Pięć lat temu moja sąsiadka pochowała swojego męża weterana i została sama.

newsempire24.com 3 tygodni temu

Pięć lat temu moja sąsiadka pochowała swego męża weterana i została sama.
Było to pięć lat temu. Moja sąsiadka, pani Jadwiga, straciła męża, byłego żołnierza, i nagle znalazła się w zupełnej samotności. Nie mieli dzieci. Starsza kobieta nieustannie wspominała swego ukochanego Stanisława.

Pobrali się tuż przed wojną. Potem Stanisław poszedł walczyć, a wierna Jadwiga cierpliwie czekała. Wrócił żywy, ale stracił lewą dłoń. Kochał żonę nad życie i zawsze obiecywał, iż będzie ją chronił przed wszelkim złem. Nie dotrzymał słowa odszedł, zostawiając ją samą.

W rocznicę śmierci męża do jej domu wtargnął wielki czarny kot. Pojawił się pewnej nocy, jakby znikąd, żałośnie miaucząc pod drzwiami. Na zewnątrz szalała zamieć, wiatr wył przeraźliwie, ale pani Jadwiga jakoś usłyszała jego głos. Wyszła i zobaczyła nieznanego kota. Zdjęta litością wpuściła go do środka i dała trochę mleka.

Kot jednak nie chciał jeść. Dumnie i z gracją obszedł cały dom, a potem wskoczył na poduszkę pani Jadwigi, zaczął mruczeć i natychmiast zasnął.

Nie miała serca go wyrzucić, więc położyła się obok niego. Rano przyjrzała mu się dokładniej. Był zadbany, dobrze odżywiony, wcale nie wyglądał na bezdomnego! Czarne futro lśniło jak heban, miał ogromne zielone oczy i pewną siebie postawę. Wtedy zauważyła jeden szczegół brakowało mu palców w lewej przedniej łapie, jakby zostały wyrwane.

“Tak jak mój Stanisław!” rozpłakała się. Kot w tym czasie wskoczył jej na kolana i zaczął mruczeć.

“Muszę ci jakoś dać imię Może Filemon?” powiedziała cicho, drapiąc go za uchem. Kot drgnął i spojrzał na nią tak intensywnie, iż aż się speszyła.

JEGO OCZY BYŁY LUDZKIE! NIE “JAK LUDZKIE”, ALE NAPRAWDĘ LUDZKIE!

“Widzę, ‘Filemon’ ci nie pasuje. Może ‘Zbyszek’? To ładne imię!” powiedziała szybko. Kot zamiauczał z oburzeniem, zeskoczył z jej kolan i zaczął drapać kanapę.

“Dobrze, dobrze. Nie dam ci imienia. Będziesz po prostu Kotem. Ale zostaw kanapę w spokoju, proszę” poprosiła grzecznie. Warcząc coś niezrozumiale, Kot spełnił jej prośbę i z godnością oddalił się do sypialni.

Tak zaczęli żyć razem pani Jadwiga i Kot. Często ją odwiedzałem, a ona opowiadała mi niesamowite rzeczy o swym kocie!

Po pierwsze, Kot ją leczył. Po śmierci męża pani Jadwiga przeszła zawał i często bolało ją serce. Ale kiedy tylko się kładła, Kot wskakiwał na jej pierś, mruczał i zasypiał. Ból znikał, jakby go nigdy nie było!

Pewnego dnia zdarzyło się coś dziwnego. Pani Jadwiga położyła się odpocząć, a Kot mruczał u boku i spał. Ktoś zapukał do drzwi. Wstała, by otworzyć Kot szedł za nią. Stał tam Kazik, miejscowy pijak i awanturnik. Wepchnął nogę w futrynę, przeklinał i żądał pieniędzy na wódkę. Pani Jadwiga próbowała odmówić, ale mężczyzna stawał się coraz bardziej natarczywy i wulgarny. W końcu zaczął ją obrażać i znieważać pamięć zmarłego męża.

Nagle Kot warknął i rzucił się na niego. Kazik go odepchnął, ale Kot zaatakował ponownie, niemal chwytając go za gardło. Kląc, pijak stracił równowagę i odszedł. Kot spojrzał na panią Jadwigę swymi LUDZKIMI OCZAMI, dumnie podniósł ogon i odszedł, spełniwszy swą misję.

Pewnego dnia pani Jadwiga wybierała się do urzędu po opał i poprosiła, bym jej towarzyszył. Mieliśmy jechać autobusem do miasta. Zgodziłem się i rano przyszedłem po nią.

Starsza pani siedziała na łóżku w szlafroku, wyglądając na zmieszaną.

“Pani Jadwigo, dlaczego nie jest pani gotowa? Szykujmy się, może zdążymy na autobus” nalegałem.

“Kochanie, nie pojadę. Przepraszam” odpowiedziała cicho.

“Dlaczego?”

“Nie wiem, jak ci to powiedzieć Nie śmiej się Kot zabronił mi wyjść.”

“Co?! Wziąłem wolne, a pani mówi o kocie! Chodźmy!” oburzyłem się.

“Posłuchaj mnie dobrze. Wszystko przygotowałam wieczorem i położyłam się spać. Śniło mi się, iż Kot do mnie mówił. Jak ty teraz Patrzył na mnie i powiedział:

“Zostań w domu, Jadziu. Nie wychodź jutro.”

Zaniemówiłam! Nie to, iż Kot mówił! Nazwał mnie Jadzią! Tylko mój Stanisław tak mnie nazywał! A GŁOS KOTA BYŁ IDENTYCZNY Z JEGO GŁOSEM!

Potem Kot zaczął nucić piosenkę. Tę, którą Stanisław uwielbiał:

“W górach, gdzie szuka się złota,
Pamiętasz, Jadziu, śpiewałem ci tę piosenkę, gdy szedłem na front?”

Mimo strachu zebrałam się na odwagę i spytałam:
“Stasiu, to ty?!”
“W pewnym sensie tak! Widziałem, jak ci ciężko samej, więc wróciłem
Powiedz Lucynie, żeby nie szła na operację. Nie przeżyje”

I obudziłam się”

Byłem w szoku. Przez dłuższą chwilę nie mogłem złapać tchu.

Potem przyszła mi do głowy myśl:
“Pani Jadwigo, czy czuje się pani dobrze? Może wezwiemy pogotowie? Pewnie ma pani wysokie ciśnienie.”

“Czuję się lepiej niż kiedykolwiek, kochanie! Rozmawiałam ze Stasiem!” odpowiedziała, uśmiechając się przez łzy.

Zmierzyłem jej ciśnienie. Ku mojemu zdziwieniu było w normie!

Od tamtej pory pani Jadwiga zaczęła nazywać kota Stanisławem. Dziwnym trafem od razu reagował na to imię!

Przepowiednie pani Jadwigi (a może Kota?) sprawdziły się. Autobus, którym mieliśmy jechać, ledwo uniknął wypadku. Był gołoledź i kierowca stracił panowanie nad pojazdem. Nikomu nic poważnego się nie stało, ale wielu pasażerów zostało rannych. Zbieg okoliczności? Może. Tydzień później pani Jadwiga dostała drewno na opał

Sąsiadka poprosiła, bym powiedział Lucynie, siostrzenicy Stanisława, by zrezygnowaPogrzebałem Kota obok grobu pani Jadwigi, bo wierzyłem, iż choćby po śmierci chciał być blisko niej.

Idź do oryginalnego materiału