REKLAMA
Albo chodzić do restauracji, do których rodzice z małymi dziećmi nie mają wstępu.I chociaż tak wielu i wiele z nas powtarza, iż to rodzina jest najważniejsza, to jesteśmy świadkami niepokojącego zjawiska odgradzania się od dzieci, a choćby eliminowania najmłodszych z przestrzeni publicznej.
Zdjęcie poglądowe fot: Shutterstock/FamVeld
Dlaczego tak bardzo nie lubimy dzieci?
Pani Zofia w liście do naszej redakcji napisała, iż jest zwolenniczką stref bez dzieci. Jednak - jak wielokrotnie podkreśla w swojej wypowiedzi - nie wynika to z jej niechęci do dzieci. Uważa, iż gdyby rodzicie małych dzieci, panowali nad swoją rodziną, uniknęlibyśmy wielu problemów życia we wspólnocie.Zapraszamy do listu pani Zofii, a po lekturze, zachęcamy do dyskusji:"Jestem zwolenniczką miejsc bez dzieci, ale od razu chcę zaznaczyć, iż to nie jest wina dzieci, iż tak nam, dorosłym przeszkadzają. To wina ich rodziców, którzy nie potrafią stawiać granic, uczyć norm społecznych. w tej chwili trzydziestolatkowie to w większości ludzie, którym w dzieciństwie wszystko było wolno. I być może dlatego, iż nie wynieśli ze wiele ze swoich domów, teraz - już jako rodzice - nie wiedzą czego powinni uczyć swoje dzieci.Plac zabaw na środku restauracji. A kelnerzy noszą gorące zupyOd lat, mając wolną chwilę, wypoczywam w różnych hotelach.I widzę, iż strefy SPA zostały zamienione w kąpieliska miejskie. Wszędzie walające się dmuchane materace, piłki na basenach. A także niemowlaki krzyczące, bo szczypie je chlor. Biegające, rozwrzeszczane dzieciaki w klimatycznym lobby, w którym można byłoby miło spędzić czas. Robienie sobie placu zabaw w restauracjach, podczas gdy kelnerzy i kelnerki noszą gorącą herbatę czy zupę. Takie obrazki widziałam wielokrotnie w pięciogwiazdkowych hotelach.
Uważam, iż takie zachowania to efekt lekceważenia potrzeb innych gości przez rodziców małych dzieci. Zastanawia mnie również brak reakcji personelu.Rozumiem, iż zwrócenie rodzicom uwagi, żeby zajęli się swoimi dziećmi, może zaowocować hejtem na hotel w komentarzach. Pewnie dlatego nikt nic z tym nie robi.Z malutkimi dziećmi siedzi się w domu? Jestem rodzicem. Jeździliśmy na wakacje, ale dopiero kiedy nasze dziecko było starsze. Kiedy uznaliśmy, iż nie potrzebuje już zapachu pokoju, domu, swoich rytuałów i bezpiecznych miejsc.
Strefy tylko dla dorosłych. Dlaczego ich potrzebujemy? fot: Shuterstock/Monkey Business Images
Nigdy nie rozumiałam grup rodziców z wózkami, którzy decydowali się na wyjazd w góry czy nad morze. Na ich twarzach raczej nie widziałam zachwytu, wypoczynku, bardziej umordowanie. Bo jak jedno przestało płakać, zaczynało kolejne. Cóż, ich wybór.
Wybierając miejsce wypoczynku - jak sama nazwa wskazuje - potrzebuję resetu od codziennego obciążenia pracą. A nie biegającego w kaloszach dziecka w strefie jacuzzi, czy wjeżdżającego trąbiącym samochodem kilkulatka na śniadanie.I jeszcze raz powtórzę. To nie jest wina dzieci. To wina ich rodziców, którzy nie reagują. Za to doskonale chowają się za swoim telefonami. Takie czasy.Pisząc ten list, przypominają mi się sceny z filmu "Wojna domowa". Do wzajemnego szacunku wobec sąsiada, pani w sklepie, czy ogólnie mówiąc życzliwości i uśmiechu na ulicy, tęskno...".Śródtytuły pochodzą od redakcji. A może masz inne zdanie niż nasza Czytelniczka? Może uważasz, iż ani to wina dzieci, ani ich rodziców, tylko nas wszystkich, iż coraz częściej chcemy izolować się od sytuacji, które nie zawsze są komfortowe?
Może w czasach, kiedy z roku na rok, rodzi się coraz mniej dzieci, pora na dyskusje o tym, co zrobić, aby jednak dzieci były mile widzenie? Wszędzie. choćby w hotelach pięciogwiazdkowych. Czekamy na Wasze listy. Piszcie na adres: [email protected] Cię również zainteresować: Matka Polka. "Jak się pomaluje, to choćby ładna"