Kilka dni temu obchodziłam swoje urodziny. Kiedy miałam już wychodzić z pracy, zadzwonił do mnie mąż:
– Kochanie, zaraz po ciebie przyjadę i pojedziemy wybrać dla ciebie prezent. Zgoda?
– A kto zajmie się dziećmi? – zapytałam.
– Moja mama przyjechała. Sama zaproponowała pomoc. Wiem, iż za nią nie przepadasz, ale się stara. Przyjechała razem z Marleną.
Prawdziwy powód jej wizyty był oczywisty – chciała dowiedzieć się, co dostanę od męża w prezencie.
Mąż zaproponował zakup bransoletki. Mieliśmy szczęście, bo akurat w salonie jubilerskim była duża promocja na biżuterię z diamentami. Chciałam kupić coś wyjątkowego, ale jako iż mieliśmy kredyt hipoteczny, postanowiłam wybrać skromniejszy model.
Wracając do domu, oboje byliśmy zadowoleni: męża cieszyła moja oszczędność, a mnie podobał się prezent. Jednak teściowa nie mogła się doczekać naszego powrotu i zadzwoniła, gdy byliśmy jeszcze w drodze:
– No i co kupiliście? Ile wydaliście? Dlaczego marnujecie pieniądze, skoro niedługo mam urodziny!
– Mąż kupił mi bransoletkę. Mieliśmy szczęście, bo trafiliśmy na dobrą promocję.
– A jak nazywa się ten sklep? – zapytała.
Po powrocie do domu od razu zostałam „zaatakowana”:
– Synku, jeżeli mi podarujesz taką tandetę, to się na ciebie obrażę! – powiedziała z euforią teściowa.
– Bransoletka jest świetna! Synku, kupisz mi też taką? – dodała Marlena i pociągnęła mojego męża do komputera, żeby pokazać mu swoje propozycje.
Wiedziałam, iż wymagania rodziny męża są ogromne. Teściowa wybrała sobie pierścionek z szafirem otoczonym diamentami, a siostra męża upatrzyła pierścionek z kamieniem wielkości przepiórczego jaja.
– Chcę ten – wskazała palcem teściowa. – jeżeli stać cię na diamenty dla żony, to na pewno znajdziesz pieniądze na prezent dla mamy!
Cena tego pierścionka znacznie przewyższała wartość naszego samochodu. Mieliśmy dwoje dzieci i hipotekę, więc taki wydatek był dla nas nierealny.
Marlena gwałtownie zrozumiała, iż atmosfera robi się napięta:
– Nie musisz mi nic kupować. Poproszę mojego męża. My już pójdziemy, miło było was zobaczyć!
Ale teściowa była nieugięta:
– Nigdzie się nie ruszam, dopóki mój syn nie obieca, iż kupi mi ten pierścionek na urodziny. To nie w porządku, iż twoja żona chodzi w złocie i futrach jak choinka, a matka wygląda jak żebraczka.
– Przepraszam, droga teściowo, ale taki prezent jest poza naszym zasięgiem. Może kiedy spłacimy kredyt, pomyślimy o spełnieniu twojego życzenia – odpowiedziałam spokojnie.
Teściowa jednak wybuchła:
– Twoje zdanie mnie nie interesuje! Nie wtrącaj się w nasze rodzinne sprawy! Kim ty w ogóle jesteś?!
Poczułam ogromną złość. Byłam we własnym domu, a ona krzyczała na mnie przy moich dzieciach.
– Przepraszam, ale czy nie za dużo sobie pozwalasz? Nie złożyłaś mi choćby życzeń, a wymagania masz ogromne.
– Pamiętaj, moja droga, takich jak ty mój syn może mieć na pęczki! Mam teraz zapamiętywać, kiedy która z jego dziewczyn ma urodziny? Trochę za dużo sobie wyobrażasz!
Marlena delikatnie wyprowadziła teściową:
– No, zasiedziałyśmy się u was, czas iść. Wszystkiego najlepszego! Bransoletka jest cudowna!
Z korytarza teściowa zawołała jeszcze:
– Synku, nie skończyliśmy rozmowy!
Kiedy mąż zamknął za nimi drzwi, poszłam do łazienki, by ochłonąć. Po chwili powiedziałam mężowi, iż jeżeli kupi matce ten pierścionek, złożę pozew o rozwód.
Mąż uśmiechnął się i pokazał mi wiadomość od matki:
– „Nie jesteś już moim synem, jeżeli nie kupisz mi tego prezentu!”.
Mąż roześmiał się:
– Czasem mam wrażenie, iż ich tego specjalnie uczą. Mama dziś przesadziła, możesz spać spokojnie – nic jej nie kupię.