PATRZYŁA NA BUTY W WITRYNIE… ALE NIGDY NIE WCHODZIŁA DO SKLEPU.

newsempire24.com 16 godzin temu

Nikt nie wiedział, jak ma na imię.
To był dziewięcioletni chłopiec, chudy, w lekko podartej koszulce.
Codziennie po szkole przechodził obu butiku obuwniczego na osiedlu.
Zatrzymywał się tam, nieruchomo, wpatrując się w wiszące w witrynie czerwone adidasy.
Nie dotykał szyby.
Nie wydawał dźwięku.
Po prostu na nie patrzył.

Pewnego dnia właściciel sklepu, pan Jacek, wyszedł do niego i zapytał:
— „Podobają ci się te?”
Chłopiec spuścił wzrok i odparł:
— „Nie, proszę pana. Tylko je sobie przypominam.”
Pan Jacek nie zrozumiał.
Więc chłopiec wyjaśnił:
— „Były takie same jak te, które miał mój brat.
Ale on już nie żyje… a ja nie chcę zapomnieć, jak wyglądały.”

Pan Jacek zamilkł.
Głos mu się załamał.
Tej samej popołudniu zapakował buty w pudełko i podarował je chłopcu.
Ale to nie był zwykły prezent.
Powiedział:
— „Za każdym razem, gdy je założysz, przypomnij sobie, iż braci nie pamięta się przez to, co mieli na nogach…
lecz przez to, co zostawili w sercu.”

Chłopiec zabrał buty do domu, ale nie założył ich od razu.
Postawił je w kącie, obok zdjęcia brata.
Teraz zamiast wpatrywać się w witrynę, patrzył na to pudełko.
A kiedy w końcu je założył, nie było to po to, żeby biegać czy grać w piłkę.
Poszedł w nich do parku, gdzie kiedyś bywał z bratem, usiadł na tej samej ławce… i się uśmiechnął.

Bo czasem przedmioty to nie tylko przedmioty.
To mosty.
Sposób, by nie puścić.
Sposób, by dalej kochać, nie mówiąc żegnaj.

Idź do oryginalnego materiału