Para młoda, Kasia i Wojtek, wracała właśnie z uroczystej kolacji, gdzie świętowali urodziny Kasi. Wieczór był udany pełno gości, rodzina, znajomi z pracy. Choć Kasia wielu z nich widziała pierwszy raz, Wojtek nalegał na ich obecność. Nie protestowała, unikała kłótni, wolała przytaknąć niż się sprzeczać.
„Kasia, kluczy chyba nie masz na samym dnie torby? Weź je prędzej” powiedział Wojtek.
Kasia sięgnęła do torebki, szukając kluczy po omacku. Nagle ostry ból przeszył jej palec, upuszczając torbę na ziemię.
„Co tak wrzeszczysz?”
„Coś mnie ukłuło!”
„Nie dziwię się, z tym bałaganem w twojej torbie!”
Kasia nie odpowiedziała, podniosła torbę i ostrożnie wyjęła klucze. W mieszkaniu gwałtownie zapomniała o zdarzeniu. Zmęczona, marzyła tylko o prysznicu i łóżku. Rano obudziła się z palcem czerwonym, spuchniętym i pulsującym bólem. Przypomniała sobie wczorajszy wieczór, sięgnęła po torbę, przewracając jej zawartość. Na dnie znalazła dużą, zardzewiałą igłę.
„Co to ma znaczyć?”
Nie rozumiała, skąd się tam wzięła. Wyrzuciła ją do kosza, potem opatrzyła rękę. Rano poszła do pracy, ale w południe dostała gorączki.
„Wojtek, czuję się okropnie. Wczoraj coś mnie ukłuło, znalazłam zardzewiałą igłę w torbie…”
„Idź do lekarza, to może być poważne!”
„Nic mi nie będzie, przecież odkaziłam.”
Godzinę później było jeszcze gorzej. Ledwo dotrwała do końca zmiany, wróciła taksówką, padła na kanapę i zasnęła.
Śniła babcię Halinę, zmarłą, gdy Kasia była mała. Choć nie znała jej dobrze, wiedziała, iż to ona. Krucha, przygarbiona, mogła przestraszyć, ale Kasia czuła, iż chce pomóc.
Babcia poprowadziła ją przez pole, pokazując zioła: „Zrób napar, oczyść organizm. Ktoś ci życzy źle, ale musisz walczyć. Czas ucieka.”
Kasia obudziła się zlana potem. Wstała, słysząc, jak Wojtek wraca. Gdy ją zobaczył, zbladł:
„Co się z tobą dzieje? Spójrz w lustro!”
Wczoraj widziała uśmiechniętą kobietę. Teraz twarz wychudzoną, szarą, z podkrążonymi oczami.
„Przyśniła mi się babcia. Powiedziała, co mam robić…”
„Kasia, jedziemy do szpitala!”
„Nie! Lekarze mi nie pomogą.”
Wybuchła kłótnia. Wojtek nazwał ją wariatką, chciał siłą zawieść do lekarza. W końca wyszedł, trzaskając drzwiami. Kasia wysłała smsa do pracy, iż jest chora.
Nocą Wojtek wrócił, przepraszając. Rano Kasia wyglądała jak widmo, ale uparła się:
„Zawieź mnie do wsi, gdzie mieszkała babcia.”
W drodze spała. Gdy dojechali, obudziła się nagle: „Tam!” Wyszła z samochodu, osunęła się na trawę, ale znalazła zioła z snu. W domu Wojtek przygotował napar. Z każdym łykiem Kasi robiło się lepiej.
Tej nocy znów śniła babcię:
„Rzucono na ciebie urok. Ktoś związany z Wojtkiem. Kup igły, rzuć zaklęcie i włóż jedną do jego torby. Kto cię ukłuje, ten jest winny.”
Następnego dnia Wojtek opowiedział:
„Irena z biura ukłuła się w mojej torbie. Patrzyła na mnie, jakby chciała zabić.”
„Co łączy cię z Ireną?”
„Przecież kocham tylko ciebie!”
Kasia zrozumiała to Irena wrzuciła igłę na przyjęciu. Tej nocy babcia pokazała, jak odesłać zło. niedługo Irena ciężko zachorowała.
W weekend Kasia pojechała na grób babci. Położyła kwiaty, szepcząc:
„Przepraszam, iż tak rzadko przychodzę. Gdyby nie ty, już by mnie nie było.”
Poczuła, jakby babcia położyła dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się tylko lekki wiatr muskał nagrobek.














