„A ty kto taki?” — zapytał niski męski głos z sypialni, gdy Weronika otworzyła drzwi swojego mieszkania.
„Właściwie to mój dom, a zatem moje pytanie brzmi: co pan tu robi?” — odparła chłodno.
W progu stanęła blondynka w jedwabnym szlafroku, z wyniosłym uśmiechem.
„Aaa, więc to ty jesteś Weronika! Misiek tak wiele o tobie opowiadał” — przeciągnęła. „Ja jestem Zosia, siostra twojego narzeczonego.”
Po wyczerpującym dniu pracy Weronika marzyła tylko o gorącej kąpieli. Zamiast tego w domu zastała przyszłą szwagierkę.
„Tomasz to mój narzeczony, a nie mąż” — poprawiła. „I nie przypominam sobie, byśmy ustalali twój przyjazd.”
Zza ramienia blondynki wyjrzał skonfundowany młody mężczyzna.
„Przyjechaliśmy z Krzysiem na wakacje” — przerwała mu Zosia. „Brat powiedział, iż możemy u was zostać na tydzień.”
Weronika przeszła do kuchni, gdzie zastała chaos: brudne naczynia, puste opakowania po jedzeniu.
„Ciekawe, kiedy Tomek znalazł na to czas? Rano choćby słowem nie wspomniał o gościach.”
„Boże, jaka ty jesteś poważna!” — Zosia wyjęła z lodówki wino. „Tomek dał mi klucze już miesiąc temu. Myślałam, iż rozmawialiście. A jeżeli nie, to trudno.”
„Nie, nie rozmawialiśmy. I dlaczego jesteście w naszej sypialni, a nie w pokoju gościnnym?”
Zosia wzruszyła ramionami. „Gościnny jest taki malutki, a w waszej sypialni jest królewskie łóżko. Tomek powiedział, iż na kilka dni możecie przespać się na rozkładanej kanapie.”
W pamięci Weroniki odżył nieprzyjemny wieczór podczas pierwszej wizyty u rodziny Tomasza, gdy jego matka i siostra nie kryły lekceważenia.
„Przykro mi, iż muszę cię rozczarować, ale to moje mieszkanie, moja sypialnia i moje łóżko” — powiedziała stanowczo. „Tomek mieszka tu na moje zaproszenie.”
„Aha, więc plotki nie kłamią” — zaśmiała się Zosia. „Mama mówiła, iż trzymasz go krótko.”
„Słuchaj, jestem zmęczona. Możecie zostać w pokoju gościnnym na jedną noc. Ale sypialnię musicie zwolnić.”
„Poczekamy na Tomka. On ci wytłumaczy, jak nieładnie jest stawiać warunki” — prychnęła Zosia.
Gdy Tomasz wrócił, siostra natychmiast rzuciła mu się na szyję:
„Tomeczku! Twoja narzeczona chce nas wyrzucić z sypialni!”
„Weronika, co się dzieje?” — zapytał zdezorientowany.
„Dlaczego dałeś siostrze klucze do mojego mieszkania?” — spokojnie odpowiedziała.
„Naszego mieszkania, Weronika. Ja tu mieszkam, pamiętasz?”
„Pamiętam. Na moje zaproszenie. Ale to nie daje ci prawa rozdawać kluczy bez mojej zgody.”
Na balkonie Tomasz zaczął pełen wyrzutu:
„Co cię opętało? To moja siostra! Obiecałem, iż mogą u nas zostać.”
„I dlatego zajęli naszą sypialnię?”
„Jaka to różnica? Tam łóżko jest większe. Możemy parę dni przespać się w gościnnym.”
„Chodzi o to, iż dałeś klucze do mojego mieszkania bez mojej wiedzy.”
„Krzyś to nie obcy! To chłopak Zosi.”
„Widzę go pierwszy raz w życiu! A twoją siostrę ledwo znam.”
„Czyli od razu nie polubiłaś mojej rodziny?”
Z mieszkania dobiegał głos Zosi, narzekającej przez telefon do matki: „Ta przybłęda chce nas wyrzucić! Tomek już jej tłumaczy, jak powinna się zachować.”
„Weronik, bądź rozsądna” — powiedział Tomasz. „To tylko na tydzień. jeżeli mamy się pobrać, musisz nauczyć się ustępować.”
Słysząc to, Weronika poczuła, jak coś w niej pęka. Dwa lata związku, wsparcie, kompromisy — wszystko przemknęło jej przed oczami.
„Wynoście się z mojego mieszkania” — powiedziała cicho, ale wyraźnie.
Wszyscy troje spojrzeli na nią zdumieni.
„Co?!” — wykrztusił Tomasz.
„Powiedziałam: wynocha! Wszyscy troje.”
„Tomek, opanuj swoją wariatkę” — zaśmiała się Zosia.
Ale Weronika już szła do sypialni. Chwyciła walizkę Zosi i wciągnęła ją do przedpokoju, wyrzucając za nią sukienki, kosmetyki, buty.
„Co ty wyprawiasz?!” — wrzasnęła Zosia.
Weronika otworzyła drzwi wejściowe i wysunęła walizkę na klatkę schodową.
„Oszalałaś!” — ryknął Tomasz. „Natychmiast przestań!”
„Nie, to ty oszalałeś, jeżeli myślisz, iż pozwolę twojej siostrze poniżać mnie w moim własnym domu. A teraz twoja kolej.”
„Weronika, uspokój się…” — zaczął błagalnie.
„Nie ma o czym rozmawiać. Wszystko zrozumiałam. Dla ciebie moje zdanie nie ma znaczenia.”
Weszła do sypialni i zaczęła zbierać jego rzeczy. Koszule, spodnie, zegarek — wszystko wylądowało na klatce.
„Jesteś nienormalna!” — wrzeszczała Zosia, próbując ratować swoje ubrania.
„Nie możesz mnie tak po prostu wyrzucić” — odezwał się w końcu oszołomiony Tomasz. „Mieliśmy się przecież pobrać.”
„Dzięki Bogu, iż nie zdążyliśmy. Zasługuję na człowieka, nie na bydlaka. A ty… możesz mieszkać z siostrą.”
Zatrzasnęła drzwi przed ich nosami.
Pół godziny później, gdy krzyki na korytarzu ucichły, Weronika zamówiła kolację z ulubionej restauracji. Gdy otwierała drzwi kurierowi, zobaczyła stojących na klatce Tomasza i Zosię, którzy patrzyli na nią z nienawiścią. Spokojnie odebrała jedzenie, podziękowała i, nie raczywszy ich choćby spojrzeniem, zamknęła drzwi.
Rozkładając na stole ulubione dania, włączyła film. Pierwszy łyk wina przyniósł jej jasność — nie czuła smutku, ale ulgę. *Jak to dziwnie — pomyślała — stracić miłość, a odnaleźć siebie w jednym dniu.*
Uśmiechnęła się do swojego odbicia w oknie i uniosła kieliszek. „Za mnie.”
*„W miłości najważniejszy jest szacunek. Bez niego choćby najgorętsza namiętność to tylko przelotny kaprys.”* — Honoriusz Balzak.