W 2024 roku ponownie wróciliśmy do pełnego atrakcji i wspaniałych krajobrazów francusko-szwajcarskiego regionu Portes du Soleil. Tym razem na przełomie czerwca i lipca, by wziąć udział w oficjalnym otwarciu sezonu letniego. Pass’Portes du Soleil to trzydniowe wydarzenie, w trakcie którego uczestnicy z prawie 30 państw przemierzają na rowerach MTB, e-MTB lub gravelowych, a także pieszo, specjalnie wytyczone trasy, które pozwalają dotrzeć do licznych, niesamowitych miejsc pogranicza francusko-szwajcarskiego. Przekonajcie się, dlaczego powinniście wpaść na tę imprezę w kolejnych latach!
Pass’Portes du Soleil – o co w tym dokładnie chodzi?
Zacznijmy od dokładnego wyjaśnienia, o co dokładnie chodzi w wydarzeniu, jakim jest Pass’Portes du Soleil. Jest to swoisty znak otwarcia pełnego sezonu letniego w regionie Portes du Soleil. To właśnie od tego wydarzenia działają wszystkie atrakcje, bike parki i koleje linowe, zarówno po francuskiej, jak i szwajcarskiej stronie. W 2024 roku miało ono miejsce między 28 a 30 czerwca, czyli obejmowało piątek, sobotę i niedzielę. W jego trakcie uczestnicy mogli pokonywać trasy na cztery, różne sposoby: rowerem MTB, E-MTB, gravelowym lub pieszo. Dostępna była też krótka wycieczka z atrakcjami skierowana do najmłodszych, czyli Pass Portes Kids. Każda grupa miała wyznaczone w terenie swoje pętle. Tak, aby dać szansę na poznanie całego rozległego regionu alpejskiego pogranicza Francji i Szwajcarii, wycieczki wspomagane były przez wyciągi/koleje gondolowe. Pozwalały one pokonać większość podjazdów, dając możliwość kontynuowania przejazdu trawersami, grzbietami lub przyjemnymi, mniej lub bardziej wymagającymi zjazdami. Na uczestników czekały też punkty odżywcze, w których mogli spróbować lokalnych specjałów – serów, czekolad i innych wiktuałów. Jednak to nie wszystko.
W Chatel obyło się też MTB Exibition, w trakcie którego wystawcy z różnych, rowerowych firm prezentowali swoje produkty. Jednak największą atrakcją były pokazy słynnego kolarza trailowego, czyli Danny MacAskilla, w ramach jego Drop and Roll Tour. Przez dwa dni można było podziwiać ewolucje, jakie Danny i jego ekipa wyczyniali na rowerach, przybić sobie z nimi piątkę i zrobić zdjęcia. Pass’Portes du Soleil jest więc nie tylko wydarzeniem, które ma na celu pokazać potencjał tego transgranicznego regionu, ale również integrować środowisko rowerowo-górskie. Jest to swoisty początek alpejskiego sezonu rowerowego. Wydarzenie organizowane jest co roku, a my mieliśmy okazję uczestniczyć w jubileuszowej 20. (!) edycji.
Trzy dni pełne aktywności
Pass Portes du Soleil to nie są żadne zawody, nie ma tu mierzenia czasów. Chodzi po prostu o miłe spędzenie czasu w świeżym powietrzu oraz o pokazanie możliwości, jakie daje system tras i szlaków w regionie Portes du Soleil. Każda grupa ma do pokonania własną trasę, ale nie ma tu żadnych punktów kontrolnych, na których musimy się zjawić. Są to po prostu warianty pętli zaproponowane przez organizatorów, które jako uczestnicy możemy dowolnie modyfikować. Wzdłuż każdej z tras czekają na nas bufety, w których możemy spróbować lokalnych przysmaków, przy czym każdy region/miejscowość serwuje swój oddzielny specjał. My mieliśmy okazję sprawdzić 3 różne warianty Pass Portes. Marek skupił się głównie na klasycznym wariancie MTB oraz dołożył jeszcze do tego pętle E-Pass Portes przeznaczoną dla rowerów E-bike. Ja (ruda) natomiast uczestniczyłam w wariancie pieszym, czyli Pass Portes Pedestre.
Pass Portes MTB – Klasyczny wariant rowerowy według Marka
Pass Portes MTB, to właśnie od tego klasycznego wariantu dla rowerów powstał cały zarys imprezy już 20 lat temu. Pętla wytyczona na rok 2024 przechodziła przez wszystkie ośrodki regionu, czyli po francuskiej stronie: Morzine, Les Gets, Avoriaz, Montriond i Chatel oraz po szwajcarskiej: Morgins, Champery i Les Crosets. W sumie jest to 80 km tras rowerowych, na których pokonuje się ok. 5700 metrów przewyższenia. We wspinaczce głównie korzysta się z 13. różnych wyciągów i kolei gondolowych. Ale dalej do podjechania o własnych siłach pozostaje jeszcze ok. 720 metrów przewyższenia. Punkty startowe dla Pass Portes to centrum każdego ośrodka w regionie. Nie ma tu jednego wspólnego startu dla wszystkich. Aby sprawnie obsłużyć tysiące startujących w dni wydarzenia praca wszystkich wyciągów i kolei jest wydłużona i można zacząć swoją przygodę z Pass Portes już o godzinie 7:30 rano. Wyciągi kursują do godziny 18.00, a jeżeli dodatkowo ktoś by się nie wyrobił. to pomiędzy głównymi ośrodkami po godz. 19.00 jeździły specjalne autobusy z przyczepami na rowery.
Chatel – Morgins
Biorąc pod uwagę wydłużone godziny i główne podjazdy załatwione przez wyciągi początkowo myślałem, iż będę w stanie zrobić całą pętle pierwszego dnia. Z samego rama, w piątek, zjawiłem się w Chatel, skąd rozpocząłem swoją przygodę z pętlą Pass Portes MTB. gwałtownie okazało się jednak, iż zapowiadania piękna pogoda przyciągnęła niezłe tłumy i niestety już rano musiałem odstać swoje w „kolejce do kolejki”. Na szczęście transport rowerzystów mają tu opanowany do perfekcji i wszystko poszło sprawnie. Z gondoli Super Chatel czekał mnie podjazd na granicę ze Szwajcarią, a później niesamowicie widokowe single przeplatane krótkimi zjazdami asfaltem do Morgins.
Morgins – Champousin – Champery
W Morgins znów spędziłem chwilę w kolejce do kolejki. gwałtownie jednak można było o tym zapomnieć, bo ta wywiozła nas do punktu widokowego, z którego można było podziwiać ośnieżone, szwajcarskie szczyty. Kolejnym singlem łączonym z przyjemnymi szutrami dojechałem do Champousin. Tam czekał na mnie pierwszy z bufetów. Było tu absolutnie wszystko. Jako lokalny przysmak – Rostis Valaisans, do tego sery, wędliny, bagietki, czekolady, migdały, soki, woda, izotoniki, piwo i wiele innych. Uczestnicy Pass Portes mają to wszystko w cenie swojej opaski. Limitowane jest tylko piwo: do 3 na dzień. Z Champousin kolejny wyciąg zabrał na widokową grań z pięknym singlem, który wymagał jednak trochę siły na podjeździe. Następnie szutrami i asfaltem można było zjechać do samego Champery. Ale żeby było ciekawiej, to rowerzyści spragnieni większej ilości terenu mogli odbić na oficjalny wariant DH, który prowadził dość trudną trasą tutejszego bike parku. Ja oczywiście wybrałem ten ciekawszy zjazd.
Champery – Les Crosets – Lindarets
W samym Champery czekał kolejny bufet, w którym tym razem serwowany był specjał Raclette. Pomimo, iż głodny nie byłem, to nie mogłem przejść obojętnie obok specjalnie roztopionego lokalnego sera z ziemniakiem. Już wtedy wiedziałem, iż raczej odpuszczę gnanie przed siebie, by zrobić całą pętlę jednego dnia. Impreza skłania do luźnej, niespiesznej jazdy i próbowania lokalnych przysmaków, a nie zaliczania kolejnych kilometrów. Zdecydowanie nie miało sensu branie 2 dużych bidonów i zapasów batonów energetycznych. Kolejka linowa w Champery, która sama w sobie jest atrakcją, zabrała mnie do Les Crosets. Tam znów można było zjechać wariantem łatwym, szutrowym, lub bike parkowym DH. Następnie kolejny wyciąg zabierał nas na przełęcz w stronę Francji, skąd bardzo widokowym singlem zjechałem do doliny Les Lindarets.
Lindarets – Avoriaz – Chatel
W dolinie Les Lindarets czekał kolejny bufet, ale zdecydowałem, iż jestem zbyt najedzony, aby spróbować tutejsze Tartiflette i dość gwałtownie ruszyłem wyciągiem w stronę Avoriaz. Niestety okazało się iż na wcześniejszym zjeździe nieco przyszarżowałem przy wyprzedzaniu po kamieniach i rozciąłem tylną oponę. Uszczelniacz starał się z tym poradzić, ale cały czas powoli uciekało powietrze. Na szczęście przy każdym wyciągu dostępna jest pompka i narzędzia. Jednak stwierdziłem definitywnie, iż tego dnia nie zrobię pełnej pętli, tylko zawrócę w tym miejscu do Chatel. Zwłaszcza, iż o godz. 18.00 miałem zbiórkę na kolejną atrakcję Pass Portes, czyli nocną jazdę. Na drodze do Chatel czekał mnie przejazd głównie łatwymi trasami bike parków Avoriaz i Chatel, a następnie trawers szutrową drogą z powrotem w miejsce mojego startu. Mój pierwszy dzień na Pętli Pass Portes MTB to ponad 71 km dystansu i prawie 4000 metrów przewyższeń, liczone łącznie z wyciągami.
Chatel – Night Ride by Sigma
Night ride, czyli jazda po zmroku, była dodatkową akcją podczas festiwalu Pass Portes. Firmowała nią firma Sigma, która zapewniała też lampki do zjazdu. Początkowo mocno zastanawiał mnie fakt zbiórki już o godzinie 18.00. W końcu w czerwcu ciemno robiło się dopiero po 21:30. Do góry gwałtownie i sprawnie wywiozła nas gondola Super Chatel. Tam przy górnej stacji zorganizowany były przekąski, grill i piwo. Po kolejnych przysmakach czekał jeszcze deser i dobrze, iż mieliśmy jeszcze sporo czasu, aby to wszystko strawić. Gdy się ściemniło nasza grupa, która liczyła ponad 30 osób, ruszyła w dół widokowym trawersem w kierunku rozświetlonego miasta Chatel. Niesamowity klimat i interesująca trasa, która miło mnie zaskoczyła pod kątem technicznym. Spodziewałem się raczej luźnego szutru, a był to bardzo przyjemny singiel z kilkoma mocniejszymi momentami. Zjazd, który liczył ok. 6 km dystansu, zakończyliśmy grubo po godzinie 22. W sumie był to mocno ambitny dzień, pełny jazdy widoków i… jedzenia.
Les Gets – Morzine – Avoriaz
Następnego dnia stwierdziłem, iż dokończę całą pętlę MTB Pass Portes. Tym razem wystartowałem z Les Gets, gdzie Olka wybrała się na swój wariant pętli pieszej. Z głównego wyciągu w Les Gets, Pass Portes MTB kierowało się przyjemnym łącznikiem w stronę Morzine. Łatwy, bike parkowy, bardzo długi zjazd przeprowadził mnie do centrum miasta, gdzie czekał bufet. Tutaj można było spróbować czekoladowego fondue rozłożonego na bananie. Aby domknąć pełną pętle wjechałem wyciągami Super Morzine i Zore na trasy bike parku Avoriaz. Stamtąd długim i bardzo zróżnicowanym zjazdem wróciłem z powrotem do Morzine. Ostatnim etapem dla mnie był wjazd gondolą Le Pleney i zjazd do miasta Les Gets. Tam oczywiście kolejny bufet, gdzie czekał na nas grill z kiełbaskami i piwkiem. Idealny finisz moich zmagań z pętlą Pass Portes MTB.
E Pass Portes – czyli pętla dedykowana dla rowerów E-bike
W klasycznej pętli Pass Portes MTB również bez przeszkód można było jechać na rowerze ze wspomaganiem. Jednak dodatkowo, aby wykorzystać potencjał E-bike, stworzona została też alternatywna pętla. Zaletą tej opcji jest fakt, iż zabiera uczestników dalej, poza tereny bike parków i pozwala pokazać nieco inne i bardziej dzikie tereny regionu Portes du Soleil. Trzeciego dnia imprezy, dzięki uprzejmości organizacji turystycznej Morzine, zostałem wyposażony w rower E-bike i ruszyłem na trasę.
Niestety niedziela przyniosła nam deszcz i chmury. Padało całą noc i nie zachęcało to do wyruszenia wczesnym rankiem. Do wyboru były 3 warianty: 40, 60 lub 106 km. Częściowo wspomagane wyciągami, ale zdecydowanie więcej bazowano tu na mocy e-bike. Na trasie zadbano też o dodatkowe punkty ładowania. Ja zdecydowałem się na środkowy wariant. Swoją pętlę rozpocząłem w Morzine, skąd gwałtownie przedostałem się do Les Gets. Ten kawałek trasy pokrywał się z klasyczną wersją Pass Portes MTB. Po piwku w bufecie odbiłem na pętlę E Pass Portes.
Les Gets – Mont Cherry – Graydon
Z Les Gets koleją gondolową wyjechałem w okolice szczytu Mont Cherry. Trasa nie wyjeżdżała na samą górę, ale okrążała szczyt najpierw szutrem, a następnie bardzo ciekawym singlem, który zjeżdżał do przełęczy Col de l’Encrenaz. Stamtąd wspinaczka na dziką przełęcz Col de la Basse i zjazd przyjemnym szlakiem w stronę Les Praz. Warunki tego dnia były mocno wymagające i na stromiznach ciężko było wyhamować, ale zabawa była przednia. Kolejny był bardzo fajny, przygotowany zjazd w stronę Le Plan de Criou. Chętnie tu kiedyś wrócę w warunkach na sucho i z lepszą widocznością. Po tej ciekawej mieszance szutrów, szlaków i singli dotarłem do doliny Graydon oraz do klimatycznej miejscowości, w której zorganizowany był bufet. Tego dnia zdecydowanie przydało się ciepłe jedzenie i napoje.
Graydon – Saint Jean d’Aulps – Lac de Montriond
Po opuszczeniu Graydon czekała mnie wspinaczka przez ośrodek narciarski na zboczu La Grande Terche, a następnie szybki zjazd do miejscowości Saint Jean d’Aulps. W dolinie trasa E-Pass Portes fajnie mijała się z głównymi drogami i trzymała przyjemnych singli puszczonych wzdłuż rzeki. Ścieżkami tymi dostałem się do miejscowości Montriond, a następnie ruszyłem w stronę jeziora Lac De Montriond. Deszcz odpuścił i chmury zrobiły tu niesamowity klimat. Po drodze mijałem kilka specjalnie wyznaczonych schronów na wypadek burzy, na szczęście nie przydały się.
Lac de Montriond – Avoriaz – Morzine
Z jeziora pozostała mi wspinaczka do doliny Les Lindarets. Po kawałku podjazdu w błocie zdecydowałem się jednak na wyjazd gondolą. Dotarłem tam już dość późno, ale bufet przez cały czas serwował wszystko, co potrzebne żeby nabrać trochę energii. Stamtąd wyjazd wyciągiem do Avoriaz, a następnie zjazd trasami bike parku, a dalej wzdłuż rzeki z powrotem do Morzine. Tam załapałem się jeszcze na pyszne fondue, które zaznaczyło koniec mojej pętli E – Pass Portes. W sumie tego dnia zrobiłem ponad 62 km dystansu i ponad 2800 metrów przewyższeń. Mokry i ubłocony ale uśmiechnięty i zadowolony z faktu, iż mogłem zobaczyć też tą nieco bardziej dziką stronę regionu Portes du Soleil.
Pass’Portes Pedestre – czyli wariant dla piechurów
Oczywiście główną osią całego wydarzenia jest jazda na rowerach. Ale od pewnego czasu również na piechurów czekają trasy, które mogą realizować w ramach Pass’Portes du Soleil. Ja zdecydowałam się na pokonanie tej wyznaczonej z Les Gets. Nie byłabym jednak sobą, gdybym tej trasy nie rozszerzyła, a na dodatek… czegoś nie pokręciła. Bo naprawdę trzeba być wyjątkowo zdolną jednostką, by robić trasę… pod prąd. Generalnie wiele to nie zmieniało, po prostu tabliczki wyznaczające szlak były skierowane w przeciwną stronę niż ta, w którą maszerowałam (trasa miała formę pętli, a jej twórcy sugerowali kierunek marszu inny, niż mój wybór).
Mont Chery i okolice
Trasę zaczęłam w centrum miasteczka, obok Centrum Informacji Turystycznej. Stamtąd udałam się wzdłuż kolei gondolowej Mont Chery ku szczytowi o tej samej nazwie. Pieszy wariant Pass’Portes du Soleil nie wchodził na tę górę, jednak rok temu nie miałam okazji jej zdobyć, stąd rozszerzyłam sobie wycieczkę również i o nią. Niestety tego dnia pogoda była dość specyficzna, w efekcie widoków nie miałam za wiele. Z Mont Chery zeszłam cudownym, ukwieconym, zielonym grzbietem do Mont Caly – uroczego przysiółka położonego pośród gór. Tam znów znalazłam się na trasie Pass’Portes. Później czekało mnie dość strome i momentami błotniste zejście do Les Gets. Taki wariant wycieczki miał ok. 11 km. Jako uczestniczka cyklu Pass Portes miałam też dostęp do bufetu z lokalnymi przysmakami.
Trasa w okolicy bike parku
Ponieważ pierwszą część wycieczki skończyłam dość szybko, zdecydowałam się na zrobienie drugiej pętli, która obejmowała teren po przeciwnej stronie Les Gets, w okolicach tamtejszego bike parku. W pierwszej kolejności musiałam wspiąć się Tęte des Cręts. Tam spotkałam się z Markiem na jego szybką sesję foto. Później ruszyłam przyjemnymi szutrami na szczyt La Rossetaz. Kiedy zaczęłam schodzić ku Les Gets, nad tę część Alp nadciągnęła burza. Oczywiście ulewa złapała mnie w takim miejscu, iż nie miałam się gdzie schować. Przemoczona do gaci zbiegłam trawiastym zboczem do miasteczka.
Cała trasa miała prawie 24 km długości i 1400 przewyższenia. Osoby chcące zrobić ją szybciej/z mniejszym wysiłkiem, mogą skorzystać z kolei linowych. Ja z racji rozpierającej mnie energii oraz większej ilości czasu zrezygnowałam z tej opcji.
Nasze wrażenia
Generalnie idea Pass’Portes du Soleil mocno do nas przemawia. Nie ma tu żadnej rywalizacji i jest to typowy event, który ma skłonić ludzi do ruszenia w teren. Co widzieliśmy po frekwencji, to taka konwencja się sprawdza i choćby w te gorsze pogodowo dni ludzi było dużo. W Pass Portes 2024 wzięło udział ponad 8 tys. osób z 30 różnych krajów!
Ja, ruda, sugerowałam organizatorom, iż w kolejnych edycjach warto by było pomyśleć o wariancie dla fanów trail runningu. Trasy piesze były w większości przypadków albo dla mnie za krótkie, albo obejmowały miejsca, które odwiedziłam rok wcześniej. Dlatego zrealizowałam tylko jedną z nich. Ale w pozostałych, dwóch dniach, gdy Marek śmigał na rowerze, ja biegałam częściowo po trasach, które przecinali uczestnicy rowerowego Pass’Portes du Soleil. I też świetnie się bawiłam.
Natomiast niewątpliwie wydarzenie to jest idealnym momentem do lepszego poznania regionu, zajrzenia do jego najpiękniejszych i najbardziej rozpoznawalnych miejsc oraz do integracji z osobami z różnych państw (choć oczywiście dominującą nacją byli Francuzi). Udział daje też możliwość rozeznania w całej okolicy i zdecydowania, której jej części poświęcić później więcej czasu. choćby jeżeli nigdy nie byliście w Portes du Soleil, to śmiało możecie jechać w ciemno i impreza pokaże wam to, co najciekawsze. jeżeli z kolei już nieco znacie region, to być może zobaczycie lub spróbujecie czegoś nowego. Marek trochę pogadał z innymi uczestnikami Pass Portes MTB i dla wielu z nich jest to druga, piąta czy choćby szósta edycja i przez cały czas czerpią z tego dużo euforii i zabawy. Dla wielu z nich jest to po prostu symbol początku sezonu w Alpach i idealna rozgrzewka przed typową jazdą w bike parkach.
Pass’Portes du Soleil praktycznie
- Pass’Portes odbywa się na początku sezonu letniego, na pograniczu francusko-szwajcarskim. Dokładna data wydarzenia podawana jest z wyprzedzeniem na oficjalnej stronie projektu. Znajdziecie tam też mapy tras oraz wszystkie, niezbędne informacje dot. odbioru pakietów, punktów odżywczych itp. Edycja 2024 była 20. edycją w historii tego wydarzenia.
- Udział w wydarzeniu jest odpłatny. Pass’Portes du Soleil MTB i ePass’Portes w 2024 kosztowały 68 €. W tej kwocie zawierał się: numer startowy, karnet na wyciągi, możliwość korzystania z punktów odżywczych i gadżety od regionu. Pass’Portes Pédestre to koszt 17€. Była też opcja Pass’Portes Kids: 30€. Obejmowała praktycznie to samo, co wersja MTB, ale dodatkowo był jeszcze dzień jazdy z instruktorem.
- Jeśli kręci was idea uczestnictwa, to warto zapisać się z wyprzedzeniem. Limit uczestników dość gwałtownie się wyczerpuje i np. tydzień przed imprezą w roku 2024 nie było już miejsc.
- Idea wydarzenia jest taka, iż każdy pokonuje trasy we własnym tempie. Wymóg jest jednak jeden, by zacząć wycieczkę między 7.30 a 10.00 (w przypadku kiepskich prognoz, np. prawdopodobieństwa burz, godziny mogą zostać zmienione na wcześniejsze). Pętle skonstruowane są tak, iż można je dowolnie skrócić, albo i wydłużyć. Nie ma tu żadnych punktów kontrolnych, jest pełna dowolność tras. Marek Pass’Portes du Soleil MTB rozłożył sobie na dwa dni (przy czym pierwszego dnia robił klasyczną trasę MTB oraz wziął udział w nocnej jeździe z Chatel). Trzeciego natomiast realizował wersję na e-bike. Nie jest to więc wyścig, nie ma rywalizacji, a po prostu dobra zabawa.
- W trakcie całego wydarzenia uruchomione zostały bezpłatne autobusy. Po pierwsze, jako backup dla tych, którzy z powodów technicznych czy kondycyjnych nie mogli wrócić na punkt startu. Dodatkowo, łączyły ze sobą najważniejsze kurorty, np. Morzine z Chatel. Można więc było nie ruszać auta, by przedostać się z jednego miejsca do drugiego. Część autobusów kursowała ze specjalnymi przyczepami na rowery.
- Organizacyjnie cała impreza przygotowana jest na wysokim poziomie. Każda z pętli ma swoje, czytelne oznaczenia. Poza punktami żywieniowymi jest też więcej punktów z pierwszą pomocą. Wyznaczone są też specjalne schrony na wypadek burzy czy deszczu. Na trasach można było spotkać też dużo osób z obsługi, które zawsze były chętne do pomocy. Pomimo ogromu przedsięwzięcia i rozłożeniu go na gigantycznym terenie, uczestnik cały czas czuje się zaopiekowany.
Materiał powstał we współpracy z organizacjami turystycznymi: Morzine, Chatel, Les Gets, Region Dents du Midi, Avoriaz 1800. Dziękujemy za pomoc, wsparcie i wszystkie rekomendacje oraz spędzony z Wami czas!
The material was created in cooperation with tourist organizations of: Morzine, Chatel, Les Gets, Region Dents du Midi, Avoriaz 1800. Thank you for your help, support, all recommendations and time spent with you!
Post Pass’Portes du Soleil, czyli otwarcie sezonu w regionie Portes du Soleil pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.