— To po prostu oburzające! Ciągle wrzuca w sieci zdjęcia z córką, podpisuje je cukierkowymi słówkami, a sama już cztery lata o niej nie pamięta! Co za obrzydliwa sztuka dla publiki! — głos Kingi drżał ze złości, gdy dzieliła się z przyjaciółką bólem, który rozrywał jej serce.
Siedząc w małej kawiarence w Poznaniu, Kinga opowiadała o swojej szwagierce, która od lat zarabia za granicą, zapominając o córce.
— No dobra, była pandemia, nie mogła przyjechać. Ale jeszcze wcześniej miała ją gdzieś! Tylko wrzuca fotki, żeby wszyscy myśleli, jaka to kochająca matka. Jak można porzucić dziecko dla pieniędzy? — Kinga ścisnęła kubek tak mocno, iż palce zrobiły się białe.
Córka jej szwagra, 14-letnia Zosia, żyła jak sierota z żyjącą matką. Babcia, która już przekroczyła 70 lat, ledwo dawała sobie radę z nastolatką.
— Moja szwagierka to mistrzyni tworzenia iluzji — ciągnęła Kinga. — A ja patrzę na Zosię i serce mi pęka. Dziewczyna rośnie bez matki, a ta tylko przesyła pieniądze, jakby to wszystko załatwiało!
Kinga i jej szwagierka Kasia były w tym samym wieku. Kinga miała dwoje dzieci, kredyt na mieszkanie i mimo trudów — szczęśliwą rodzinę. Ona i jej mąż, Krzysztof, starali się żyć w zgodzie, ale cień Kasi, siostry męża, ciągle wisiał nad ich domem.
— Rodzice Kasi zawsze ją rozpieszczali — opowiadała Kinga. — Kiedy owdowiała dziewięć lat temu, robili dla niej wszystko: zajmowali się wnuczką, dawali pieniądze. A potem, po paru latach, poznała jakiegoś Norwega, wyszła za niego i wyjechała do Oslo.
Kasia nie planowała zabrać córki. Mówiła, iż najpierw się urządzi, a potem wróci po Zosię. Lata mijały, a ona nigdy nie przyjechała. W Norwegii Kasia dostała pracę jako fotografka w modowej agencji, zarabiała sporo. Jej mąż był zamożny, więc mogła w ogóle nie pracować, żyjąc w luksusie.
— Wmawia wszystkim, iż w Skandynawii nie wypada ciągać dzieci z poprzedniego małżeństwa do nowego męża — mówiła Kinga z goryczą. — Że Zosi będzie tam nudno, a kto się nią zajmie? To tylko wymówki! Wygodniej jej żyć bez córki!
Zosia czekała na matkę latami. Pierwsze pięć lat wierzyła, iż mama po nią wróci, ale potem przestała marzyć. Kasia tłumaczyła, iż dziewczynka musi skończyć polską szkołę, bo bez języka nie da rady. Kinga widziała w tym tylko puste tłumaczenia.
— Łatwiej jej wysyłać złotówki i udawać matkę z daleka — wzdychała. — A wszystkie problemy zrzuciła na nas.
Opieka nad rodzicami Kasi i Zosią spadła na męża Kingi, Krzysztofa. Raz sąsiedzi zalali im mieszkanie, raz ojcu trzeba było zrobić operację, na działce dach się zapadł. Kinga z Krzysztofem biegali między swoimi sprawami a cudzymi kłopotami, a Kasia tylko przelewała pieniądze, jakby to zdejmowało z niej odpowiedzialność.
Miesiąc temu Kasia niespodziewanie wpadła do Poznania. Nie odstępowała Zosi na krok, robiła jej zdjęcia do mediów, zasypywała prezentami. Dziewczyna, wstrzymując oddech, czekała, iż mama w końcu ją zabierze. Ale cudu nie było. Gdy Kasia odleciała sama, Zosia rozpłakała się, chowając w swoim pokoju. Kinga próbowała ją pocieszyć, ale co adekwatnie mogła powiedzieć?
— Rodzice się starzeją, ciężko im z nastolatką — mówiła Kinga, a głos jej się łamał. — Zosia to trudna dziewczyna, trzeba mieć ją na oku. A Kasia wszystko załatwia gotówką. Mówi: „Zapłacę, a wy sobie radźcie”. Ale Zosi jest przykro! My z Krzysztofem chodzimy na wywiadówki, odrabiamy z nią lekcje, a gdzie jest matka?
Kinga w końcu straciła cierpliwość i napisała do Kasi, próbując wytłumaczyć, jak jej obojętność rani córkę. Ale szwagierka uc— Nie wtrącaj się w naszą rodzinę! To nie twoja sprawa! — warknęła Kasia, odcinając krótką wiadomością wszelką dyskusję.