Paisley

Nabyłam śliczną żorżetę, wymarzoną wręcz na jesień i miałam z niej uszyć bluzkę... skończyło się jednak na sukience.

Szukałam wykroju w stylu vintage, rękawy z bufkami, zaznaczona talia ale dosyć prosty krój. Znalazłam idealną formę w Burdzie z 2013 roku, wprowadzając jednak drobne zmiany. Wydłużyłam kliny. Zrezygnowałam z falbany, ta oryginalna byłaby za długa dla mnie, mogłaby wyglądać zbyt pompatycznie, a gdybym ją skróciła, nie wiem czy dobrze by się układała, czy może sterczałaby, z resztą od początku myślałam o prostym dole.

Dolna część sukienki złożona jest z kilku elementów, jednak wzór tkaniny jest tak rozbudowany iż łączenia się gubią. Na jednym przednim szwie zostawiłam rozcięcie. Rękawy były zbyt długie, więc je skróciłam i zrezygnowałam z rozcięć i guzików. Przy dekolcie guzik zamieniłam na tasiemkę aksamitkę.

Wykrój godny polecenia, może kiedyś spróbuję z tą falbaną. jeżeli będziecie z niego szyć i jak ja postawicie na prosty dół, ale nie zdecydujecie się na rozcięcie z przodu czy z tyłu, lepiej poszerzcie trochę kliny.

Sukienka ładnie leży w talii dzięki gumkom po bokach. Można ją nosić z paskiem i bez. Planowałam pokazać ją Wam w innym zestawieniu, z wysokimi, czarnymi kozakami na płaskiej podeszwie, z czarną torbą i paskiem ale pogoda, w końcu tak ciepła i słoneczna wymusiła na mnie zmianę dodatków. Z brązami i żółtym swetrem też jest ok, ale tych butów to już nie lubię, co gorsza szukam fajnych botków w tym kolorze i w zasadzie nie ma wyboru... gdzie się podziały brązowe botki?????

W planie mam jeszcze trzy sukienki na ten sezon ale co z tego wyjdzie... Stworzenie jednej rzeczy zajmuje mi dwa razy więcej czasu niż kiedyś, długo się zastanawiam, często zmieniam zdanie, za bardzo analizuję.
Tymczasem zaczynam szyć parkę, oczywiście w kolorze zgniłej zieleni :)