Mateusz siedział w swoim nowoczesnym mieszkaniu, pił kawę i oglądał telewizję. Ktoś zadzwonił do drzwi.
„Kto to może być?” – powiedział niezadowolony, odstawiając filiżankę na stolik i idąc otworzyć.
„Mamo! Co ty tutaj robisz?” – zapytał zdziwiony Mateusz, otwierając drzwi swojego luksusowego apartamentu.
Na progu stała jego mama, otulona szalikiem, trzymając w rękach ciężkie torby z jedzeniem. Widać było, iż zmarzła.
„Mateuszu! Coś się wydarzyło… potrzebujemy twojej pomocy.”
„Dlaczego nie zadzwoniłaś?”
„Twój telefon był wyłączony.”
„Mam dwa telefony. Ten numer nie działa,” – powiedział przez zaciśnięte zęby, oglądając się za siebie, czy sąsiedzi jej nie zobaczyli.
…Mateusz wyjechał do Warszawy, ukończył studia i rozpoczął karierę. Dostał pracę w banku. Bardzo cenił swoje nowe środowisko i wstydził się swojej wiejskiej rodziny. Do rodzinnego domu nie przyjeżdżał, z rodziną kontaktował się tylko przy większych świętach. Rodzice byli ludźmi prostymi, pracowitymi i dobrymi, ale ich maniery…
Mateusz westchnął ciężko, próbując ukryć swoje niezadowolenie.
„Więc co się stało?” – zapytał matkę.
„Synku, twój siostrzeniec jest bardzo chory. Nie mają pieniędzy na leczenie. Pomóż im, proszę,” – powiedziała matka, a łzy spływały po jej policzkach. „Twój brat, kiedy studiowałeś, wysyłał ci niemal połowę swojej pensji.”
W tym momencie znów zadzwonił dzwonek do drzwi. Tego dnia Mateusz organizował małe przyjęcie dla swoich kolegów z pracy.
„Chodź,” – powiedział szybko, prowadząc matkę do sypialni. „Siedź tu cicho i nikomu się nie pokazuj,” – dodał, zanim poszedł otworzyć drzwi.
Kolega Mateusza, Wojtek, postanowił przyjść wcześniej, aby chwilę porozmawiać przed przyjęciem.
„Konsjerż na dole powiedział, iż przyjechała do ciebie mama ze wsi,” – powiedział z uśmiechem Wojtek.
„Ale mówiłeś, iż twoi rodzice zginęli wiele lat temu podczas podróży?”
„Nie,” – odpowiedział spokojnie Mateusz. „Pewnie jakaś starsza pani pomyliła adresy.”
„Przy okazji,” – dodał Mateusz. „Zrób coś dla mnie. Skocz do sklepu i kup coś wyjątkowego na stół. Zaprosiłem córkę szefa, Aleksandrę. Mam przeczucie, iż coś z tego będzie.” – Mrugnął do Wojtka, a następnie zamknął za nim drzwi.
Matka siedziała w sypialni, nie wiedząc, co myśleć.
„Synku, co ty o nas opowiadałeś?” – zapytała zrozpaczona, a łzy spływały po jej twarzy.
„Mamo, nie zaczynaj teraz! Ile potrzeba na leczenie siostrzeńca?”
„Bardzo dużo, synku! Dziesięć tysięcy?” – spytała z wahaniem.
„Oczywiście, iż nie. Masz tutaj pięć tysięcy i proszę, nie przeszkadzaj mi więcej.”
Mateusz gwałtownie kupił matce bilet powrotny, wsiadła do taksówki, a on powiedział:
„Musisz zrozumieć, iż moje życie jest teraz zupełnie inne. Jesteśmy teraz różnymi ludźmi!”
Późno w nocy, gdy Aleksandra i Mateusz weszli do sypialni, dziewczyna nagle zapytała:
„Mateuszu, co to za stare rupiecie?” – wskazała na zniszczone torby pełne wiejskich specjałów.
„Gospodyni zostawiła.”
Tymczasem mama jechała pociągiem, patrząc przez okno, a łzy spływały po jej policzkach.
Nie mogła zrozumieć, gdzie popełnili błąd w wychowaniu syna.