Overbooking to koszmar każdego pasażera wybierającego się w podróż, gdyż z nie jego winy potrafi w jednej chwili odwrócić do góry nogami wszystkie plany podróżnicze. U jednych wzbudza lęk, u innych dziką furię, co nierzadko prowadzi do dantejskich scen na lotnisku czy pokładzie samolotu. Mimo to linie lotnicze uparcie w niego brną i nie zamierzają rezygnować, gdyż choćby pomimo wypłacanych odszkodowań najnormalniej w świecie im się to opłaca. Głos w sprawie zabrał dyrektor z Wizz Aira, który w rozmowie z fly4free.pl przedstawił twarde stanowisko firmy.
REKLAMA
Zobacz wideo Lotnisko w Katarze zachwyca. Przepych, drogie marki i... park
Co się dzieje, gdy jest overbooking? Sprzedają więcej, niż mają
Overbooking to nic innego, jak sytuacja, kiedy przewoźnik sprzedaje więcej biletów, niż jest w stanie zaoferować miejsc na pokładzie samolotu. Choć brzmi jak nieśmieszny żart, to powszechnie stosowana praktyka. Linie lotnicze zakładają, iż jakaś część (wyliczona na podstawie statystyk) pasażerów nie pojawi się na lotnisku. Tym bardziej kiedy bilety były w bardzo niskich cenach. Dzięki temu nie lecą z pustymi fotelami, dbając o pełne załadowanie maszyn, a przy tym zarabiają podwójnie. Praktyka ta jest całkowicie legalna.
Co w sytuacji, gdy linie się przeliczą i pojawią się wszyscy pasażerowie, przez co dla niektórych zabraknie miejsca? Przewoźnik ma prawo odmówić im wejścia na pokład, jednak najpierw zwykle szuka wolontariuszy, którzy zrobią to bez problemu, bo na przykład mają elastyczny grafik podróży. Oczywiście wiąże się to z koniecznością wypłaty odszkodowania, zaoferowania lotu alternatywnego lub innej rekompensaty, na przykład vouchera, co bywa dla nich po prostu opłacalne. Natomiast jeżeli nikt się nie zgłosi, ktoś zostanie odprawiony z kwitkiem. Warto wiedzieć, iż zjawisko overbookingu występuje także w hotelach, w których sprzedaje się więcej rezerwacji, niż obiekt faktycznie jest w stanie pomieścić.
Wizz Air (zdjęcie ilustracyjne)Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl
Czy Wizz Air dopuszcza się overbookingu? "Dalej będziemy"
Oczywiście z wyżej wspomnianej strategii korzystają także tanie linie lotnicze, w tym Wizz Air. Dziennikarze serwisu fly4free.pl mieli okazję porozmawiać na ten temat z dyrektorem ds. handlowych i operacyjnych przewoźnika Michaelem Delehantem. Czy planują jakieś zmiany w tym zakresie? Niekoniecznie. - Stosujemy overbooking tak jak prawie wszyscy w branży lotniczej. Dlaczego? Niestety zwłaszcza w naszej sytuacji, gdy oferujemy bardzo tanie bilety, pojawia się problem ludzi, którzy je kupują i potem nie stawiają się na lot - przyznał, dodając, iż celem Wizz Aira, zarówno pod względem ochrony środowiska, jak i biznesowym, jest "zmaksymalizowanie wypełnienia miejsc w samolocie".
- Myślę, iż dalej będziemy to robić, ale dość znacząco ograniczyliśmy tę praktykę - dodał, zaznaczając, iż zwłaszcza w okresie wysokim (lipiec i sierpień) starają się z niej nie korzystać w przypadku miejsc bardzo obleganych. - W listopadzie sytuacja też wygląda inaczej, bo jest więcej wolnych miejsc. Ale powiedziałbym, iż używamy tego narzędzia w ograniczonym zakresie i na pewno nie jakoś nadmiernie - zakończył. Zdarzyło ci się być ofiarą overbookingu? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.





