajomy uśmiech. To sprawmy, by miał sens.
Wyszedł z wdzięcznością, nie z rozpaczą, a z nutą nadziei. Gdy ich usta spotkały się po raz kolejny, nie był to kradzież był to początek.
Gdy się odsunęli, Emilia roześmiała się lekko. Powinnaś nie być tu. Media
Niech gadają, odpowiedział. Miałem dość całego życia, w którym martwiłem się o nagłówki. Teraz wybieram to, co naprawdę się liczy.
Po raz pierwszy od lat uwierzyła w jego słowa. Miliarder, który niegdyś rządził imperiami, stał teraz w małej przychodni, wybierając miłość nad dziedzictwo.
I tak, nieświadomie, lekarz, który złamał wszystkie zasady, odnalazł własny rytm jedno serce po drugim.
















